niedziela, 10 czerwca 2012

Viva La Vida

Witam Was wszystkich! :)
Powiem prosto z mostu i nie będę Was okłamywać - oficjalnie nie będę już pisać M'aimes, bo po prostu nie chcę. To i tak by nie wypaliło. Zwykły spontan. Pomyślałam 'o, napiszę to i to', ale cóż. Nie wyszło.
Jeśli ktoś byłby ciekawy jak potoczyłyby się dalsze losy Niall'a i Harry'ego - proszę:
Nie wiem jak, ale Niall przyznałby się Loczkowi, że jest gejem. Potem losy obróciłyby się tak, że chłopaki zostają skazani na siebie przez kilka godzin ( nie wiem, może zatrzasnęliby się w windzie). Nialler wytłumaczyłby Hazzie, że bycie gejem nie jest złe. Chłopak sceptycznie by do tego podchodził, ale powoli zakochiwałby się z blondynie, a ten pomagałby mu z akceptacją swojej prawdziwej orientacji.
Potem - standardowo problemy z rodziną itp.

No i widzicie. Wcale nie byłoby to takie fajne :)
Nawet mnie samej przestał podobać się ten pomysł, ale jak ktoś z Was chce mogę go oddać.
Tak w ogóle to wolałabym się skupić na Art-Larry, bo to mi chyba lepiej idzie.
Nie usuwam tego bloga, bo jak widzicie po prawej stronie mam całkiem konkretny zapas Bromance ;)


A także chciałabym Was zaprosić na mój nowy projekt

             TIME TO SAY GOODBYE

To coś innego niż piszę zwykle. Nic miłego, słodkiego, wesołego.
Tak zostaje mi powiedzieć jedno -


                                         Ciao! 




Majls.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Info.

Hej.
   Chciałam  tylko powiedzieć, że chwilowo zawieszam to opowiadanie z następujących powodów.
Głupio zrobiłam porywając się na pisanie obydwu. Wyszło tak, że na M'aimes nie mam weny, czasu ani ochoty. Miałam niby pomysł na to, ale teraz nie wiem jak to rozwinąć. Miało być ładnie, fajnie, a wyszło jak wyszło. Nijak. Bardzo Was przepraszam - wiem, że czekacie na nowy rozdział, ale w najbliższym czasie niestety się nie pojawi. Aż wstyd mi za siebie. Trzy rozdziały i zawieszam. Kopnijcie mnie w dupę czy coś...?
   Ale też chciałabym Wam podziękować za motywujące komentarze i za te 15600 wejść na bloga! 
To jest naprawdę miłe :)
Bo one sprawiają, że moja samoocena się stosunkowo podnosi i mam jakąś tam nadzieję, że chyba naprawdę dobrze piszę sądząc po komentarzach i wejściach na bloga.
   Więc kończąc - na Love, give me love nadal będę pisać, bo na to jako tako mam pomysły, ale wolę nie zapeszać. 


Wiem, że większość z Was i tak tego nie przeczyta, a wielkie litery zawsze rzucą się w oczy, więc...


M'aimes zawieszone.


Pozdrawiam, Majls.
Albo Karolina.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

M'aimes III

Uh, spierdoliłam po całości :C
Enjoy? ;)

~


Wieczorem, a właściwie już w nocy leżałem w łóżku ze słuchawkami na uszach i za nic na świecie nie mogłem zasnąć. Po głowie chodziły mi nadal wydarzenia sprzed kilku godzin, a już szczególnie moje myśli zaprzątał Harry. Tak, Harry. Nie Louis, chociaż on trochę też. Po prostu zastanawia mnie to jak można być tak nietolerancyjnym dupkiem jak Styles? Zrozumiałbym gdyby miał jakieś przykre doświadczenia z przeszłości, ale żeby tak bez powodu pobić chłopaka, który tylko wydawał się gejem?
Jest 3.00, a ja myślę o jakimś pieprzonym homofobie. Ale zasnąć nie zasnę, bo nadal czuję wilgotne wargi Louisa na swoich.
Co ten chłopak sobie w ogóle wyobrażał?
Myśli,że jak mnie raz pocałuję to będę jego. Ha, marzenie.
Mam nadzieję,że ten pocałunek to był jedynie głupi impuls spowodowany zbytnią ilością alkoholu, bo nie chcę żeby się we mnie zakochał czy coś podobnego. Nawet nie jest w moim guście. Grzeczne przylizane włosy, miłe spojrzenie, przyjazny uśmiech. Może mnie jako gejowi powinni podobać się tacy, no ale jak widać ten akurat nie trafił w me gusta. Wolę takich bardziej...męskich? Zadziorne spojrzenie, ten buntowniczy błysk w zielonych oczach, ciemne kręcone włosy, dołeczki w policzkach...
Cholera jasna, czy ja właśnie opisałem tego dupka Stylesa? Nie żebym coś do niego czuł... Prawie w ogóle go nie znam, a w dodatku przypomina strasznie Victora. Mam już dwa minusy, które powinny mi obrzydzić lokowatego. Świetnie, spodobał mi się najbardziej heterycka osoba na świecie, która zalicza każdą napotkaną panienkę. Czemu zawsze ja mam to pieprzone szczęście? Moje myśli ociekały ironią i... Harry'm. Człowieku, wyjdź z mojej głowy i daj mi spać.
Niestety nie tylko Styles nie chciał żebym zasnął. Usłyszałem dźwięk przychodzącego sms'a, więc chwyciłem leżący obok telefon i szybko nacisnąłem odpowiedni guzik.
od: Desire
Ona nie ma co po nocy robić tylko wiadomości słać? Zirytowany odczytałem wiadomość z milionem wykrzykników i znaków zapytania.
Lou mi się wygadał!!! OMG! Czemu mi nie powiedziałeś?!
Szybko wystukałem niezbyt treściwą odpowiedź.
O...?
O tym,że jesteś gejem! Przecież wiesz, że nie mam nic przeciwko temu xx
Wybacz, nie wiedziałem czy jestem na to gotowy. W ramach rekompensaty stawiam Ci obiad w szkole, może być?
Ewentualnie się zgodzę ;) tylko pamiętaj - nie zarywaj do mojego brata! XD fajnie mieć przyjaciela geja. A teraz dobranooooc. Widzimy się za 4 godziny xx
Pożegnałem się i rzuciłem byle gdzie telefon. Fajnie, zyskałem przyjaciółkę, chociaż wolałbym jej brata, ale to taki mały szczegół.
Ziewnąłem przeciągle i wreszcie zamknąłem moje zmęczone oczy.
*
Promienie rannego słońca nieźle dawały mi po oczach, więc w końcu postanowiłem je otworzyć, co przeklinałem przez późniejszy czas.
Jako,że była dopiero siódma nie śpieszyłem się z wyjściem do szkoły, ale wolałem już teraz iść pod prysznic niż sterczeć pod drzwiami pół godziny gdy Greg zajmie łazienkę. Cicho wyszedłem na korytarz i na palcach skierowałem się w stronę łazienki by nikogo nie obudzić.
W łazience na pralce siedział Pan Miau. Pan Miau to mój kot. Rodowity kot rasy brytyjskiej dumnie patrzył na mnie swoimi bursztynowymi oczyma, które zdawały się mówić, a raczej ponaglać bym wyszedł, aczkolwiek przerwałem mu sen.
-Spokojnie Panie Miau, ogarnę się i już nie nie ma - szepnąłem i zgodnie z obietnicą uwinąłem się raz dwa.
Kilkanaście minut później w pośpiechu złapałem tost z dżemem i wybiegłem z domu. Nie chciałem zaliczyć kolejnego spóźnienia. Przed szkołą spotkałem moich nowych znajomych. Z daleka pomachałem im i zacząłem wspinać się na schody, raz po raz poprawiając spadającą torbę z książkami. Zayn dopalił papierosa i wyrzucił peta gdzieś w równo przystrzyżony szkolny trawnik. Pocałowałem Désir w policzek na przywitanie, co nie obeszło się bez głośnego 'ooo'.
-Nie zapędzaj się blondynku, bo będę zazdrosny o naszą siostrę - pogroził żartobliwie Malik.
Pozostawiłem to bez komentarza i zacząłem nowy temat.
-No to jak po wczorajszym? - zapytałem chłopaków.
Kątem oka spojrzałem na Louisa, który błądził wzrokiem niewiadomo gdzie z dziwnym uśmiechem na twarzy. Muszę potem z nim porozmawiać, aczkolwiek mam do niego pewne plany.
-Nawet mi nie przypominaj - odezwał się Harry lekko zahrypniętym głosem - ten, o- wskazał na Malika - zanieczyścił mi całą łazienkę.
-Posprzątałem! - powiedział, co spotkało się z głośnym dźwiękiem oburzenia ze strony Loczka.
-No chyba nie! Ja musiałem wszystko robić - powiedział obrażonym tonem.
-A co powiecie na powtórkę? - zaproponowałem. - Oczywiście, Des, ty też, nie ma,że nie - zwróciłem się do rudej.
-Pewnie, czemu nie - wzruszyła ramionami.
-Okej, a co proponujesz? - zainteresował się Liam, który do tej pory siedział cicho na murku i tylko lustrował przechodzące dziewczyny wzrokiem.
-Coś u mnie, postaram się wyrzucić rodziców na kilka godzin z domu. Takie małe party dla naszej szóstki - objaśniłem. - tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Wszyscy pozytywnie przyjęli mój pomysł i równo z dźwiękiwm dzwonka udaliśmy się na lekcje.
Tak jak wcześniej wybraliśmy miejsca na tyłach klasy i puszczaliśmy mimo uszu słowa nauczyciela, który nieudolnie próbował nam wbić do głów jakieś wzory, które dla mnie wyglądały jak hieroglify.
Chciałbym już wakacje. Jedyną pocieszającą myślą było to,że zaczynały się za miesiąc, który mam nadzieję szybko zleci.
Chłopaki na następnych lekcjach jak zawsze odstawiali niezły cyrk. Koło dwunastej, gdy nadeszła pora obiadowa, całą grupą ruszyliśmy w stronę stołówki.
Właśnie rozmawiałem z Liamem o gitarach, (bo jak się okazało on również grał) gdy poczułem jak Louis chwyta mnie za ramię i zatrzymuje.
-Dogonimy was - krzykną za chłopakami i Désire, gdy ci już zniknęli w drzwiach stołówki.
chłopak chwycił mnie za dłoń i poprowadził mnie wgłąb pustego korytarza. Nie miałem bladego pojęcia co chciał zrobić, ale w sumie to dobrze,że mnie tu zabrał, bo mogłem już szybciej wdrożyć swój plan w życie. Chłopak zaciągnął mnie w jakiś odległy kont i wpił się w moje wargi.
Odwzajemniłem pocałunek, a moje dłonie włożyłem w tylne kieszenie jego spodni i lekko ścisnąłem jego pośladki. Po jego ciele przeszedł lekki dreszcz. Louis wplątał swoje palce w moje włosy (przy okazji niszcząc mi fryzurę) i przyciągnął mnie bliżej siebie tak, że sykaliśmy się prawie całą powierzchnią ciała. Nie powiem, że to nie było miłe, bo było. Tylko nie czułem tego 'czegoś'.
Owszem, Louis był naprawdę seksownym facetem, miłym i w ogóle, ale miał jedną wadę.
Nie był Harry'm. Tak, uświadomiłem sobie, że zadurzyłem się w największym homofobie jaki stąpa po Londynie. Miło, nieprawdaż?
Trwając jeszcze kilka minut w takim uścisku zaczęło mi brakować tchu. Z wielką niechęcią oderwałem się od Louisa.
-Louis - zacząłem mówić, gdy zauważyłem, że oddech chłopaka się uspokaja. - Podobasz mi się, wiesz?
Kłamstwo wypłynęło z moich ust całkiem naturalnie. Pomyślałem, że jeśli nie mogę mieć Styles'a to chociaż będę mógł mieć jego najlepszego przyjaciela.
Chłopak zarumienił się lekko na moje słowa i znów mnie pocałował. Tym razem bardziej namiętnie i gwałtownie.
Potem uznaliśmy, że należałoby już wrócić do naszej paczki, bo zaczną coś podejrzewać.
Przy stoliku czekały na nas dwa wolne miejsca, Louis usiadł bardzo blisko mnie, tak aby mieć dostęp do mojego ciała. Co chwilę czułem, że łapie mnie za wolną dłoń czy przejeżdża palcem po wewnętrznej stronie uda, co nie ukrywam, podobało mi się. Może tylko dlatego, że gdy to robił wyobrażałem sobie, że to Harry...
Co chwilę wyłapywałem wzrok Des, który jakby ostrzegał żebyśmy się trochę pohamowali.
Przez chwilę poczułem się winny, że wykorzystuję Louisa dla własnych przyjemności.
Obwiałem się tylko, że chłopak się we mnie zakocha, czego nie chciałem. Kategorycznie nie!
Chcę go mieć tylko po to, aby zapomnieć o jakimkolwiek uczuciu do Harry'ego, które powstało w mojej podświadomości.
Będzie trudno. Na co dzień widzę jego twarz, słodkie dołeczki, oczy o odcieniu świeżej trawy, bujne loki... Tak bardzo przypominał mi Victora.
Nie chciałem, żeby historia się powtórzyła. Chciałem w końcu zacząć normalne życie, bez wyzwisk, dręczenia, upokorzenia tylko przez to, że jestem inny.
A inny nie oznacza gorszy. Inny oznacza wyjątkowy, a o wyjątkowe rzeczy trzeba dbać, bo prędzej czy później ktoś je zniszczy. Tak jak zniszczył mnie Victor.
Czas o nim zapomnieć.
Uśmiechnąłem się lekko do Louisa i złapałem go za dłoń pod stołem co dodało mi trochę otuchy i odgoniło przygnębiające myśli.
Chociaż Louis nie zastąpi mi Harry'ego, postaram się o nim zapomnieć. Nie chcę następnych problemów.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Cześć :)
Mój nowy Larry Stylinson. Na dniach powinien pojawić się tam pierwszy odcinek.
Może Was zainteresuje.
I oczywiście M'aimes  będę pisać nadal. Bez obaw :D

KLIK

poniedziałek, 26 marca 2012

M'aimes II

Hej :3
No to pierwszy czy tam drugi rozdział.
Aha, i żeby było jasne: w moim opowiadaniu chłopaki są równolatkami, right?
No i tradycyjnie - proszę o komentarze ;D

Enjoy.



Duży, niczym nie wyróżniający się budynek szkoły obrośnięty wijącym się bluszczem. Niepewnie otworzyłem wielkie drewniane drzwi budynku, w którym już dziś miałem zacząć swoją nieudolną edukację, albowiem uczniem dobrym to ja nie byłem. Ledwo wyrabiałem na dostateczny nie mówiąc już o jakiejś wyższej ocenie. Korzystając z okazji,że na korytarzu było jeszcze w miarę pusto choć zegar wskazywał dokładnie ósmą czterdzieści pięć, poszedłem do pustego sekretariatu gdzie siedziała już pijąc poranna kawę pani sekretarka. Albo jak kto woli pani Wentz sądząc po drewnianej tabliczce z stojącej przed nią na biurku. Z wymuszonym uśmiechem przedstawiłem się jej. W zamian dostałem plan lekcji i kluczyk do mojej szafki. Wyszedłem na korytarz gdzie już roiło się od śpieszących się uczniów i nauczycieli, którzy śpieszyli z wielkim uśmiechem na twarzy do sal by przekazywać swoją wiedzę rządnym jej nastolatkom. Tak, jasne. Poprawiłem spadającą mi torbę na ramieniu i rzuciłem okiem na plan lekcji. Zajęcia muzyczne, sala 37B. Co za idiota wymyślił żeby taka lekcja była wcześnie rano? Cóż, są ludzie i stołki. Czy tam parapety. Nie ważne.
Tylko gdzie do cholery jest ta sala?
Zatrzymałem przechodzącą koło mnie dziewczynę. Niska, ruda, niebieskooka.
-Hej, nie wiesz gdzie jest 37B- zapytałem siląc się na bezradny głos.
Dziewczyna w odpowiedzi chwyciła mnie za rękę i pociągła przed siebie.
Dziwna jakaś. Może nie umie mówić?
Po małym maratonie krętymi korytarzami chwilę później stanęliśmy przed wyżej wymienioną klasą. Zapukała cicho i weszła, a ja zaraz za nią. Wszystkie pary oczu skierowały się na nas. W tym i nauczyciela. Poczułem jego świdrujący wzrok na sobie.
-Kolejne spóźnienie panno Styles - powiedział niskim zachrypniętym głosem przenosząc wzrok na dziewczynę, która stała obok mnie ze spuszczoną głową.
-Bardzo przepraszam, to moja wina,że się spóźniła - próbowałem jakoś uratować sytuację Rudej.
Nauczyciel westchnął z politowaniem i usiadł za biurkiem odsyłając nas gestem dłoni do ławek. Zapisał coś w dzienniku i moment później już stał przy tablicy i zapisywał temat lekcji. Muzyka współczesna. Otrzepał palce z białej kredy i odwrócił się do klasy lustrując ją wzrokiem, który spoczął na mnie.
-Ty - wskazał na mnie - jesteś nowy, prawda?
Pokiwałem głową.
-Grasz na gitarze jak się nie mylę? - bardziej stwierdził niż zapytał. Znów pokiwałem twierdząco głową.
-Tak, na klasycznej.
-Widać. Masz okropne wgniecenia na palcach od strun. Nie pomyślałeś może żeby poluźnić je trochę albo wymienić je na nylonowe ?
-Nie, raczej nie - odparłem lekko zawstydzony swoim brakiem tak łatwej wiedzy. Faktycznie, palce od grania bolały mnie niemiłosiernie, ale i tak mimo bólu grałem dalej, ponieważ gitara to jedyna rzecz, którą aktualnie kochałem nad wyraz. Pozwalała mi przetrwać ten trudny okres w Irlandii.
Profesor Winchester nie miał już do mnie pytań, więc opadłem na krzesło i wsłuchałem się w monolog nauczyciela.
Byłem pełny podziwu. Jeszcze nikt tak jak on nie opowiadał o muzyce z miłością. Moi starzy nauczyciele zwykle czytali monotonnym głosem kilka zdań z podręcznika o muzyce klasycznej i na tym kończyła się lekcja. A tu jest inaczej.
Profesor z pełnym zamiłowaniem opowiadał o charyzmie Freddiego Mercury, o kontrowersjach Sex Pistols, pięknym, lecz zachrypniętym i wulgarnym głosie Janis Joplin.
Jeszcze nigdy nie widziałem żeby jakakolwiek klasa była tak oczarowana wywodem nauczyciela. Gdy rozległ się dzwonek, gdzieniegdzie usłyszałem pomruki niezadowolenia z powodu końca lekcji. Wstałem ze swojego miejsca i ruszyłem do wyjścia za rudą nieznajomą. Chwyciłem ją za ramię.
-Hej, poczekaj - wypadałoby się chociaż przedstawić, nieprawdaż? Dziewczyna zatrzymała się pod wpływem mojego dotyku i spojrzała na mnie wyczekująco. Mimo,że byłem gejem kobiecy wygląd nadal mnie oczarowywał, a muszę przyznać,że oczy dziewczyny były hipnotyzujące. - Jestem Niall Horan - przedstawiłem się wreszcie - i dzięki za pokazanie klasy. Wyszczerzyłem zęby w przymilnym uśmiechu.
-Désir Styles - wyciągnęła do mnie dłoń, którą od razu uścisnąłem - i nie ma za co. Uniosłem brew w geście zdziwienia. Désir? Dziwne imię, ale gdzieś już je słyszałem.
-No co?
-Jesteś francuską?
-Niezupełnie. Mama Francuska, tata Irlandczyk. Podobno. Zginęli w wypadku gdy miała cztery lata -powiedziała jakby nieobecnym głosem, lecz szybko się zreflektowała.
-Za chwilę dzwonek, rusz swój tyłek Horan, bo nie chcę zaliczyć kolejnego spóźnienia – krzyknęła na mnie już weselej.
Tak więc powlokłem się za nią do klasy. Tam też usiedliśmy razem na samym końcu, który był bezpieczny i odcięty od wzroku nauczyciela.
Zauważyłem,że na drugą lekcję doszły cztery nowe osoby,a dokładniej chłopaki których nie widziałem godzinę temu i, których zapewne nie obchodziły zajęcia muzyczne. Niech żałują. Szturchnąłem Des lekko łokciem i wskazałem lekkim ruchem głowy na ową fantastyczną czwórkę.
-Co? - zapytała, lecz chwilę później zreflektowała się pod wpływem mojego wzroku skierowanego na nowych jak dla mnie chłopaków w modnych bejsbolowych kurtkach - to nasza szkolna czwórka. Harry Styles to ten w loczkach. Jest moim przyrodnim bratem. Liam Payne to ten w krótkich na Biebera, widzisz? - pokiwałem głową - Louis Tomlinson siedzi za moim bratem. I jest gejem. No i Zayn Malik. Ten z czarnymi postawionymi włosami. Niezłe ciacho nie do zdobycia - westchnęła ciężko. Czyżby ktoś tu się zakochał bez wzajemności?
-Jednym zdaniem można powiedzieć, że są fajnymi i pustymi idiotami.
Wychyliłem się lekko z ławki by lepiej zobaczyć twarz tego całego Louisa. Lekkie, dziewczęce rysy twarzy. Przystojny, lecz nie w moim typie. Za to ten z loczkami...Marzenie, ale zbyt przypominał mi Victora. Na całym ciele poczułem lekkie ciarki na samo wspomnienie jego osoby.
-Jeśli chcesz opowiem ci o nich więcej, ale to na przerwie na lunch, bo profesor Estacio patrzy się na nas jakby chciała zabić – szepnęła i wróciła do robienie notatek.
Grzecznie przeczekałem nudne wywody na temat hiszpańskich czasowników nieregularnych i odliczałem minuty do przerwy wpatrując się w profil twarzy chłopaka z loczkami.
Dwadzieścia minut. Oparłem twarz na złączonych dłoniach i lekko przymknąłem oczy. Zaraz usnę. Serio. Na chwilę straciłem łączność ze światem. Ocknąłem się dopiero wtedy gdy profesor uderzył dziennikiem w biurko by uspokoić Czwórkę, która zabrała jakiemuś okularnikowi piórnik i rzucali nim po klasie. Biedak biegał od ławki do ławki by odzyskać swoją własność. Faktycznie idioci jak to mówiła Désir. Nie była to jedyna atrakcja na lekcji. Po chwili spokoju chłopcy zaczęli śpiewać jakąś hiszpańską piosenkę.
-Me gusta marijuana, me gustas tu! Me gusta colombiana, me gustas tu!
Nie znałem tego języka, ale łatwo było się domyślić o czym to. Zaśmiałem pod nosem. Może i głupki, ale zabawowi. Nie będzie z nimi nudno.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał dwunastą dwadzieścia. Okej, jeszcze pięć minut. Wytrzymam. Bądź dzielny Nialler, nakazałem sobie. Przymknąłem oczy jeszcze na chwilkę.
Wybudził mnie długo oczekiwany dzwonek. Spakowałem książki i wyszedłem z rudą z klasy.
Skierowałem swoje kroki za nią, aczkolwiek jeszcze nie znam szkoły tak dobrze.
Weszliśmy do dużej stołówki i wzięliśmy sobie po sałatce. Rozejrzeliśmy się za wolnym stolikiem.
Jedyny wolny był z Fantastyczną Czwórką. Des z uśmiechem na twarzy podeszła do nich, a ja za nią niepewnym i nieśmiałym krokiem.
-Hej, chłopcy. Niezły cyrk na hiszpańskim odwaliliście – przywitała się. - Przyprowadziłam ze sobą nowego znajomego. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko. - Posłała im uśmiech, któremu nie można było odmówić. Gdybym był hetero zakochałbym się w niej od pierwszego spojrzenia.
Chłopcy wskazali nam dwa wolne miejsca koło siebie. Usiadłem koło Harry'ego. Chyba tak miał na imię o ile dobrze pamiętam.
-Jestem Niall Horan – kultura wymaga przedstawienia się, nieprawdaż?
wypowiedzieli swoje imiona po kolei, a ja starałem się je jakoś zapamiętać.
-Skąd jesteś? - Zapytał Liam. - Po akcencie wnioskuję,że jakoś z północy (SPR).
-Dokładnie to z Irlandii - sprostowałem i wsadziłem sobie do ust ostatni liść zieleniny. Czuję się jakbym był jakąś modelką na wiecznej diecie, a to wszystko przez mojego lekarza! Powiedział,że mam sporą nadwagę jak na chłopaka w moim wieku i muszę sprzystopować z obcowaniem z moją drugą miłością jaką było jedzenie.
Zostało nam jeszcze niecałe pół godziny wolnego czasu, więc zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, jedne mniej poważne, drugie jeszcze bardziej bezsensowne. Chłopaki byli z typu tych ludzi, którzy na codzień mieli idealny humor, nie okazywali słabości, nie denerwowali się gdy dostali zły stopień tylko olewali to po całości, ale można było w nich wyczuć też tą drugą troskliwą stronę, w której są świetnymi przyjaciółmi. Widać,że długo się znali. Zazdroszczę im takiej przyjaźni. Ja nigdy takiej nie doznałem. Zwykle byłem pomijany gdy chodziło o domówki, jako ostatniego wybierano do drużyny, a nawet zapominano jak mam na imię. Wtedy wołano na mnie 'ej, blondynku, podaj mi to, przynieś mi tamto, masz może zadanie z angielskiego?'. Tak, więc widać,że moje życie było do dupy.
z zamyślenia wyrwał mnie głos mulata.
-Robię dziś u siebie małą imprezę, wbijesz może? Chcemy cię lepiej poznać czy coś. Wydajesz się spoko.
Otępiały nie odzywałem się dobre kilka chwil.
-Coś nie tak? - Zapytał niepewnie.
-Nie,nie,nie - zaprzeczyłem szybko. - Z chęcią przyjdę.
Wymieniliśmy się z Zayn'em numerami telefonów. Chwilkę później na mój przyszedł adres chłopaka w SMSie. Wydawał mi się całkiem znajomy. No przecież! Ja mieszkam przy St. Helena 15, a on przy 18! To tylko trzy domy dalej.
-W takim razie witam sąsiada! Ja jestem spod piętnastki.
-Ej, nie mów! To zajebiście, będziemy mieli do siebie blisko w razie nagłego zaporzebowania alkoholowego - puścił mi oczko, a ja się zaśmiałem z jego słów, po czym zwrócił się do pozostałej trójki mówiąc żeby nie zapomnięli o piwie.
Wykruczali pod nosem coś na kształt 'pewnie', 'jasne' i wrócili do jedzenia swoich frytek.
Akurat gdy tematy do rozmowy się wypaliły zadzwonił dzwonek informujący o końcu przerwy co nie obeszło się bez negatywnie nastawionych uczniów co by chcieli,żeby przerwa trwała wieczność.
Cóż,nie ma tak łatwo niestety.
Całą szóstką wyszliśmy i mozolnym krokiem ruszyliśmy na ostatnią lekcję jaką była geografia. Wszyscy usiedliśmy w ostatnich ławkach żeby spokojnie dokończyć nasze bezsensowne konwersacje.

*
Po lekcjach wraz z Désire poszliśmy na mały spacer, który zakończył się posiedzeniem w kawiarni na ciastku i kawie latte.
Odstawiłem na szklany stolik do połowy pełną szklankę z kawą. Porozmawialiśmy o błahych rzeczach, dojedliśmy szarlotkę do końca, zapłaciłem za nas oboje i wyszliśmy.
-Ej, Des - przypomniałem sobie wreszcie - miałaś mi opowiedzieć coś więcej o nich.
Serio byłem ciekawy jacy są. Szczególnie intrygował mnie chłopak z loczkami, ale tak bardzo przypominał mi Victora, że patrzenie na niego aż bolało i przypominało to całe upokorzenie,którego doznałem ostatnimi czasy. Ale! Jestem już w nowym miejscu, mam nowych znajomych. Nie licznych, ale zawsze. I to już w moim pierwszym dniu szkoły.
-Hmm - zamyśliła się chwilę i zaczęła mówić - chłopcy znają się prawie od zawsze. Poznali się już w podstawówce i od tej pory trzymają się razem. Każdy z nich jest inny i wyjątkowy przez co kocham każdego z nich jak brata. Traktują mnie jak młodszą siostrę. Martwią się o mnie To miłe z ich strony, prawda?
Mruknąłem w geście zrozumienia.
-Opisz mi ich może jakoś - zaproponowałem.
-Okej - przytaknęła - no to zacznę od Liam'a. Jest chyba najcichszy z całej czwórki i zawsze trzyma się na uboczu. Taka szara myszka z niego, ale mimo to chłopaki go uwielbiają. No i ma cudowny głos - dziewczyna rozmarzyła i zamyślała się nad tym co chciała jeszcze powiedzieć.
Chwilę później wylała z siebie hektolitry słów zachwycających się nad Zayn'em Malikiem i opisujących jaki on to nie jest wspaniały i cudowny. Zakochana jak nic!
Louis Tomlinson był gejem co powiedziała mi już wcześniej. Dusza artysty, wspaniały i delikatny głos. Łatwo go zranić.
-A Harry...cóż ci mogę o nim powiedzieć. Jest straszny.
-Czemu?
-Jest typem takiego bad boy'a. Wyrywa dziewczyny na pęczki i zmienia je jak stare rękawiczki. I jest homofobem. Heteryk jakich mało - westchnęła ciężko i zapatrzyła się w dal.
-To jak w takim razie radzi sobie z nim Louis?
-Harry nie wie. Reszta chłopców też. Powiedział o tym tylko mnie. I lepiej gdyby Harry o tym nie wiedział, bo nie chcę wiedzieć co by zrobił Louisowi.
-Co masz na myśli? - zapytałem szczerze zaniepokojony. Homofob, no pięknie. Nienawidzę takich ludzi. Nie wiem co innym przeszkadza odmienność. To przecież nic złego.
-Dwa lata temu nasi rodzice wysłali nas na taki obóz, po prostu chcieli się nas pozbyć na dwa miesiące. No i tam był taki chłopak. Patrick chyba. Można by powiedzieć, że gdyby nie krótkie włosy wyglądałby jak dziewczyna. W ogóle delikatny jakiś był. No i oczywiście co pierwsze zaczął robić mój brat?
Wzruszyłem ramionami czekając na odpowiedź.
-A no, zaczął z niego szydzić. Jaki on to jest taki, owaki. Później było jeszcze gorzej. Nie wiem co mu przeszkadzało w tym chłopaku.
-Ale co masz na myśli 'gorzej'?-Zapytałem zaintrygowany.
-Zwyzywał go od gejów, pedałów i tych podobnych. Nawet nie wiesz jak mi było za niego wstyd. Wieczorami wymykałam do tego chłopaka żeby go przeprosić za mojego brata, ale po tym co zrobił mu potem przeprosiny to mało – widać, że ciężko było jej o tym mówić. Nie dziwię jej się. Współczuję jej. Brat homofob to najgorsze chyba to może się przytrafić. - Ale nie zgadniesz co wydarzyło się pod koniec wyjazdu. Mieliśmy takie małe ognisko pożegnalne. Co jak co, ale ludzie potrafią się ze sobą zżyć przez dwa miesiące. No, to wracając...Starałam się ustawić jakoś Harry'ego i Patricka żeby nie siedzieli zbyt blisko siebie, ale na staraniach się skończyło. Patrick wstał z swojego miejsca i poszedł po coś, ale tym samym musiał przejść niestety koło tego idioty. I zaczęło się. Pat przypadkowo zahaczył biodrem o ramię mojego brata. Ten momentalnie wstał i bez zastanowienia wymierzył mu cios. Pat jako, że był drobnej budowy upadł od razu, ale Harry widząc to nakręcił się jeszcze bardziej i po prostu go skopał. Wyobrażasz to sobie? Kopał go i wyzywał od pedałów. Próbowałam go jakoś odciągnąć od tego biedaka, ale odepchnął mnie i upadłam na coś. Nie powiem na co, bo sama nie wiem. Straciłam przytomność – skończyła opowiadać.
Pociągnęła nosem i ciężko westchnął. Zrobiło mi się jej szkoda. Mimo,że jeszcze dobrze nie znam Harry'ego czuję do niego jawną niechęć. Jak można być takim idiotą? Prawie zabić kogoś tylko dlatego, że go dotknął. Okej, rozumiem, że chłopak był inny, a Styles nie toleruje inności, ale mógł po prostu nie zwracać na niego uwagi, a nie pokazywać jaki on to jest mega hetero.
Zatrzymałem dziewczynę i przytuliłem ją do siebie by w miarę moich możliwości poprawić jej humor. Chwilę później oderwała się ode mnie posyłając marny uśmiech. Widać, że boli ją sprawa jej brata.
Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę, a przy okazji Ruda oprowadziła mnie po kilku miłych miejscach w Londynie i zmyła się tłumacząc, że spotyka się ze swoimi koleżankami.
Poczekałem z nią na przystanku autobusowym i ruszyłem do swojego domu.
Przywitałem się z rodzicami, zdałem szybką relację z pierwszego dnia w szkole i zamknąłem się w swoim pokoju. Poczułem wibracje w kieszeni.
Zayn
Wbij o 19 ;)
Spojrzałem na zegarek, który akurat wskazywał równa osiemnastą. Jako, że miałem chwilkę dla siebie. Wziąłem prysznic żeby zmyć z siebie wrażenia z całego dnia i z ręcznikiem owiniętym wokół bioder wróciłem do pokoju. Po drodze zatrzymała mnie mama.
-Wybierasz się gdzieś?
-Tak, znajomy ze szkoły mnie zaprosił – wyjaśniłem.
-Cóż...szybko kogoś znalazłeś. Zostawić ci jakieś pieniądze żebyś z pustymi rękami nie szedł?
W odpowiedzi mruknąłem, że jeśli chce to niech zostawi i zmyłem się do swojego pokoju.
Wybrałem jakieś pierwsze lepsze rurki i koszulkę polo, a na to wszystko szary kardigan. Uwielbiam takie swetry. To wszystko dopełniały białe Conversy za kostkę. Przejrzałem się w lustrze i byłem już gotowy do wyjścia. Zabrałem przygotowane przez mamę pieniądze i wyszedłem. Po drodze zahaczyłem o sklep i kupiłem sześciopak piwa. Niech Bóg błogosławi podrobione dowody osobiste!
Chwilę później już stałem przed domem Malika. Otworzył mi Louis. Obwiódł mnie wzrokiem, przytulił na powitanie i przepuścił w drzwiach. Poszedłem do wskazanego mi pokoju. Na grubym dywanie siedziała już trójka z puszkami piwa w dłoni. Prócz Liama.
-Siema – przywitałem się i postawiłem piwo gdzieś na boczny stolik.
Styles w zapraszającym geście klepnął dłonią w miejsce koło siebie. Usiadłem, a Liam rzucił mi puszkę, której zawartość piłem już chwilę później.
-Nie pijesz? - zwróciłem się do chłopaka.
-Nie może pić – odpowiedział mi za niego Harry.
-Ma jedną nerkę – uzupełnił go Louis, który przysiadł się do nas.
Pokiwałem głowa ze zrozumieniem.
Chwilę rozmawialiśmy i śmialiśmy się na przemian. Potem wypytywali o mnie, czemu się przeprowadziłem, skąd i tym podobne. Kiedy byliśmy już trochę wstawieni od piwa postanowiliśmy obejrzeć jakąś głupią komedię. Liam podszedł do półki z filmami i co chwilę rzucał przez ramię tytułami filmów.
-Wywiad z wampirem?
-Nie! - Krzyknęliśmy chórem.
-Ona to on?
-Też nie.
-American Pie?
-Tak! Kocham to! Tam jest dużo lasek, a jeśli są i one to są też cycki. Lubię cycki – powiedział Styles z poważną miną jednakże sekundę później wybuchnął śmiechem, a reszta chłopaków w tym ja poszliśmy w jego ślady. Payne wsadził płytę do odtwarzacza i usiedliśmy całą piątką na kanapie.
Louis z trudem mieścił się na małym kawałku siedziska, więc usiadł mi na kolanach.
Lekko zażenowany spojrzałem na chłopaków.
-Spoko – usłyszałem głos Mulata – on tak zawsze.
Któryś z nich zgasił światło i zaczął się film.
Szczerze mówiąc film mnie całkowicie nudził Wszędzie gołe, nieszanujące się dziewczyny, które uprawiały seks gdziekolwiek i z kimkolwiek. Obrzydliwe. Plusem było to, że grało tam kilku całkiem przystojnych aktorów. Chociaż było na czym oko zawiesić.
-Ten brunet jest niezły, co? - usłyszałem cichy szept Louisa, który oparł się plecami o moją klatkę piersiową. Przepraszam bardzo, ale niby skąd on o mnie wie?! Przez cały wieczór starałem się nie powiedzieć nic głupiego ani nie mówić aluzji z podtekstem seksualnym - ej, spokojnie, nie musisz się tego wstydzić. To jak? Fajny jest, no nie?
Pokiwałem nieśmiało głową. Faktycznie, mężczyzna był całkiem całkiem. Aż bym brał.
-Co tak szepczecie? Powiedz na głos, pośmiejemy się wszyscy! - powiedział Harry cytując dzisiejszy tekst dnia naszej nauczycielki od matematyki.
-Nic, nic – powiedział szybko Louis – obgadujemy tylko tą blondynę z sztucznymi piersiami.
-Aaa ta. Już ja bym się nią porządnie zajął – mruknął oblizując wargi.
Chłopaki widząc to wydali z siebie zbiorowy okrzyk.
-Fuuuj, Styles, jesteś obrzydliwy – napomknął Liam.
-No nie mów, że nie jest fajna?
-Nie, ona jest po pięćdziesiątce. Przecież to mama Stiflera!
-Oj, nie bądź taki sztywny. Gdyby była młodsza sam byś pewnie brał tak, aż by łóżko pod wami trzeszczało.
-Przepraszam bardzo – wtrącił się Zayn, który widocznie wciągnął się w oglądanie tego tandetnego filmu – ja tu się staram oglądać.
Na prośbę chłopaka ucichliśmy i wróciliśmy do oglądania.
-O fuj, weźcie patrzcie na to – Styles wskazał palcem na ekran telewizora. Dwóch całujących się chłopaków* - ale pedały. Kto pisał ten scenariusz w ogóle? Za chwilę zwrócę wszystko co jadłem – teatralnie zasłonił oczy by nie patrzeć na scenę.
Boże, trzymaj mnie, bo za chwilę wstanę i coś mu zrobię za te nietolerancyjne odzywki.
Jednak zacisnąłem zęby i przetrwałem jakoś moment gdy Harry komentował każdą scenę gdzie pojawiali się całujący mężczyźni. On jest żałosny. Ale też przystojny. I fajnie się uśmiecha.
Horan, przestań myśleć i skup się na filmie!
-Co ci przeszkadzają homo? - zapytałem siląc się na obojętny ton by nie pokazać,że jestem maksymalnie wkurzony.
-co? Wszystko. Powinno ich wyzabijać. Albo chociażby pozamieniać ich na seksowne laseczki, które były by wszystkie moje.
Pozostawiłem jego odpowiedź bez komentarza. Już do końca filmu żaden z nas się nie odezwał. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał już kilka minut po dwudziestej drugiej.
-Chłopaki, było zajebiście, ale muszę się już zbierać - spojrzeli na mnie lekko nieobecnym tonem. Najtrzeźwiejsi pozostali Liam, który i tak nie może pić i Louis, który wypił maksymalnie dwa piwa.
-To do jutra - pożegnał mnie jako jedyny Harry.
Pomachałem chłopakom i ruszyłem do wyjścia. Usłyszałem jak ktoś za mną idzie.
-Niall, czekaj - usłyszałem głos Louisa - odprowadzę cię do drzwi.
-Dzięki, aż taki pijany nie jestem - zaśmiałem się.
Wzruszył ramionami i mimo tego co powiedziałem podprowadził mnie do drzwi wejściowych. Otworzyłem je i już miałem wychodzić, ale chłopak zatrzymał mnie chwytając za ramiona i pocałował szybko w usta.
-Odkąd Des nas z tobą poznała wiedziałem,że jesteś inny.
Uśmiechnąłem się lekko zażenowany jego słowami. Aż tak bardzo widać, że jestem gejem?
Nie powiedziałem już nic tylko wyszedłem. Louis nadal stał w drzwiach mimo chłodnego wiatru, który rozwiewał jego włosy. Schodząc z ostatniego schodka i stojąc już na chodniku przed domem, odwróciłem się i posłałem mu swój najlepszy uśmiech.
Mimo krótkiego pocałunku, nie poczułem tych przysłowiowych motylków w brzuchu. Mam nadzieję, że chłopak nie poczuje do mnie niczego więcej. Oby.
Niestety ktoś mnie już oczarował.




*Nie jestem pewna czy w American Pie byli jacyś geje, no ale okej.
Ps. wolicie żeby cały czas Niall opowiadał czy czasem były jakieś narracje innych chłopaków dla urozmaicenia?
A tak w ogóle... możecie polecać moje opowiadanie ludziom, którzy lubią czytać takie coś? :3
Aha, i podajcie jeszcze raz swoje twittery jeśli chcecie być powiadamiane o nowych ;)

niedziela, 25 marca 2012

M'aimes I

No to wracam z Narry'm :) Prolog jak na razie.
Tytuł tego to z francuskiego Pokochaj mnie.
Hope ya like it.
~



Nienawidzę przeprowadzek. Nienawidzę szczerą nienawiścią. Tym razem musiałem opuścić moją kochaną Irlandię i przyjechać tu do Londynu. Rodzice dostali lepiej płatną pracę, więc czemu nie, prawda? Nie chciałem się przeprowadzać. W Mullingar, miałem przyjaciół, znałem większość ludzi. Okej, kłamię. Przyjaciół nie miałem w ogóle. No, może kiedyś. Większość nie zaszczyciła mnie jakąkolwiek cząstką swojej przychylności. Zaczepki,obelgi, głupie hasła wykrzykiwane za mną gdy szedłem korytarzem.
Gej. Pedał. Ciota.
Sam sobie na to zasłużyłem.
Szkolna impreza. Chłopaki z drużyny futbolowej przemycili alkohol i dolali do do napojów przeznaczonych dla uczniów. Wypiłem ich całkiem sporo. Tak,że wyszedłem na parkiet i zacząłem tańczyć w tłumie dziewczyn w rytm głośnej muzyki techno. Później dołączyli do nas rozluźnieni chłopcy, którzy dotychczas podpierali ścianę. Był też tam Victor. Taki szkolny przystojniak co na niego leciały wszystkie cheerleaderki. No i ja. Kompletnie się w nim zauroczyłem.
Ideał chłopaka. Ciemnobrązowe nie za długie loki, szaro-zielone oczy ukryte pod wachlarzem gęstych rzęs.
Miał mleczną, wręcz bladą karnację co dodawało mu jeszcze więcej uroku. A o jego ciele wolę nie wspominać. Idealnie zbudowany, z lekko zarysowanymi mięśniami na brzuchu. Był piękny. O ile o chłopaku można tak mówić.
Ale wróćmy...Vic podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Tańczyliśmy zmysłowo ocierając się o siebie i kradnąc sobie małe, niezauważalne całusy. Prawdopodobnie był tak pijany, że sam nie wiedział czy całuje chłopaka czy dziewczynę. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałem i...pocałowałem go. Nie opierał się co było plusem dla mnie. Trwaliśmy w tym pocałunku może z pięć sekund? Zawsze coś.
Oderwał mnie od siebie gwałtownie i otarł usta wierzchem dłoni, a z jego ust padły najgorsze słowa, które mogłem usłyszeć i, które zniszczyły mi życie w tym liceum.
-Horan, odpierdol się ty pedale! - Wykrzyczał tak żeby wszyscy wokół go wyraźnie usłyszeli.
Rozległy się śmiechy i powtarzanie słów Victora. Pedał. Pedał. Pedał.
Szybko stamtąd wybiegłem z łzami w oczach. Pokazałem jaki jestem słaby.
Pół nocy szlajałem się po okolicznych parkach wstydząc się wrócić do domu choć wiedziałem,że moi rodzice i tak nic nie wiedzą. Prawdopodobnie gdyby wiedzieli,że jestem homo to by mnie zabili. Nie chcieliby odmieńca w rodzinie. Przykre jest to jak społeczeństwo jest zacofane i nietolerancyjne.
Po tym incydencie nie pojawiałem się przez tydzień jak nie więcej w szkole. Przed rodzicami udawałem,że wszystko gra. Rano wychodziłem z domu jak gdyby nigdy nic, a później szedłem na wagary. Jednak sielanka się skończyła po telefonie dyrektorki do mojej mamy.
Szlaban na dwa miesiące i obcięte kieszonkowe. Dziękuję bardzo.
Z wielką niechęcią wróciłem do szkoły. Już od wejścia słyszałem wyzwiska, śmiechy, popychanie. Cała moja szafka była w obraźliwych napisach.
Najgorsze było spojrzenie Victora.
Oblegany przez wianuszek dziewczyn obrzucił mnie triumfującym spojrzeniem.
Popularność robiła swoje. Jako,że nie zaliczałem się do szkolnej elity, w której oczywiście był on, zmieszali mnie z błotem. Czułem się fatalnie. Na tyle fatalnie,że przestałem radzić sobie z tym psychicznie. Miałem ochotę sobie coś zrobić, ale nie miałem dostatecznie dużo siły i odwagi.
Wieść, że się przeprowadzamy spadła na mnie jak łaska z nieba. Chociaż nie cierpię przeprowadzek, ale to już mówiłem.
Tak więc jesteśmy w Londynie. W miłej dzielnicy, która mnie przeraża.
Chociaż lepsze to niż ciągłe poniżanie w Irlandii.
Ojciec zaparkował wreszcie przed naszym nowym domem. Nie różnił się niczym szczególnym od reszty, którą minęliśmy po drodze. Przez resztę godzin rozpakowywaliśmy się.
Później urządziłem swój pokój.
Nagle zawładnął mną taki dziwny wewnętrzny spokój. Wreszcie pójdę do normalnej szkoły gdzie ludzie nie będą wiedzieć o mnie nic. Będę po prostu dla wszystkich tym nowym blondynkiem, który niedawno się przeprowadził do Londynu.
Następnym nic nie znaczącym dla otoczenia dzieciakiem.



poniedziałek, 19 marca 2012

Odcinek 12. EPILOG

Wiem, że nie będziecie zadowolone z tak krótkiego opowiadania :c
Ale serio nie mam pomysłu na dalsze losy chłopaków.

Także enjoy :3



3 lata później
Przez te lata działo się wiele. One Direction wydali dwie płyty. Jedna z nich osiągnęła status złotej z czego chłopcy cieszyli się nad wyraz. Niestety zdarzały się też te mniej szczęśliwe momenty.
Zayn wraz z Tegan podczas pobytu w Hiszpanii wrócili z małą niespodzianką, a mianowicie jego dziewczyna była w ciąży. Pobrali się jeszcze przed porodem. Zayn'owi pozostały jedynie marzenia o całonocnych imprezach, długiego balowania na galach i jako jedyny musiał najszybciej dorosnąć.
Kilka miesięcy później na świat przyszła India.
U Harry'ego i Louisa też nie było tak kolorowo.
W ciągu ich trzyletniego związku rozchodzili się kilkakrotnie jednak za bardzo za sobą tęsknili żeby rozstawać się na dłużej niż tydzień.
Liam nadal nie wybaczył Niall'owi. Tolerowali się jedynie dlatego, że byli razem w zespole.
Niestety przez ciągłe kłótnie dwójki One Direction zawiesili swoją działalność.
Dla chłopaków było to bardziej na rękę. Każdy z nich mógł zająć się swoim życiem prywatnym.
Malik spędzał więcej czasu z żoną i córką.
Można by powiedzieć, że przerwa wyszła co poniektórym na dobre.

*

Harry
-Lou, Lou, Lou, Lou, Lou! No powiedz wreszcie gdzie jedziemy! - Już od dobrej godziny siedzę w aucie i za cholerę nie wiem gdzie mój chłopak ciągnie mnie w sobotni wieczór, który zwykle spędzamy na oglądaniu komedii romantycznych, jedzeniu popcornu i okazjonalnemu kochaniu się do wschodu słońca.
-Nie, Harry, uspokój się wreszcie – powiedział już lekko zirytowanym głosem. Nie dziwiłem mu się. W ciągu całej godziny zadałem mu jedno pytanie dziesięć razy. Nie moja wina, że byłem nadzwyczaj ciekawy i podekscytowany.
Pozwoliłem skupić mu się na jeździe i siedziałem cicho.
Z nudów zacząłem przyglądać się Louisowi. Mimo razem spędzonych trzech lat nadal mi się podobał i kochałem go z dnia na dzień coraz bardziej.
uwielbiałem budzić się każdego ranka przy jego boku. Kochałem każde zbliżenie z nim, każdy seks na zgodę gdy pomiędzy pocałunkami krzyczeliśmy sobie w twarz jak bardzo się nienawidzimy. Moja podświadomość mówiła mi,że wywołujemy te kłótnie tylko dla tego seksu.. Jesteśmy popieprzeni, wiem.
-Co tak patrzysz? - zapytał spoglądając to na mnie to na drogę przed nim.
-Nie mogę patrzeć na mojego chłopaka? - odparłem z udawanym oburzeniem.
nie odpowiedział. Zauważyłem,że skręcił w wąską leśną drogę. Nagle oprzytomniałem. No tak! Tędy jechało się do domku letniskowego Zayn'a i Tegan.
Raczej to nie był domek. To był dom. Duży, z wielkim ogrodem, basenem i małym stawem z długim pomostem.
Wjechaliśmy na podjazd.
Z daleka widziałem,że dom był jasno oświetlony, w oknach raz po raz widziałem przechodzących ludzi, grała głośna muzyka. Rozpoznałem to po płynących basach. Lou wysiadł, przeszedł wokół samochodu i otworzył mi drzwi.
-Zapraszam - ukłonił się szarmancko i podał mi dłoń.
-Ależ dziękuję - ująłem jego szczupłe palce i zapukałem w drewniane drzwi. Chwilkę później otworzył nam Malik z córką na rękach. Mała uściskała swoimi drobnymi rączkami i weszliśmy do środka. ByŁy tam same znajome twarze. Wszyscy nasi znajomi.
Zauważyłem siedzącego Niall'a na tarasie z drinkiem w dłoni. Pomachałem mu. W odpowiedzi wygiął usta w lekki łuk.
Koło kominka stał Liam i rozmawiał z Blue, naszą wspólną znajomą.
Przeleciałem wzrokiem po poszczególnych twarzach żeby szybko poprzypominać sobie ich imiona. Brian, Mikey, Anne, Destiny i inni. Stara paczka, z która jeszcze utrzymujemy kontakt.
Poczułem,że Louis chwyta mnie za dłoń i ciągnie do barku z alkoholami. Nalał nam po kieliszku szampana. Upiłem łyk.
-No i po co tu przyjechaliśmy? Mogłeś mi od razu powiedzieć,że jedziemy do Malików, a nie robić z tego takiej tajemnicy - powiedziałem lekko zirytowany tą sytuacją.
-Kotku, pamiętaj,że wieczór się jeszcze nie skończył - powiedział tajemniczo i wmieszał się w tłum tańczących ludzi.
Stałem tam zdezorientowany i wpatrzony w niego.
Jak zwykle tańczył nieziemsko. Kręcił biodrami co chwila przejeżdżając dłonią po swoim ciele.
Zatrzymał ją w okolicy krocza i spojrzał prowokująco na mnie. Momentalnie oblał mnie zimny pot i upiłem łyk szampana zawstydzony jego osobą. Znamy się już wieki, jesteśmy ze sobą trzy lata,a ja nadal rumienię się na jego widok. Czuję się jak zakochana nastolatka, chociaż okres nastoletni przeszedłem już dawno. normalni dwudziestojednoletni faceci się tak nie zachowują.
ale cóż, bywają wyjątki. To przez ciebie Tomlinson! Ty seksowny dupku, który sprawiasz,że czuję się jak zawstydzona dziewczynka.
Puściłem mu oczko i jednym łykiem dopiłem resztę szampana. Nalałem sobie jeszcze trochę i ruszyłem do samotnie siedzącego przy otwartym tarasie Nialla. Usiadłem koło niego na wygodnej pufie.
-Siemasz, stary - przywitałem się znowu. - czemu się nie bawisz?
-Nie mam ochoty - odparł nikłym głosem, ledwo go usłyszałem. Chyba nie miał ochoty na rozmowę, bo w jego głowie na sto procent nadal siedział Liam i uparcie nie chciał wyjść. Okej, może miałem czasem wyrzuty sumienia za to,że ich skłóciłem, tym samym pozbawiając zespołu dwóch wspaniałych głosów, ale gdyby nie to nie był bym z moim Louisem.
Tak, wiem, jestem egoistą zapatrzony tylko w swoje szczęście. Zabijcie mnie. Ale...chyba pora żeby ta dwójka wreszcie zamieniła kilka słów od tych dwóch lat. Notabene od zawieszenia działalności zerwali ze sobą jakiekolwiek kontakty.
Widząc zbolałą minę Nialla objąłem go ramieniem po przyjacielsku.
-Ej, słuchaj. Wiem,że wracam do tego po raz setny, ale naprawdę nadal mi przykro.
-Daj już spokój, to nie ważne.
-Niall, słyszysz siebie? - zbulwersowałem się. - widzę jak za nim tęsknisz. I nie zaprzeczaj. Nie sądzisz,że obydwoje jesteście na tyle dorośli żeby wreszcie podać sobie rękę na zgodę? ile wy ze sobą nie rozmawialiście? Dwa lata! Więc proszę cię, nie denerwuj mnie już bardziej i chcę cię potem zobaczyć jak z nim rozmawiasz. Jesteście moimi przyjaciółmi i kocham was jak nic innego na świecie - zakończyłem swój wywód i otarłem lekko wilgotne oczy. Ale wstyd. Wzruszyłem się.
-Harry...dziękuję - nachylił się aby mnie przytulić.-postaram się jeszcze dziś coś zrobić.
-Zuch chłopak - powiedziałem uszczęśliwiony widząc zmianę nastawienia chłopaka i wstałem. - a teraz wybacz, zostawię cię samego, bo widzę,że mi James podrywa mojego kociaka.
Zostawiłem Nialla na tarasie, a sam wmieszałem się w małą grupkę tańczących i objąłem Louisa od tyłu. Położyłem głowę na ramieniu mojego ukochanego i powiedziałem do tańczącego z nim blondyna.
-Wybacz Jamie, ale ten pan dziś jest mój - zaśmiałem się i pocałowałem go w szyję.
chłopak uśmiechnął się ze zrozumieniem i dołączył do tańczącego nieopodal innego blondyna. Zmieniłem pozycję tak,że teraz stałem naprzeciw niego bardzo blisko i obejmowałem go za szyję. Poczułem,żd jego ręce zaciskają się na moich biodrach.
-Jak jeszcze raz zobaczę cię z kimś innym to już więcej ci nie obciągnę - zagroziłem siląc się na poważny ton.
-Och, proszę proszę, ktoś tu jest zazdrosny.
-Może i tak, ale ta zazdrosna osoba ukazuje tym jak bardzo kocha - wyszeptałem mu wprost do ucha muskając swoimi wargami raz po raz płatek jego ucha. Mimowolnie zadrżał pod wpływem tego minimalnego dotyku. - Nawet nie wiesz jak bardzo mam teraz na ciebie ochotę.
-Och, uwierz mi, wiem to. A raczej czuję - spojrzał wymownie w dół moich spodni.
-Uh! To twoja wina, widzisz jak na mnie działasz - powiedziałem i wpiłem się w jego wargi.
Kocham go całować. Nadal dziwię się sobie,że tak długo broniłem się od tego uczucia.
Piosenka się skończyła, a my usiedliśmy przy stoliku wraz z Zayn'em i Tegan.
-Zdenerwowany? - zagaił Zayn do Louisa. O czym oni mówią? Czuję się nie w temacie.
-Bardzo. Aż za bardzo.
-Oj, Lou, ogarnij się, wszystko pójdzie idealnie - powiedziała żona Malika.
-Ekhem - chrząknąłem znacząco - można wiedzieć o co chodzi?
-Nie! - odparła mi chórem cała trójka.
będąc na przegranej pozycji, chwyciłem za nowy kieliszek z szampanem i przytuliłem się w louisa z naburmuszoną miną.
*
Niall
wWiąłem sobie do serca słowa Harry'ego.
Muszę do niego iść, porozmawiać, przeprosić.
Wstałem z pufy. Jak gdyby na moje zawołanie za mną stał Liam.
-hej - przywitał się nieśmiało - możemy porozmawiać? Chyba mamy sobie co nieco do wyjaśnienia.
Skinąłem twierdząco głową. Usiadłem na swoim starym miejscu, a on zmieścił się jakoś obok.
teraz, stykając się ramię w ramię miałem ochotę rzucić się na niego, całować i mówić jak mi przykro.
-Jak tam u ciebie? - z fantazji wyrwał mnie jego głos.
-Leci jakoś - odparłem bez zbytniego przekonania w głosie.
-Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć - powiedzieliśmy jednocześnie. parsknąłem lekkim śmiechem.
-Okej, mów pierwszy – powiedziałem.
Liam westchnął i spojrzał mi w oczy.
-Wiesz, nie chciałem tego wszystkiego. Zareagowałem wtedy zbyt gwałtownie nawet nie dałem ci się wytłumaczyć, nie dopuszczałem do siebie myśli, że ty i Louis to przeszłość. Przepraszam.
Nie chciałem wygłaszać zbędnego kazania. Nawet Nie miałem na to pomysłu.
-Wróć do mnie - zaryzykowałem - nawet nie wiesz jak za tobą tęsknię. I nadal cię kocham. Nieprzerywanie od tych pieprzonych trzech lat - głos mi się załamał i schowałem twarz w dłoniach. A jeśli on nie będzie chciał do mnie wrócić? Jak powie,że kogoś już ma i nie chce nic zmieniać. Albo...jeśli powie żebyśmy zostali przyjaciółmi? Kurwa, nie myśl tyle Horan.
Wziął twarz w swoje dłonie i zmusił mnie żebym spojrzał w jego oczy.
-Ucieknij ze mną - wyszeptał. Mój Boże...pamiętał.
-Kiedy tylko chcesz...
Bez jakiegokolwiek pozwolenia wpiłem się w jego wargi. Długo nie czekałem, aż odwzajemni pocałunek.
niestety romantyczną chwilę przerwał nam Louis stukający łyżeczką o pusty kieliszek żeby zwrócić na siebie uwagę wszystkich.
*
Harry
Louis stał na kilku wyższych stopniach schodów. Wszystkie twarze były zwrócone ku niemu.
-Harry, mógłbyś tu podejść?
przeszedłem przez tłum zgromadzonych wokół Louisa i stanąłem koło niego.
-zapewne wszyscy wiecie - zwrócił się do zebranych - jak bardzo kocham Harry'ego. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego. Kocham go całego. Jego uśmiech, to w jaki sposób się śmieje, jak się rumieni na każdy usłyszany komplement. Ale nie jest też idealny. Nienawidzę kiedy zostawia wszędzie brudne rzeczy, jak wyjada w nocy ciasteczka z szafki, a potem zostawia okruchy, które ja muszę sprzątać. I jestem też cholernie zazdrosny o to jak patrzą na niego inni faceci. Ale te wszystkie rzeczy sprawiają, że kocham go nade wszystko. I wiem,że obydwoje jesteśmy jeszcze trochę za młodzi, ale nie mogę dłużej czekać - Lou sięgnął do kieszeni swojej marynarki i wyciągnął małe czerwone pudełko. Moje serce zaczęło szybciej bić, w brzuchu poczułem miłe mrowienie. Podejrzewałem co się zaraz stanie.
brunet ukląkł przede mną.
-Harry, kochanie, wyjdziesz za mnie? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po takim czymś nie mogłem odmówić. Moje oczy momentalnie zrobiły się mokre. Pozwoliłem płynąć łzą.
-tak! Kurwa, tak! - powiedziałem, a raczej bardziej wykrzyczałem.
Lou wstał i założył mi srebrno-czarną obrączkę i podniósł się z klęczek. Otarłem łzy,rzuciłem się na niego i zacząłem obsypywać jego twarz pocałunkami.
Wokół siebie słyszałem czułe westchnienia i brawa.
przestałem go całować i pociągnąłem go w górę schodów do jednego z pierwszych pokoi. Sypialnia Zayn'a i Tegan.
Pchnąłem Lou na łóżko i usiadłem na jego biodrach.
Spojrzałem na obrączkę i znowu poczułem łzy w oczach.
-Ej, kociaku, no nie płacz - Louis podniósł się do pozycji siedzącej przez co zsunąłem się na jego uda i przytulił mnie mocno do siebie. - albo wypłacz się. -westchnął zrezygnowany.
-Lou, ja po prostu jestem...szczęśliwy - pociągnąłem nosem i otarłem łzy w koszulę bruneta.
-wiem skarbie, ja też - posłał mi uśmiech, którym darzył tylko mnie - ale wyobraź sobie jaka męczarnia czeka cię przy mnie po ślubie.
-Przy tobie wszystko wydaje mi się rajem.
Louis uśmiechnął się słysząc te słowa i wpił się namiętnie w moje usta.
Teraz do pełni szczęścia nie potrzebowałem już niczego innego.
Mam przy sobie cały mój świat.
Jest idealnie.


KONIEC.



Słodko i wszystko dobrze się skończyło :3

Aha, a co do drugiego opowiadania...
Wybrałam ZIALL'A ! Bo Nialler i Zayn jakoś idealnie mi pasują do roli ;)
Spodziewajcie się epilogu jakoś za dwa tygodnie? Tydzień? Nie wiem.
Ale chwilowo Was żegnam.
I chciałabym podziękować wszystkim komentującym <3
Gdyby nie komentarze i te 5000 tysięcy wejść na bloga nie chciałoby mi się tego pisać.
Kocham Was ! :D

EDIT!
JEDNAK NARRY.

sobota, 17 marca 2012

Odcinek 11.

Za dużo wulgaryzmów i niektórych nieodpowiednich słów.
Alee...niektórzy się wreszcie doczekali! :D



Louis
Nie spałem całą noc czekając, aż wróci Harry. Około czwartej, kiedy robiło się już widno usłyszałem zgrzyt klucza w drzwiach. Szybko zbiegłem. I nie myliłem się. W przedpokoju ledwo stał Styles. W świetle rzucanym przez latarnię zauważyłem,że ma czerwone ślady na policzkach i kilka zadrapań.
Próbowałem wypytać go co się stało, ale całkowicie mnie zignorował i poszedł do swojego pokoju, sprawnie mnie wymijając.
Dobrze, niech się nadal boczy o tą pustą blondynę. Rozumiem gdyby był zazdrosny jakbym na przykład pieprzył w tej łazience faceta, no ale żeby o dziewczynę? Skoro doskonale wie,że bardziej mnie ciągnie do facetów. Kobiety były tylko przykrywką dla mediów.
Ta cała sytuacja robi się już żałosna. Nie łatwiej było by po prostu porozmawiać, przyznać się i wyznać sobie tą dożywotnią miłość? Ale nie. Pan szanowny Harry Styles zawsze musi mieć jakiś problem i wszystko utrudniać.
No, ale okej. Ja nie będę wymagać dużo od emocjonalnie rozchwianego osiemnastolatka.
Podobno ludzie w jego wieku dopiero odkrywają swoją seksualność.
Ale jak wytłumaczyć to,że mnie pocałował? Tak mu się nagle zachciało?
Niedorzeczność.
Muszę z nim dziś porozmawiać. Mam już dość tego wszystkiego.
Chcę go wreszcie wziąć w ramiona, przytulić, pocałować i powiedzieć,że wszystko będzie dobrze, bo ma mnie.
Że go nigdy nie opuszczę, bo cholernie go kocham jak nigdy nikogo.
Ale on tego nie widzi, zaślepiony bezpodstawną zazdrością.
Otwarcie powiem, że jest żałosny. Wszystko jest żałosne!
W takich chwilach jak te żałuję, że nie jestem hetero. Nie byłoby takich kłopotów. Miałbym kochającą dziewczynę, która zrobiłaby dla mnie wszystko i wzajemnie. Ale nie. Bo ja musiałem akurat się zakochać w przyjacielu, który w dodatku sam nie wie czego chce, mówi jedno, a robi drugie. Czasem chciałbym wiedzieć co się dzieje w jego głowie. Wejść do niej, ogarnąć sytuację, wyjść i wyprostować wszystkie sytuacje, które go męczą.
Zaczynam myśleć jak kompletny czubek. Widzisz Styles? Pieprzysz mi w głowie.
*
Puk puk. Nie odpowiedział. Próbuję drugi raz.
Bez jego pozwolenia otwieram powoli drewniane drzwi. Widzę go. Siedzi oparty o ramę łóżka. W dłoni trzyma swojego iPoda. Na uszach ma swoje ulubione białe słuchawki. Słyszę ciche basy piosenki. Patrzy na mnie spod swoich długich rzęs. Obrzuca mnie obojętnym spojrzeniem i wraca do wpatrywania się w niewielki wyświetlacz.
Podchodzę do niego i zdejmuję słuchawki, co spotyka się z cichym protestem z jego ust.
-Możemy wreszcie spokojnie porozmawiać? - Pytam.
Wzrusza ramionami, lecz po chwili odkłada wszystko czym był zajęty i wpatruje się we mnie wyczekująco. Chwilę wpatruję się w jego zielone oczy, które tak uwielbiam.
Jednakże teraz widziałem w nich smutek, ból i rozczarowanie. Rozczarowanie prawdopodobnie moją osobą.
-Mów - mówi obojętnym tonem.
Wziąłem głeboki oddech żeby dodać sobie odwagi i nie stchórzyć mówiąc jakieś wymijające głupstwo.
-chciałbym cię przeprosić. Za wszystko. Ale teraz to co ci powiem nie będzie takie miłe. I wiesz co? Będę miał głęboko w powarzaniu to jak się poczujesz. - mimo to,że było mi go wcześniej żal przez to jak go potraktowałem musiałem mu powiedzieć coś to kumulowało się wewnątrz mnie już od dłuższego czasu.- powiem ci tylko tyle,że mam dość twgo jak mnie traktujesz, jak bawisz się moimi uczuciami i zarzekasz się,że nic do mnie nie czujes choć jest kompletnie na odwrót.twoje zachowanie jest żałosne. I nie powiem,że moje było idealne, bo wiem,że zachowałem się jak idiota umawiając się z tymi wszystkimi dziewczynami, ale to było tylko dla tego żeby o tobie zapomnieć albo zrobić ci cholernie na złość! - już prawie krzyczałem wyrzucając z siebie te wszystkie słowa.
- i wiesz dlaczego ci to mówię? - kontynuowałem. - bo cholernie mi na tobie zależy. A patrząc na twoje zachowanie nie zaprzeczaj,że tobie nie.
-nie zal... - przerwał mi.
-przestań do cholery kłamać! Po co to wszystko? Jak ci nie zależy to po co przychodziłeś codziennie do szpitala i mówiłeś,że mnie kochasz? Tak tylko dla zabawy? Kręci cię ranienie ludzi, którzy cię kochają? I powiedz coś w końcu! Nie patrz się na mnie jak na idiotę! - wykrzyczałem mu w twarz.
wstał i w ciągu sekundy stał przede mną.
-Powiedziałbym gdybyś mnie dopuścił do głosu i nie pieprzył ciągle o tym bezsensownym uczuciu!
-Bezsensownym? - Sztuczny i gorzki śmiech wydobył się ze mnie. - Ja ci powiem zaraz co jest bezsensowne. Ty! Ty i te twoje głupie gierki pod tytułem ''zakocham się w Louisie, ale będę udawać,że tak nie jest'' - mówiąc to zrobiłem cudzysłów w powietrzu.
My już nie rozmawialiśmy normalnie. My się na siebie wydzieraliśmy niczym Britney Spears i jej mąż przy podziale majątku. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się trącając mnie lekko w ramię.
-Boże, aż na dole was słychać! - Powiedział z wyrzutem Liam. Niall, który stał za nim twierdząco pokiwał głową. - O co tym razem?
-Nie wasza pierdolona sprawa - wycedził przez zęby Curly i wyszedł z pokoju.
Trzask drzwi.
Spojrzeliśmy na siebie. Po minie Liama wiedziałem co chciał mi powiedzieć.
-Tak, wiem. Znowu spieprzyłem - westchnąłem. - Jeśli nie wróci za dwie godziny idźcie go szukać. Ze mną pewnie nie będzie chciał rozmawiać.
Obydwoje równo kiwnęli głowami. Uśmiechnąłem się widząc tą zgodność. Są dla siebie idealni.
Zrobiło mi się ciepło na sercu widząc jak mój Nialler jest szczęśliwy.
Przeprosiłem ich i wyszedłem z pokoju Harry'ego. Wróciłem do siebie i rzuciłem się na łóżko.
Jedną ręką odszukałem leżącego gdzieś na nocnym stoliku telefon i słuchawki.
Włączyłem pierwszą lepszą piosenkę. Chciałem przestać myśleć o chłopaku, ale niestety nie udawało mi się to. Czemu on musi być taki uparty? Szkodzi sam sobie. Tak to już dawno moglibyśmy być szczęśliwi. Głupi uparciuch.
Tak szczerze to jestem zmęczony tym wszystkim. Chciałbym wrócić do sytuacji sprzed roku. Wtedy wszystko było w porządku. Osoba, która wtedy dawał mi szczęście jest szczęśliwa z kimś innym. Choć nadal podnosi mnie na duchu i zawsze jest gotowy pocieszyć mnie to wiem, że nie mogę tak po prostu podejść do niego i pocałować. Potem zdjąć wszystkie ubrania i...
Nie ważne. Kocham Harry'ego, więc nie powinienem wracać do przeszłości.
Louis, przestań myśleć.
Zamknąłem oczy.


*

Niall
Cicho zapukałem do pokoju Louisa i wszedłem.
Leżał na łóżku i rytmicznie kiwał głową do piosenki. Zauważył mnie i ściągnął słuchawki.
-Słońce, my z Liam'em idziemy szukać twojego chłopaka – powiedziałem puszczając mu oczko.
Powiedział tylko żeby go informować w razie czego i wyszedłem.
Na dole czekał już na mnie ubrany brunet. Chwyciłem go za rękę i wyszliśmy z domu.
Najpierw skierowaliśmy się do ulubionej kawiarni Harry'ego. Fancy. Nie było go.
Tak szczerze to nie wiedzieliśmy gdzie go szukać.
Poczułem wibracje w kieszeni. SMS od Lou.
Park.
Chociaż jedna wskazówka. Pociągnąłem mojego chłopaka w stronę przejścia dla pieszych i ruszyliśmy w stronę parku.
-A jeśli go tam nie będzie? - Zapytał bez przekonania Liam.
-To będziemy szukać gdziekolwiek byleby go znaleźć. Nie pozwolę żeby Lou ciągle przez niego cierpiał. Przeproszą się jeśli nawet miałbym każdego zmusić – powiedziałem hardo. Weszliśmy do parku. Przystanęliśmy i rozejrzałem się wokół. Był całkiem wielki. I gęsty. Za dużo drzew!
-Niall, musimy się rozdzielić. Szybciej nam pójdzie – zaproponował.
-Okej – cmoknąłem go szybko w usta i rozeszliśmy się.
Ruszyłem w stronę wielkiego wzniesienia. Z trudem się na nie wdrapałem. Stanąłem na szczycie i zgiąłem się łapiąc się za kolana dysząc ciężko. Muszę popracować nad kondycją.
Uspokoiłem oddech i rozejrzałem się wokół siebie. Nad fontanną nie było nikogo. Plac zabaw tak samo pusty. Pod rozłożystym drzewem siedziała mała kuląca się postać z loczkami na głowie.
Zbiegłem zboczem i ruszyłem do niego. Z daleka mogłem już zauważyć dym unoszący się nad jego głową. Palił? Boże, następnym.
Przyśpieszyłem kroku. Chwilę później byłem już przy nim.

Harry
-Czemu uciekłeś? - Zapytał mnie blondyn.
Nie chciałem odpowiadać na to pytanie ponieważ sam nie wiedziałem czemu. Zachowanie godne pożałowania.
-Mam dość – słowa same wypłynęły z moich ust. - To wszystko jest takie dziwne i popieprzone. Kocham go. Serio to powiedziałem?
Blondyn pokiwał głową.
-Czemu mu tego nie powiesz?
-Gdyby to było takie łatwe – zaciągnąłem się gorzkawym dymem. Chwilę potrzymałem go w płucach i wydmuchałem przed siebie, z dala od Niall'a. Wiedziałem, że nienawidzi papierosów. - Po prostu się boję. Boję się zaangażowania i związku. I odrzucenia. Sam już dokładnie nie wiem czego.
-Czasem warto zaryzykować i dopiąć swojego – no co ty nie powiesz, blondynku. - Wiesz co? Wiedziałem, że zranisz Louisa. Gdy jeszcze byliśmy razem powiedział mi, że będzie o ciebie walczyć mimo wszystko. Mimo że go zranisz on zawsze będzie się o ciebie starać póki nie będziesz jego.
Wyrzuciłem do połowy wypalonego papierosa i spojrzałem na niego pytająco. Że on niby był z Louisem? Owszem, zauważyłem, że kiedyś byli jakoś blisko siebie, ale nie byłem specjalnie zazdrosny, bo wiedziałem, że to nic takiego. Po prostu się przyjaźnili. Jakże się myliłem.
Gwałtownie wstałem i spojrzałem na blondyna. Widziałem, że żałuje powiedzenia mi tego.
-Niall. Nie podejrzewałem – powiedziałem z wyraźnym obrzydzeniem w głosie. - Jesteś pieprzoną dziwką!
Obróciłem się od niego i szybkim krokiem odszedłem. Obszedłem na około wzniesienie. Po chwili dogonił mnie chłopak. Błagał żebym nie mówił nic Liam'owi. Przepraszał mnie płaczliwym głosem. Całkowicie go ignorowałem.
Z daleka zobaczyłem siedzącego na ławce Liam'a. Przyśpieszyłem kroku. Chłopak widząc mnie zerwał się na równe nogi i podbiegł do mnie i blondyna, który ledwo dobiegł do nas.
-Liam, skarbie – powiedziałem przesłodzonym głosem – wiedziałeś może, że nasi kochani chłopcy byli kiedyś razem? Całowali, przytulali, pieprzyli się? - Widziałem znaczne zdziwienie na twarzy bruneta. - Tak, twój Nialler'ek i Louis byli razem. Nie mówił ci o tym? Jakaż szkoda.
Spojrzałem mściwie na blondyna. Miał łzy w oczach. W głębi siebie poczułem obrzydzenie do samego siebie.
-Niall, proszę cię, powiedz mi, że to nie prawda .
Chłopak nic nie odpowiedział. Schował twarz w dłonie. Jego ciałem wstrząsnął szloch.
-Liam...kochanie...Tak mi przykro. Ale to już było dawno i nic dla nie nie znaczyło!
Oj, zaraz się zacznie.
-Chłopaki, to ja was zostawię...- powoli wycofałem się. Nawet nie zauważyli, że sobie poszedłem. W oddali słyszałem ich podniesione głosy.
Wyszedłem z parku i poszedłem do domu wykorzystując to, że długo nie będzie w nim Liama i Niall'a. Wszedłem do domu i ściągnąłem z siebie płaszcz i po cichu poszedłem do pokoju Louisa. Nie pukając wszedłem.
-Harry! Jesteś! - ucieszył się na mój widok.
-Owszem.
Leżał na łóżku. Wykorzystałem to i jednym zwinnym ruchem wskoczyłem mu na biodra i chwyciłem za obydwie ręce uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
-Wiesz - zacząłem niewinnie. - Twój były chłopak się wygadał.
-O czym ty mówisz?
-Och, nie udawaj skarbie – nachyliłem się i mocno pocałowałem jego wargi. Nie byłem już zły. Zły i niepewny tego co czuję. Chciałem się trochę nim teraz pobawić – Niall. Dobry był?
Chłopak się zmieszał.
-To było dawno.
Westchnąłem zirytowany. Pocałowałem go raz jeszcze. Przygryzłem jego wargi. Poczułem pod moimi biodrami,że komuś robiło się ciasno w swoich niebieskich jeansach. I nie tylko jemu. Mimo że nadal trochę było mi przykro, to ta zazdrość wywołana przez to co powiedział w parku Niall podniecała mnie. Zazdrość jest podniecająca.
Frustracja ogarnęła mnie już całkowicie. Nachyliłem się nad nim i wyszeptałem.
-Louis, mimo że jesteś aktualnie w moich oczach zwykłą dziwką, to wiedz, że miałeś rację. Kocham cię. Ale proszę cię, nie rób mi tu teraz zbędnego wywodu. Wiem, że oboje czekaliśmy na to już od dłuższego czasu...- znowu nachyliłem się nad nim i mocno pocałowałem jego wargi . Ta wulgarność była pociągająca. I to jego spojrzenie. Jakby rozbierał mnie wzrokiem. I wzajemnie. - Louis, bo ja już nie wytrzymam.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Kurwa – westchnąłem ciężko zirytowany niedomyślnością chłopaka – pieprz mnie!
Nie czekałem długo na odpowiedź. Zrzucił mnie z swoich bioder i przycisnął do łóżka.
Nie był delikatny. Bolało. Ale podniecało mnie to jeszcze bardziej.
Z głośnym krzykiem oboje doszliśmy w tej samej chwili.
W parę chwil pozbyliśmy się swojej garderoby.
Nie powiem, że nie, ale to była najintensywniejsza rzecz jaka kiedykolwiek doznałem ze strony drugiego chłopaka.
Po wszystkim leżeliśmy spoceni i wtuleni w siebie, a Louis gładził mnie po włosach.
-Długo nam to zajęło.
-Wiem, ale dzięki temu uświadomiłem sobie, że serio cię kocham.
-Och, zamknij się już, ty romantyku – zaśmiał się i pociągnął mnie za włosy żeby mnie pocałować.
Czemu wszystko co robiliśmy było brutalne? Nie wiem, ale podobało mi się to.
Wreszcie ze szczerym uśmiechem na ustach zasnąłem z kimś kogo kocham u boku.

*
Miesiąc później

Blondyn i brunet siedzieli naprzeciw siebie. Na ich odkrytych nadgarstkach nie ma już znaku ich miłości. Nikt nie lubi kłamstwa, prawda? Ale czasem można wybaczyć.
Tylko, że brunet nie umie. Chociaż cholernie tęskni za swoim chłopakiem. Za pierwszą prawdziwą miłością.
-Tęsknię za tobą – szepnął blondyn.
Liam nie odpowiedział. Nie odezwał się do Niall'a od chwili gdy zdarł bransoletkę z dłoni i rzucił nią w oszołomionego blondyna.
-Myślałem, że jestem tym jedynym i wyjątkowym. Mam gdzieś to, że byłeś z nim już dawno. Że nic do niego nie czułeś. Nienawidzę cię, Horan. Nie widzę sensu być nadal z tobą.
Payne zostawił zapłakanego blondyna i ominął go sprawnie.
Ruszył przed siebie nie zwracając uwagi na wołania tamtego.
Nie wiedział gdzie idzie. Nie chciał wiedzieć. Chciał tylko wykrzyczeć każdemu kogo minie, że nadal kocha tego blond idiotę.

Pytanie :3

Hej. Tak właśnie przebiegło mi przez myśl, że jak skończę to opowiadanie zabiorę się za następne.
Oczywiście fabuła i reszta będą dokładnie przemyślane. Nie tak jak to.
Więc...o jakim bromansie chciałybyście przeczytać?
Prócz Larry'ego i Niam'a.
No to czekam na odpowiedzi ;)



Ziam | | | | | | | |
Narry | | | | | | | | |
Zarry | | |
Lilo | | |
Lirry |
Zouis |
Ziall | |
Nouis |
Zouis |

; )

środa, 14 marca 2012

Odcinek 10.

Z góry przepraszam za błędy, nie chce mi się sprawdzać :D
Jeśli lubicie hip-hop polecam przy czytaniu posłuchać tego Peja-Pozwól mi żyć.


Louis
No nie rozumiem go. Głupi czy po prostu świetnie udaje,że to wszystko w szpitalu się nie wydarzyło?
Tysiące aluzji co do tego, a on nic!
Lecz bardziej stawiam na to,że idealnie udaje.
W sumie...jak on mi tak ja jemu. W mojej głowie już tworzył się plan co do wieczornego wyjścia. Ale to dopiero za kilka godzin.
Plan na teraz? Ignorować Harry'ego jak tylko się da.
Wstałem z wygrzanego łóżka, umyłem się, ubrałem w coś w miarę czystego i zszedłem do kuchni skąd dobiegał zapach naleśników z cynamonem.
Już od progu zobaczyłem całą trójkę siedzącą przy stole.
-Dzień dobry, Lou - przywitał mnie Curly z szerokim uśmiechem na twarzy.
Odburknąłem mu coś niewyraźnie i przeszedłem koło niego obojętnie po drodze całując Niall'a i Liam'a na przywitanie w policzki.
Kątem oka zauważyłem zazdrość malującą się na twarzy Harry'ego.
Punkt dla mnie. Cierp kochanie, cierp teraz ty.
Zaśmiałem się gorzko pod nosem i przygotowałem sobie tosty francuskie.
Z gotowym posiłkiem usiadłem koło naszej pary z dala od Harry'ego.
Chwyciłem kubek z herbatą Liam'a co oczywiście nie obyło się bez głośnego ''ej'' i upiłem łyk.
-To jaki dziś klub zaliczamy? - zapytałem.
-Niedawno otworzyli... - zaczął Styles, ale mu przerwałem.
-Nie ciebie pytam - wiem, że to było bardzo nie miłe, ale cóż poradzić.
Z osłupieniem na twarzy wpatrywał się we mnie chwile po czym wstał głośno odsuwając od siebie krzesło i wyszedł z kuchni. Usłyszałem trzask drzwi. Oj, czyżby ktoś tu się obraził? Mam nadzieję.
-No co? - zapytałem widząc spojrzenia chłopaków.
-Mam nadzieję, że za chwilę wstaniesz, wyjdziesz z kuchni i pójdziesz przeprosić Harry'ego – odparł sztywno Liam nie patrząc mi w oczy.
-Chyba śnisz – prychnąłem. Nie zamierzam. Dojadłem do końca tosty i wstałem od stołu.
Wróciłem do swojego pokoju, po drodze zahaczając o łazienkę. Szybki prysznic i znów byłem w pokoju. Otworzyłem wielka szafę i przyjrzałem się uważnie zawartości. To nie. To też nie. Wyrzucałem z szafy co mniej atrakcyjne ubrania i ciskałem nimi w kąt pokoju.
W reszcie w moje ręce wpadły całkiem dobre rurki w miętowym odcieniu. Dobrałem pasującą koszulkę. Omiotłem wszystko jednym spojrzeniem i stwierdziłem, że jest całkiem znośnie.
Przejrzałem się kilka razy w lustrze. Lekkie poprawki. Gotowe.
Odruchowo spojrzałem na zegarek. Dopiero osiemnasta. Naprawdę spędziłem aż tyle godzin od rana na dobieranie ubrań? Boże, jestem gorszy niż Zayn. A propos niego.
Chwyciłem za telefon i wystukałem szybko wiadomość.
Zayn, tam Hiszpania? Pozdrów Tegan xx
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
Jest świetnie, chyba zostaniemy na dłużej. Teg też pozdrawia x
Krótko, zwięźle. Cały Malik.
Znudziło mi się siedzenie w pokoju i podziwianie siebie w lustrze.
Przeszedłem do naszego salonu. Cała sofa dla mnie! Ledwo włączyłem telewizor gdy cała trójka zeszła ze schodów.
-Lou, wyłącz to. Wychodzimy już – powiedział Niall ubierając buty.
Wyłączyłem to wielkie pudło i również ubrałem moje białe Conversy. Na całość zarzuciłem jeszcze jeansową kurtkę.
Na zewnątrz czekała już na nas taksówka.
*
Nie powiem, że nie, ale klub był świetny! Wszystko w neonowych barwach. Grała głośna klubowa muzyka. Na parkiecie było multum ludzi. W powietrzu unosił się zapach ludzkich ciał i mieszanki damskich i męskich perfum. Zamówiliśmy po drinku i usiedliśmy w loży. Z zaciekawieniem rozglądałem się wokół. A raczej szukałem wzrokiem jakiejś w miarę ładnej dziewczyny. Kilka próbowało przyciągnąć do siebie mój wzrok posyłając całusy i machając zalotnie.
Brzydka. W miarę. Brzydka. O, bliźniaczki. Blondynka. Okej, biorę.
-Wybaczcie panowie - przeprosiłem chłopaków i ruszyłem w stronę dziewczyny tanecznym wzrokiem. Na powitanie pocałowałem ją w policzek chociaż w ogóle jej nie znałem.
-Lou - szepnąłem swoje imię w jej ucho.
-Viki.
-Usiądziemy? - Zaproponowałem i wskazałem głową na wysokie krzesła przy barze. Specjalnie wybrałem takie miejsce, aby dokładnie widzieć twarz Harry'ego.
Mimo kilku drinków moja rozmowa z blondynką nie kleiła się za bardzo. Jest jeden sposób. Chwyciłem jej podbródek i przyciągnąłem ją do siebie. Nasze usta się spotkały.
Dziewczyno, więcej błyszczyku się nie dało? Mimo tego nadal ją całowałem. Przechyliłem lekko głowę i spojrzałem na nasz stolik. Curly siedział sam. I zabijał mnie wzrokiem. Cel osiągnięty.
Oderwałem od siebie dziewczynę i zeskoczyłem z barowego krzesła ciągnąc za sobą dziewczynę. Chwyciłem jej dłoń i przedarliśmy się przez tłum w stronę toalet.
Odwróciłem się po raz ostatni i rzuciłem kontem oka na Harry'ego. Mimo błyskającego kolorowego światła widziałem jak jego oczy błyszczały. Ależ to smutne. Tylko się nie popłacz, Słoneczko.
Wepchnąłem Viki do męskiej toalety. Chwyciłem ją za jej wychudzone uda i posadziłem na umywalkach. Oplotła mnie w pasie i przyciągnęła za koszulkę. Wpiła się zachłannie w moje usta. Nawet nie zauważyła, że nie oddawałem pocałunku. Objąłem ją za biodra, a żeby nie stać tak przed nią jak ostatni idiota.
Usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
Momentalnie, całym sobą zaangażowałem się w pocałunek żeby był wiarygodniejszy.
Otworzyłem lekko oczy.
W odbiciu lustra zobaczyłem Stylesa. Spojrzałem na niego lekko zawistnym spojrzeniem. Patrz i cierp, skarbie.
Jego pełne wargi rozchyliły się w zdziwieniu, ale szybko je zamknął i wyszedł trzaskając drzwiami toalety. Oderwałem się od dziewczyny i skierowałem się za chłopakiem.
-Ej! - Usłyszałem za sobą piskliwy głos blondynki.
Zignorowałem go i wyszedłem szybko z pomieszczenia.
Rozejrzałem się po zatłoczonym lokalu w poszukiwaniu loczków.
Stał przy barze trzymając w drżącej dłoni wściekle różowego drinka. Zauważył mnie, ale odwrócił się do mnie plecami.
No i co z tego mam? Chciałem żeby był o mnie zazdrosny, pokazał wreszcie, że choć trochę mu zależy. No i pokazał.
Teraz wiem jak on cierpiał gdy spotykałem się z Libby. Czuję jak go to bolało.
Poczułem jakbym miał związane gardło. Zachowałem się jak pieprzony nastolatek, który chciał zemsty. Jestem idiotą.
Wróciłem do naszego stolika gdzie przytulali się Niall i Liam.
Obydwoje obrzucili mnie pogardliwym spojrzeniem. Jakby wiedzieli co się przed chwila stało.
Dopiłem jakieś piwo, które leżało na blacie przede mną. Odłożyłem butelkę w chwili gdy podszedł do nas Harry.
Nawet na mnie nie spojrzał. Chwyciłem go za rękaw koszuli w tym samym momencie gdy sięgał po swoją marynarkę. Szybko wyszarpał się z mojego uścisku.
-Zostaw mnie - warknął. - Chłopaki, ja się zbieram. Spotkamy się w domu.
Liam kiwnął głową i równo z blondynem pomachali mu na pożegnanie.
Chłopak przebrnął przez tłum tańczących i skierował się do wyjścia.
Zerwałem się z skórzanej kanapy i ruszyłem szybkim krokiem za nim.
W twarz uderzył mnie podmuch zimnego wiatru.
-Harry, zaczekaj! - Zawołałem za nim, ale nawet się nie odwrócił. Zniknął za rogiem. Ne dając za wygraną poszedłem za nim. Dogoniłem go i znów chwyciłem za dłoń. Tym razem mocniej, żeby znowu mi się nie wyrwał.
-Puść mnie do cholery! - Tym razem zatrzymał się i oparł o pobliski ceglany mur. Wyszarpał swoja dłoń i sięgnął do kieszeni spodni skąd wyciągnął małe czerwone opakowanie, które doskonale znałem. Wiśniowe Djarumy.
-Od kiedy ty palisz? - Zapytałem z oburzeniem. Nigdy! Nigdy nie palił w mojej obecności.
-Co się to obchodzi w ogóle? Zostaw mnie po prostu, okej?
Wsadził papierosa do ust i odpalił go. Mocno się zaciągnął i dmuchnął mi wiśniowym dymem prosto w twarz po czym odszedł przed siebie.
Nie chciałem dać mu od tak odejść. Dogoniłem go i dotrzymywałem mu kroku.
-Harry, porozmawiajmy – powiedziałem błagalnie. Nie odpowiedział. Szedł nadal zapatrzony przed siebie i ignorował moje jakiekolwiek słowa. Teraz czułem się winny. Mimo że to to on ranił mnie bardziej, to czułem się nieswojo w tej sytuacji. Nie chciałem, aby był na mnie zły, ale jak widać przez moją głupotę straciłem u niego jakiekolwiek szanse. Gdybym je w ogóle miał.
Zauważyłem, że nie ma już szans na to, aby się odezwał słowem, więc zostawiłem go tam. Na tej ciemnej ulicy, na której nie świeciła się żadna latarnia, a w zaułkach aż roiło się od podejrzanych typów.
-Zobaczymy się w domu - powiedziałem na pożegnanie i złapałem taksówkę. Odjeżdżając odwróciłem się i ostatni raz dziś spojrzałem na oddalającą się postać.
Przepraszam Harry. Przepraszam, że jestem takim idiotą. Po raz kolejny zgromiłem się w myślach.
Założyłem słuchawki na uszy i próbowałem zagłuszyć jakoś natłok swoich myśli.
Byłem już zmęczony tym. Zmęczony miłością, która wcale nie jest taka piękna i cukierkowa.