I jeszcze raz dziękuję za miłe komentarze - bardzo mnie motywują :D
Aha, i nie zdziwcie się - w tym odcinku będą rzeczy lekko paranormalne.
Enjoy.
Liam.
Nie rozumiem o co chodzi Hazzie i
Louisowi. Przez cały tydzień się do siebie nie odzywali. Chyba,że
w wyjątkowych sytuacjach jak ''Harry, podasz mi sól?''
Ta panująca w domu cisza była nie do
wytrzymania.
W dodatku Zayn traktował dom jak
hotel. Albo i gorzej. Czasem nie wracał na całe noce; jedynie
wysyłał mi SMS, że nie wróci na noc i mamy się nie martwić o
niego.
Wracając do chłopaków... Wszyscy
wiedzieli co między nimi się dzieje prócz...ich samych.
Zachowywali się dziecinnie obrażając się na siebie nawzajem.
Szczerze mówiąc nie powinienem się wracać w ich sprawy, ale się
o nich martwię.
Wątpię,że poradzą sobie sami ze
sobą. Mogliby wreszcie porozmawiać szczerze i od serca o sobie, a
nie,że każdy ma się domyślać co czuje jeden do drugiego. Gdyby
wzięli przykład ze mnie i Niallera nie było by żadnych problemów,
a tak to sami sobie utrudniają życie. Czasem powiedzenie
wszystkiego prosto z mostu jest najlepszym wyjściem, a nie takie
duszenie w sobie tego natłoku myśli. Poczułem,że ktoś kładzie
mi rękę na biodrze. Instynktownie się obróciłem. Przede mną
stał uśmiechnięty blondyn. Najlepszy widok z rana. Zaspany
pocałował mnie w kącik ust i podszedł do lodówki. Mój kochany
żarłok. Zalałem herbatę i usiadłem przy wysokim stole obserwując
Niall'a. Zrobił sobie górę kanapek z Nutellą i usiadł koło
mnie. Wkładał do ust jedną kanapkę za drugą. Po chwili był już
kompletnie umazany czekoladą. Zaśmiałem się cicho.
-Ej, co się śmiejesz? - zapytał z
udawanym oburzeniem.
-Z mojego chłopaka, ponieważ cały
umazał się brązową tuczącą masą. Pochyliłem się nad nim i
pocałowałem jego policzek, przy okazji zbierając z niego trochę
czekolady. Chłopak automatycznie się zarumienił. Pocałowałem go
znów, tylko,że w usta. Od razu się w nie zachłannie wpił. Ja
chwilę potem oderwałem od niego usta na kilka milimetrów. Ten
próbował mnie pocałować, a ja znów odsunąłem się na kolejne
kilka. Kochałem się z nim droczyć. Po kilku daremnych próbach
pocałowania mnie odpuścił sobie. Wykorzystałem jego chwilową
nieuwagę i pocałowałem go.
Chwilę nie oddawał pocałunku, więc
całowałem nieruchome wargi chłopaka.
Widać,że i jemu spodobało się to
droczenie. Poczułem na ustach,że się uśmiecha. Chwilkę później
nasze języki połączyły się.
-Kocham cię, wiesz? - odezwał się.
-Tak? To bardzo ciekawe. A jak bardzo?
Niall zszedł z swojego krzesła i
usiadł mi na kolanach twarzą do mojej.
-Bardzo.- Pocałował
mnie.-Nawet...-pocałunek- nie...-kolejny- wiesz- pocałunek- jak
bardzo. Zakończył to wszystko jednym namiętnym pocałunkiem.
-Ja ciebie też. Jesteś dla mnie
wszystkim.
-Mmm...Mów mi dobrze.
Chwilę jeszcze się przytulaliśmy i
całowaliśmy.
-Chłopaki, czy ja wam przypadkiem nie
przeszkadzam?- usłyszeliśmy głos zaspanego Louisa, który wszedł
do kuchni w marchewkowych bokserkach. Niall szybko zszedł z moich
kolan i usiadł na przeciwległym krześle. Obydwoje spuściliśmy
głowy i zajęliśmy się jedzeniem.
-Ej, serio, nie musicie się ukrywać.
I tak zauważyłem,że coś między wami coś jest.-powiedział i
szczerze mnie zadziwił.- Mam nadzieję,że szczerze się kochacie.
Odruchowo spojrzałem na swoją
bransoletkę.
-Ucieknij ze mną.- szepnąłem do
niego.
-Kiedy tylko chcesz.-dokończył.
Louis tylko spojrzał na nas dziwnie i
ze swoim śniadaniem usiadł przy stole.
-Jesteście pieprzenie słodcy.-
Powiedział znad kubka herbaty.
Musiałem się dowiedzieć jak mu idzie
z Harry'm. Zacząłem niepewnie.
-Boo... A jak tam z Harry'm?- odezwałem
się cicho.
Na moje pytanie cały się spiął.
Wahał się czy w ogóle odpowiedzieć. Po chwili milczenia otworzył
usta.
-A co ma być? Jesteśmy nadal dobrymi
przyjaciółmi.- odparł jąkając się trochę. Zawsze gdy to robił
oznaczało,że kłamał.
-Przestań, obydwoje wiemy,że tak nie
jest. - wtrącił Niall, który dotychczas się w ogóle nie
udzielał.
-No to jak widać znacie sytuacje, więc
po co się pytacie? Kocham tego idiotę jak cholera, ale on nie daje
mi szansy.- westchnął i zatopił swoje usta w kawie/herbacie.
-Sam jesteś idiota.- Lokaty wszedł do
kuchni jak gdyby nigdy nic. Louis speszył się i znów schował za
kubkiem.- i z łaski swojej byłoby miło gdybyście mnie nie
obgadywali.
Wyszedł z kuchni i wrócił do swojego
pokoju.
Wieczorem Lou wyszedł nie mówiąc nic
nikomu. Miałem złe przeczucia. Gdy jest zły lub smutny to pije, a
jeśli przesadzi z alkoholem robi się naprawdę nieprzyjemny i robi
głupie rzeczy.
Spojrzałem na zegarek, który stał na
szafce. 3.30. Jeszcze nie wrócił albo nie słyszałem jak wchodzi.
Cicho wstałem nie chcąc budzić Niall'a. Poszedłem do pokoju Lou.
Nie było go. Chwyciłem za telefon i wybrałem jego numer. Jeden
sygnał. Drugi,trzeci,czwarty. Rozłączyłem się.
Może niepotrzebnie się martwiłem.
Pewnie jest w jakimś klubie i nie słyszy telefonu. Wróciłem do
pokoju i położyłem się obok blondyna. Ten instynktownie wtulił
się we mnie. Przyciągnąłem go bliżej siebie tak,że stykaliśmy
się biodrami z zasnąłem.
Harry.
Nie spałem całą noc martwiąc się o
niego. Dzwoniłem multum razy. Zero odzewu. Pewnie ten idiota się
gdzieś szlaja. Ale jeśli naprawdę mu się coś stało? Nie. Muszę
być dobrej myśli. Jak wróci do domu to dostanie porządny opieprz.
Kiedy kończyłem kawę, do kuchni wszedł Liam już całkiem ubrany
mimo wczesnej pory. Spojrzałem na zegarek. 12.00. Jednak nie taka
wczesna.
-Nie wrócił na noc.
-Wiem - odparłem siląc się na
obojętny ton. Payne spojrzał na mnie z naganą w oczach.
-Nie martwisz się?
Nie odpowiedziałem.
-Jesteś strasznym egoistą Styles.
Jadę go poszukać. Jeśli chcesz możesz się ze mną zabrać.
Chyba,że twoja duma ci nie pozwala.
Nagle rozdzwonił się mój telefon.
Rzuciłem się do niego i odebrałem.
-Witam, nazywam się doktor John
Holmes. Czy rozmawiam z panem Styles'em? - zapytał głos w
słuchawce.
-Przy telefonie - powiedziałem drżącym
głosem. Przeczuwałem najgorsze.
-Jest pan kimś z rodziny pana Louisa
Tomlinsona?
-On jest moim prawnym opiekunem. Coś
mu się stało? Proszę mi powiedzieć!
-To nie sprawa na telefon. Proszę
przyjechać do szpitala St. Claire. - powiedział i rozłączył się.
Liam spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jest w szpitalu. Nie wiem co się
stało. Nie chciał mi powiedzieć - powiedziałem nieobecnym tonem i
ruszyłem do drzwi. Muszę do niego jechać. Nie czekając na
chłopaka wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Liam wsiadł w
ostatniej chwili i ruszyliśmy. Szpital był dość daleko od naszego
mieszkania, więc kilkakrotnie przekroczyłem dozwoloną szybkość.
Zaparkowałem na szpitalnym parkingu i pobiegłem w stronę wejścia.
Dopadłem jakiejś pielęgniarki i zapytałem o doktora Holmes'a.
Zaprowadziła mnie i Liama, który ledwo za mną nadążył do
wysokiego mężczyzny.
-Panowie są z rodziny jak sądzę?
-Louis jest moim opiekunem, mówiłem
panu przez telefon.
-W takim razie Proszę za mną.
Zaprowadził nas do gabinetu i
usiedliśmy.
Doktor westchnął ciężko i zaczął
mówić.
-Wczoraj dostaliśmy wezwanie do ofiar
bójki w pobliskim barze. Pan Tomlinson był w najcięższym stanie.
Prawdopodobnie gdyby nie szybka interwencja pogotowia już by nie
żył.
Ukryłem twarz w dłoniach i mocno
zacisnąłem mocno powieki. Nie chciałem tego słuchać.
- Miał on dużo ran kłutych i
ciętych. Ma też pękniętą czaszkę od uderzenia twardym
przedmiotem. Prawdopodobnie został zaatakowany nożem i czymś
twardym, niestety nie udało nam się ustalić co to było.
Największym prawdopodobieństwem jest kij bejsbolowy.
- Możemy się z nim zobaczyć? -
zapytałem z nadzieją w głosie.
-Tak. Tylko wątpię,że się do was
odezwie.
-Jak to?
-Jest w śpiączce.
Louis.
Czemu ja widzę siebie? I czemu leżę
nieruchomo. wpatrywałem się w swoje nieruchome ciało leżące na
szpitalnym łóżku. Dziwne uczucie. Nieśmiało podszedłem do
siebie i dźgnąłem w ramię. Poczułem ten dotyk na sobie, lecz w
moim ciele nie zaszły żadne zmiany, nie obudziłem się, nawet
lekko nie poruszyłem.
Nie wiem co się dzieje, ale jakoś nie jestem zaniepokojony. To
wszystko jest po prostu jakieś zwariowane. Pewnie to tylko sen.
Zaraz się obudzę I wszystko będzie dobrze. No może nie całkiem.
Trzeba będzie się przeprosić z Harry'm.
Propo niego. Gdy patrzyłem tak na siebie jak idiota, do sali wszedł
on.
-Harry, ej, patrz jaki numer. Jednocześnie stoję tu I leżę tam! -
zawołałem do niego, ale mnie zignorował – dobra, wiem, że
jesteś na mnie zły za to jak na ciebie nawrzeszczałem, ale
dopuśćmy już sobie, co? - Nadal nic nie mówił. Nawet na mnie nie
spojrzał tylko podszedł to tego drugiego mnie na szpitalnym łóżku
I chwycił moją dłoń.
-Lou, coś ty zrobił – szepnął Curly.
-Nic takiego. Tylko mnie pocięto jak widzisz. Jak marchewkę. -
zakpiłem.
-Lekarz mówi, że nie wiadomo kiedy się wybudzisz, bo uderzenie w
głowę było zbyt silne i cudem cię odratowali.- Czyli jestem w
śpiączce. Aha, dobrze wiedzieć. Tylko nadal nie wiem czemu jestem
poza swoim ciałem. I czemu jestem do cholery taki spokojny?! -
Przepraszam Louis. Za wszystko. - Wstał i pocałował mnie w czoło.
-Wrócę potem, obiecuję - szepnął I wyszedł.
Później odwiedził mnie jeszcze Liam, Zayn i Niall. Ten pierwszy
nic nie powiedział tylko przytulił się do mojego nieruchomego
ciała. Malik wraz z blondynem stali tylko z boku I patrzyli na mnie
ze zbolałymi minami. Pobyli ze mną jeszcze chwilę i wyszli.
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Postanowiłem pozwiedzać
szpital. Może wreszcie zobaczę jakiś przeszczep na żywo. Cholera,
Tomlinson, bądźże wreszcie poważny.
Wyszedłem z mojej sali i rozejrzałem się po długim zielonym
korytarzu.
Skierowałem się w lewą stronę. Z ciekawości zaglądałem do
różnych sal. Większość z nich była pusta. Nudno!
Zacząłem mówić do jakiś przypadkowych ludzi, lecz nikt z nich
mnie nie zauważył. Czułem się jak duch. I chyba po części nim
byłem. Chcę się już wybudzić. I chcę do Harry'ego. Chodź do
mnie Curly.
Doszedłem do końca korytarza. Wyglądał jak jakiś ślepy zaułek.
Na parapecie wielkiego okna siedziała dziewczyna z długimi rudymi
włosami. Podszedłem do niej.
Z przyzwyczajenia powiedziałem 'cześć' i usiadłem koło niej.
Jakże wielkie było moje zdziwienie gdy mi odpowiedziała.
-To ty mnie widzisz? - zapytałem zszokowany.
-No pewnie. Coś taki zdziwiony? - uniosła pytająco brew.
-Noo...inni mnie nie widzą, a moje ciało leży w łóżku. Niezbyt
normalne,prawda?
-Eh, słuchaj, wytłumaczę ci to jak jakiemuś głupkowi, bo widzę,
że nie zrozumiesz. - odparła kpiąco. Prychnąłem.
-Jesteś w śpiączce, prawda? - kiwnąłem głową. - Ludzie w
śpiączce mają pewien przywilej. Mogą wychodzić z siebie.
Dosłownie. Tylko widzisz...Oni rzadko wracają. Wychodzą i się
gubią. Nie mogą znaleźć siebie. Chyba, że znajdą kogoś kto ich
kochał, ale nie żyje. Wtedy taka osoba pomaga znaleźć siebie.
Rozumiesz?
-Niezbyt – powiedziałem szczerze.
-Uhh...Ta osoba, która ma ci pomóc wrócić nie chce żebyś
umierał, chce żebyś wrócił do siebie i żył. Jasne?
Pokiwałem znów głową.
-A widząc tych wszystkich chłopaków co do ciebie przyszli masz
małe szanse żeby się zagubić. Zbyt mocno cię kochają i nie chcą
żebyś się zagubił.
-A co się dzieje z osobą zagubioną? - drążyłem temat.
-Źle słuchałeś. Umiera. Po prostu. Nikt jej nie pomógł się
odnaleźć, więc po prostu umiera. Ej, wybacz, że się zapytam, ale
kim jest dla ciebie ten z loczkami?
-To mój...przyjaciel - trudem powstrzymałem się żeby nie
powiedzieć 'chłopak'.
-Możesz mu niedługo podziękować. I wspomnij też, że nieładnie
się tak włamywać do szpitala w nocy. - Puściła mi oczko i
odeszła przed siebie.
O czym ona niby mi tu mówi? Dziwna jakaś.
Po chwili poczułem miłe ciepło na dłoni.
Dokładnie takie samo jak wtedy gdy Harry trzymał mnie za rękę
kilka godzin temu.
Szybko pobiegłem do swojej sali. Faktycznie, był tam i trzymał
moją dłoń.
Kucnąłem z drugiej strony łóżka żeby go lepiej widzieć.
-Lulu, skarbie. Tak bardzo mi przykro. Gdybyśmy się tak nie kłócili
nie byłoby cię tu. I nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem gdy
nie wróciłeś na noc do domu. Dzwoniłem chyba z milion razy.-
Dokładnie pięćdziesiąt siedem. Powiedziałem
w myślach. - A teraz widzę cię całego w szwach, siniakach i
ranach. Ale i tak jesteś cholernie przystojny. Mimo tej wielkiej
szramy na policzku – uśmiechnął się blado muskając kciukiem
mój policzek z raną. Od razu poczułem ten dotyk na sobie. -Przykro
mi.- powtórzył znów.-Wiesz, że chciałem po twoim powrocie
powiedzieć ci jak bardzo cię kocham? Ale nie zdążyłem. Więc
kiedy się obudzisz i wyjdziesz z tego cholernego szpitala będę ci
to mówić codziennie co dziesięć minut żebyś pamiętał. I
wiedz, że mi na tobie zależy. Nie ważne co sobie myślałeś,
kocham cię jako cholera. Uh, nie wiem po co to mówię. I tak mnie
nie słyszysz.
-Oj tu się mylisz – powiedziałem
na głos i tak wiedząc, że mnie nie usłyszy.
-Będę się zbierać – wstał i
na pożegnanie musnął moje spierzchnięte wargi.
Ouch, czyli naprawdę mnie kocha.
I po co te wszystkie cyrki? Ja
kocham jego, on mnie. Co tu komplikować?
Ale oczywiście coś zawsze musi iść
nie tak jak się planuje. Ktoś na górze nas nienawidzi. Podobno
każdą przeszkodę można pokonać. Nawet jeśli miałoby się odbić
to na moim życiu bądź zdrowiu.
Będę Go miał.
Harry,
aniele mój - powiedz mi gdzie jesteś
powiedz mi dokąd pójdziemy stąd.*
powiedz mi dokąd pójdziemy stąd.*
- Lekko przerobiony wers z piosenki My Chemical Romance.
To jest piękne, po prostu piękne.
OdpowiedzUsuńBiedny Lou ; (
u mnie czwarty rozdział : larry-1d.blog.onet.pl ;)
Ojejku biedny Lou... No niech sie obudzi i bedzie wszystko dobrze. Kocham Liama i Nialla no sa przeslodcy ♥
OdpowiedzUsuń1d-gotta-be-you.blogspot.com
Looooou masz się obudzić Hazza Cie kocha ! prosze obudź się !
OdpowiedzUsuń@kate9924_
O mój Boże. O.o Jestem w szoku. Po prostu w szoku. Wyszło Ci DZIWNIE? To jest twoje określenie? Dziwnie? To jest jedna z twoich lepszych notek! Mim zdaniem przepiękna. Przynajmniej końcówka. :) Ta notka jest taka smutna... :< Ale jednocześnie właśnie przepiękna. :) Niesamowita... Po prostu nie wiem co napisać. Jest już 00, a ja siedzę na komputerze. I wiesz co? Nie żałuję, że czytam do tej godziny, bo ta notka jest warta siedzenia nawet o 3 w nocy. :) CUDO. ♥.♥
OdpowiedzUsuńA jak w następnej notce Louis się nie obudzi i nie będzie przesłodzonej sceny z nim i Harrym, to jak Boga kocham, dowiem się gdzie mieszkasz! Nie no, nie będę Ci groziła. ;D Ale ładnie Cię poproszę. Błagam na kolanach dodaj jak najszybciej nexta! Proszę, proszę, proszę!
Czekam niecierpliwie i wchodzę codziennie. ;) ♥.♥ ♥.♥ ♥.♥
Dziękuję za uwagę. ;D ^^
@Czarna367
Jeeej, dziękuję za miłe słowa :3 nie myślałam, że innym może aż tak bardzo się podobać to co piszę. a nowy odcinek się pisze :D
UsuńPisząc taką notkę nie sądziłaś, że się komuś spodoba? o.O Zadziwiasz mnie kobieto. ;D :P
UsuńTy nie dziękuj, to ja dziękuję za pisanie nexta! ;D ♥.♥ :*
Niam i Larry. <33
OdpowiedzUsuńO cholera!
OdpowiedzUsuńKocham i Nialla i Larry'ego.
U mnieowy odcinek powinien się pojawić w sobotę. Mam również nadzieję, że u Cb będzie szybko, bo to jest naprawdę niesamowite!
boskie opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńSie mam nadzieję, że się odcinek pisze, bo, tak jak już ktuś wspominał, jak nie będzie sceny z Larrym, to... nie, nie będę groziła, bo to źle w CV wygląda, to ja się rozpłaczę. Tak, rozpłaczę się, dostanę 1 z fizyki, zjem batonik czekoladowy... co ja pieprzę?! Batonik i tak zjem :P nie ważne, rozdział bardzo mi się podoba, tak samo jak One Shot i mam nadzieję, że i tego i tego będzie więcej, bo jest na serio świetnie. Na serio "Boskie opowiadanie :D" cytując osobę powyżej i kocham sceny z Niamem <3 To chyba tyle, idę po batonika NIE MA BATONIKÓW! Normalnie zdrada, nie ważne. Jeszcze raz powtarzam. BOSKIE OPOWIADANIE, CZEKAM NA NEXTA, KOCHAM NIAMA!!! <3 KOCHAM twoje opowiadanie <3 i CIEBIE za to, że je piszesz i CapsLocka, bo fajnie wyglądają te duże literki, huehuehue <3
OdpowiedzUsuńi piąteczka jest na larry-1d.blog.onet.pl ;)
OdpowiedzUsuńInformuję jak chciałaś ;p
No i się spięłam i jest nowy rozdział z Okazji Dnia Kobiet.
OdpowiedzUsuńwww.save-your-heart-tonight.blog.onet.pl
ja pierdziele! Jakie to jest cudowne. W ogóle cały Niam i ten moment jak Larry wyznaje sobie milosc! Takie romantyczne, a zarazem dramatyczne. Swietnie piszesz :) moj ulu blog!
OdpowiedzUsuńhmmm.. jesteś fanką my chemical romance??? wiesz.. gerard, iero, tekst piosenki XD masz tak jak ja? najpierw mcr potem 1d i kocham ich naraz?? XD zarąbiste opowiadanie
OdpowiedzUsuń