Witam Was wszystkich! :)
Powiem prosto z mostu i nie będę Was okłamywać - oficjalnie nie będę już pisać M'aimes, bo po prostu nie chcę. To i tak by nie wypaliło. Zwykły spontan. Pomyślałam 'o, napiszę to i to', ale cóż. Nie wyszło.
Jeśli ktoś byłby ciekawy jak potoczyłyby się dalsze losy Niall'a i Harry'ego - proszę:
Nie wiem jak, ale Niall przyznałby się Loczkowi, że jest gejem. Potem losy obróciłyby się tak, że chłopaki zostają skazani na siebie przez kilka godzin ( nie wiem, może zatrzasnęliby się w windzie). Nialler wytłumaczyłby Hazzie, że bycie gejem nie jest złe. Chłopak sceptycznie by do tego podchodził, ale powoli zakochiwałby się z blondynie, a ten pomagałby mu z akceptacją swojej prawdziwej orientacji.
Potem - standardowo problemy z rodziną itp.
No i widzicie. Wcale nie byłoby to takie fajne :)
Nawet mnie samej przestał podobać się ten pomysł, ale jak ktoś z Was chce mogę go oddać.
Tak w ogóle to wolałabym się skupić na Art-Larry, bo to mi chyba lepiej idzie.
Nie usuwam tego bloga, bo jak widzicie po prawej stronie mam całkiem konkretny zapas Bromance ;)
A także chciałabym Was zaprosić na mój nowy projekt
TIME TO SAY GOODBYE
To coś innego niż piszę zwykle. Nic miłego, słodkiego, wesołego.
Tak zostaje mi powiedzieć jedno -
Ciao!
Majls.
One Direction Bromance
To make you feel my love.
niedziela, 10 czerwca 2012
niedziela, 29 kwietnia 2012
Info.
Hej.
Chciałam tylko powiedzieć, że chwilowo zawieszam to opowiadanie z następujących powodów.
Głupio zrobiłam porywając się na pisanie obydwu. Wyszło tak, że na M'aimes nie mam weny, czasu ani ochoty. Miałam niby pomysł na to, ale teraz nie wiem jak to rozwinąć. Miało być ładnie, fajnie, a wyszło jak wyszło. Nijak. Bardzo Was przepraszam - wiem, że czekacie na nowy rozdział, ale w najbliższym czasie niestety się nie pojawi. Aż wstyd mi za siebie. Trzy rozdziały i zawieszam. Kopnijcie mnie w dupę czy coś...?
Ale też chciałabym Wam podziękować za motywujące komentarze i za te 15600 wejść na bloga!
To jest naprawdę miłe :)
Bo one sprawiają, że moja samoocena się stosunkowo podnosi i mam jakąś tam nadzieję, że chyba naprawdę dobrze piszę sądząc po komentarzach i wejściach na bloga.
Więc kończąc - na Love, give me love nadal będę pisać, bo na to jako tako mam pomysły, ale wolę nie zapeszać.
Wiem, że większość z Was i tak tego nie przeczyta, a wielkie litery zawsze rzucą się w oczy, więc...
M'aimes zawieszone.
Chciałam tylko powiedzieć, że chwilowo zawieszam to opowiadanie z następujących powodów.
Głupio zrobiłam porywając się na pisanie obydwu. Wyszło tak, że na M'aimes nie mam weny, czasu ani ochoty. Miałam niby pomysł na to, ale teraz nie wiem jak to rozwinąć. Miało być ładnie, fajnie, a wyszło jak wyszło. Nijak. Bardzo Was przepraszam - wiem, że czekacie na nowy rozdział, ale w najbliższym czasie niestety się nie pojawi. Aż wstyd mi za siebie. Trzy rozdziały i zawieszam. Kopnijcie mnie w dupę czy coś...?
Ale też chciałabym Wam podziękować za motywujące komentarze i za te 15600 wejść na bloga!
To jest naprawdę miłe :)
Bo one sprawiają, że moja samoocena się stosunkowo podnosi i mam jakąś tam nadzieję, że chyba naprawdę dobrze piszę sądząc po komentarzach i wejściach na bloga.
Więc kończąc - na Love, give me love nadal będę pisać, bo na to jako tako mam pomysły, ale wolę nie zapeszać.
Wiem, że większość z Was i tak tego nie przeczyta, a wielkie litery zawsze rzucą się w oczy, więc...
M'aimes zawieszone.
Pozdrawiam, Majls.
Albo Karolina.
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
M'aimes III
Uh, spierdoliłam po całości :C
Enjoy? ;)
~
Enjoy? ;)
~
Wieczorem, a właściwie już w nocy
leżałem w łóżku ze słuchawkami na uszach i za nic na świecie
nie mogłem zasnąć. Po głowie chodziły mi nadal wydarzenia sprzed
kilku godzin, a już szczególnie moje myśli zaprzątał Harry. Tak,
Harry. Nie Louis, chociaż on trochę też. Po prostu zastanawia mnie
to jak można być tak nietolerancyjnym dupkiem jak Styles?
Zrozumiałbym gdyby miał jakieś przykre doświadczenia z
przeszłości, ale żeby tak bez powodu pobić chłopaka, który
tylko wydawał się gejem?
Jest 3.00, a ja myślę o jakimś
pieprzonym homofobie. Ale zasnąć nie zasnę, bo nadal czuję
wilgotne wargi Louisa na swoich.
Co ten chłopak sobie w ogóle
wyobrażał?
Myśli,że jak mnie raz pocałuję to
będę jego. Ha, marzenie.
Mam nadzieję,że ten pocałunek to był
jedynie głupi impuls spowodowany zbytnią ilością alkoholu, bo nie
chcę żeby się we mnie zakochał czy coś podobnego. Nawet nie jest
w moim guście. Grzeczne przylizane włosy, miłe spojrzenie,
przyjazny uśmiech. Może mnie jako gejowi powinni podobać się
tacy, no ale jak widać ten akurat nie trafił w me gusta. Wolę
takich bardziej...męskich? Zadziorne spojrzenie, ten buntowniczy
błysk w zielonych oczach, ciemne kręcone włosy, dołeczki w
policzkach...
Cholera jasna, czy ja właśnie
opisałem tego dupka Stylesa? Nie żebym coś do niego czuł...
Prawie w ogóle go nie znam, a w dodatku przypomina strasznie
Victora. Mam już dwa minusy, które powinny mi obrzydzić
lokowatego. Świetnie, spodobał mi się najbardziej heterycka osoba
na świecie, która zalicza każdą napotkaną panienkę. Czemu
zawsze ja mam to pieprzone szczęście? Moje myśli ociekały ironią
i... Harry'm. Człowieku, wyjdź z mojej głowy i daj mi spać.
Niestety nie tylko Styles nie chciał
żebym zasnął. Usłyszałem dźwięk przychodzącego sms'a, więc
chwyciłem leżący obok telefon i szybko nacisnąłem odpowiedni
guzik.
od: Desire
Ona nie ma co po
nocy robić tylko wiadomości słać? Zirytowany odczytałem
wiadomość z milionem wykrzykników i znaków zapytania.
Lou mi się wygadał!!! OMG! Czemu
mi nie powiedziałeś?!
Szybko wystukałem niezbyt treściwą odpowiedź.
O...?
O tym,że
jesteś gejem! Przecież wiesz, że nie mam nic przeciwko temu xx
Wybacz, nie
wiedziałem czy jestem na to gotowy. W ramach rekompensaty stawiam Ci
obiad w szkole, może być?
Ewentualnie się
zgodzę ;) tylko pamiętaj - nie zarywaj do mojego brata! XD fajnie
mieć przyjaciela geja. A teraz dobranooooc. Widzimy się za 4
godziny xx
Pożegnałem się i rzuciłem byle gdzie telefon. Fajnie, zyskałem
przyjaciółkę, chociaż wolałbym jej brata, ale to taki mały
szczegół.
Ziewnąłem przeciągle i wreszcie zamknąłem moje zmęczone oczy.
*
Promienie rannego słońca nieźle dawały mi po oczach, więc w
końcu postanowiłem je otworzyć, co przeklinałem przez późniejszy
czas.
Jako,że była dopiero siódma nie śpieszyłem się z wyjściem do
szkoły, ale wolałem już teraz iść pod prysznic niż sterczeć
pod drzwiami pół godziny gdy Greg zajmie łazienkę. Cicho
wyszedłem na korytarz i na palcach skierowałem się w stronę
łazienki by nikogo nie obudzić.
W łazience na pralce siedział Pan Miau. Pan Miau to mój kot.
Rodowity kot rasy brytyjskiej dumnie patrzył na mnie swoimi
bursztynowymi oczyma, które zdawały się mówić, a raczej ponaglać
bym wyszedł, aczkolwiek przerwałem mu sen.
-Spokojnie Panie Miau, ogarnę się i już nie nie ma - szepnąłem i
zgodnie z obietnicą uwinąłem się raz dwa.
Kilkanaście minut później w pośpiechu złapałem tost z dżemem i
wybiegłem z domu. Nie chciałem zaliczyć kolejnego spóźnienia.
Przed szkołą spotkałem moich nowych znajomych. Z daleka pomachałem
im i zacząłem wspinać się na schody, raz po raz poprawiając
spadającą torbę z książkami. Zayn dopalił papierosa i wyrzucił
peta gdzieś w równo przystrzyżony szkolny trawnik. Pocałowałem
Désir w policzek na przywitanie, co nie obeszło się bez głośnego
'ooo'.
-Nie zapędzaj się blondynku, bo będę zazdrosny o naszą siostrę
- pogroził żartobliwie Malik.
Pozostawiłem to bez komentarza i zacząłem nowy temat.
-No to jak po wczorajszym? - zapytałem chłopaków.
Kątem oka spojrzałem na Louisa, który błądził wzrokiem
niewiadomo gdzie z dziwnym uśmiechem na twarzy. Muszę potem z nim
porozmawiać, aczkolwiek mam do niego pewne plany.
-Nawet mi nie przypominaj - odezwał się Harry lekko zahrypniętym
głosem - ten, o- wskazał na Malika - zanieczyścił mi całą
łazienkę.
-Posprzątałem! - powiedział, co spotkało się z głośnym
dźwiękiem oburzenia ze strony Loczka.
-No chyba nie! Ja musiałem wszystko robić - powiedział obrażonym
tonem.
-A co powiecie na powtórkę? - zaproponowałem. - Oczywiście, Des,
ty też, nie ma,że nie - zwróciłem się do rudej.
-Pewnie, czemu nie - wzruszyła ramionami.
-Okej, a co proponujesz? - zainteresował się Liam, który do tej
pory siedział cicho na murku i tylko lustrował przechodzące
dziewczyny wzrokiem.
-Coś u mnie, postaram się wyrzucić rodziców na kilka godzin z
domu. Takie małe party dla naszej szóstki - objaśniłem. - tylko
jeszcze nie wiem kiedy.
Wszyscy pozytywnie przyjęli mój pomysł i równo z dźwiękiwm
dzwonka udaliśmy się na lekcje.
Tak jak wcześniej wybraliśmy miejsca na tyłach klasy i
puszczaliśmy mimo uszu słowa nauczyciela, który nieudolnie
próbował nam wbić do głów jakieś wzory, które dla mnie
wyglądały jak hieroglify.
Chciałbym już wakacje. Jedyną pocieszającą myślą było to,że
zaczynały się za miesiąc, który mam nadzieję szybko zleci.
Chłopaki na następnych lekcjach jak zawsze odstawiali niezły cyrk.
Koło dwunastej, gdy nadeszła pora obiadowa, całą grupą
ruszyliśmy w stronę stołówki.
Właśnie rozmawiałem z Liamem o gitarach, (bo jak się okazało on
również grał) gdy poczułem jak Louis chwyta mnie za ramię i
zatrzymuje.
-Dogonimy was - krzykną za chłopakami i Désire, gdy ci już
zniknęli w drzwiach stołówki.
chłopak chwycił mnie za dłoń i poprowadził mnie wgłąb pustego
korytarza. Nie miałem bladego pojęcia co chciał zrobić, ale w
sumie to dobrze,że mnie tu zabrał, bo mogłem już szybciej wdrożyć
swój plan w życie. Chłopak zaciągnął mnie w jakiś odległy
kont i wpił się w moje wargi.
Odwzajemniłem pocałunek, a moje dłonie włożyłem w tylne
kieszenie jego spodni i lekko ścisnąłem jego pośladki. Po jego
ciele przeszedł lekki dreszcz. Louis wplątał swoje palce w moje
włosy (przy okazji niszcząc mi fryzurę) i przyciągnął mnie
bliżej siebie tak, że sykaliśmy się prawie całą powierzchnią
ciała. Nie powiem, że to nie było miłe, bo było. Tylko nie
czułem tego 'czegoś'.
Owszem, Louis był naprawdę seksownym facetem, miłym i w ogóle,
ale miał jedną wadę.
Nie był Harry'm. Tak, uświadomiłem sobie, że zadurzyłem się w
największym homofobie jaki stąpa po Londynie. Miło, nieprawdaż?
Trwając jeszcze kilka minut w takim uścisku zaczęło mi brakować
tchu. Z wielką niechęcią oderwałem się od Louisa.
-Louis - zacząłem mówić, gdy zauważyłem, że oddech chłopaka
się uspokaja. - Podobasz mi się, wiesz?
Kłamstwo wypłynęło z moich ust całkiem naturalnie. Pomyślałem,
że jeśli nie mogę mieć Styles'a to chociaż będę mógł mieć
jego najlepszego przyjaciela.
Chłopak zarumienił się lekko na moje słowa i znów mnie
pocałował. Tym razem bardziej namiętnie i gwałtownie.
Potem uznaliśmy, że należałoby już wrócić do naszej paczki, bo
zaczną coś podejrzewać.
Przy stoliku czekały na nas dwa wolne miejsca, Louis usiadł bardzo
blisko mnie, tak aby mieć dostęp do mojego ciała. Co chwilę
czułem, że łapie mnie za wolną dłoń czy przejeżdża palcem po
wewnętrznej stronie uda, co nie ukrywam, podobało mi się. Może
tylko dlatego, że gdy to robił wyobrażałem sobie, że to Harry...
Co chwilę wyłapywałem wzrok Des, który jakby ostrzegał żebyśmy
się trochę pohamowali.
Przez chwilę poczułem się winny, że wykorzystuję Louisa dla
własnych przyjemności.
Obwiałem się tylko, że chłopak się we mnie zakocha, czego nie
chciałem. Kategorycznie nie!
Chcę go mieć tylko po to, aby zapomnieć o jakimkolwiek uczuciu do
Harry'ego, które powstało w mojej podświadomości.
Będzie trudno. Na co dzień widzę jego twarz, słodkie dołeczki,
oczy o odcieniu świeżej trawy, bujne loki... Tak bardzo przypominał
mi Victora.
Nie chciałem, żeby historia się powtórzyła. Chciałem w końcu
zacząć normalne życie, bez wyzwisk, dręczenia, upokorzenia tylko
przez to, że jestem inny.
A inny nie oznacza gorszy. Inny oznacza wyjątkowy, a o wyjątkowe
rzeczy trzeba dbać, bo prędzej czy później ktoś je zniszczy. Tak
jak zniszczył mnie Victor.
Czas o nim zapomnieć.
Uśmiechnąłem się lekko do Louisa i złapałem go za dłoń pod
stołem co dodało mi trochę otuchy i odgoniło przygnębiające
myśli.
Chociaż Louis nie zastąpi mi Harry'ego, postaram się o nim
zapomnieć. Nie chcę następnych problemów.
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Cześć :)
Mój nowy Larry Stylinson. Na dniach powinien pojawić się tam pierwszy odcinek.
Może Was zainteresuje.
I oczywiście M'aimes będę pisać nadal. Bez obaw :D
KLIK
Mój nowy Larry Stylinson. Na dniach powinien pojawić się tam pierwszy odcinek.
Może Was zainteresuje.
I oczywiście M'aimes będę pisać nadal. Bez obaw :D
KLIK
poniedziałek, 26 marca 2012
M'aimes II
Hej :3
No to pierwszy czy tam drugi rozdział.
Aha, i żeby było jasne: w moim opowiadaniu chłopaki są równolatkami, right?
No i tradycyjnie - proszę o komentarze ;D
Enjoy.
Aha, i podajcie jeszcze raz swoje twittery jeśli chcecie być powiadamiane o nowych ;)
No to pierwszy czy tam drugi rozdział.
Aha, i żeby było jasne: w moim opowiadaniu chłopaki są równolatkami, right?
No i tradycyjnie - proszę o komentarze ;D
Enjoy.
Duży, niczym nie wyróżniający się
budynek szkoły obrośnięty wijącym się bluszczem. Niepewnie
otworzyłem wielkie drewniane drzwi budynku, w którym już dziś
miałem zacząć swoją nieudolną edukację, albowiem uczniem dobrym
to ja nie byłem. Ledwo wyrabiałem na dostateczny nie mówiąc już
o jakiejś wyższej ocenie. Korzystając z okazji,że na korytarzu
było jeszcze w miarę pusto choć zegar wskazywał dokładnie ósmą
czterdzieści pięć, poszedłem do pustego sekretariatu gdzie
siedziała już pijąc poranna kawę pani sekretarka. Albo jak kto
woli pani Wentz sądząc po drewnianej tabliczce z stojącej przed
nią na biurku. Z wymuszonym uśmiechem przedstawiłem się jej. W
zamian dostałem plan lekcji i kluczyk do mojej szafki. Wyszedłem na
korytarz gdzie już roiło się od śpieszących się uczniów i
nauczycieli, którzy śpieszyli z wielkim uśmiechem na twarzy do sal
by przekazywać swoją wiedzę rządnym jej nastolatkom. Tak, jasne.
Poprawiłem spadającą mi torbę na ramieniu i rzuciłem okiem na
plan lekcji. Zajęcia muzyczne, sala 37B. Co za idiota wymyślił
żeby taka lekcja była wcześnie rano? Cóż, są ludzie i stołki.
Czy tam parapety. Nie ważne.
Tylko gdzie do cholery jest ta sala?
Zatrzymałem przechodzącą koło mnie
dziewczynę. Niska, ruda, niebieskooka.
-Hej, nie wiesz gdzie jest 37B-
zapytałem siląc się na bezradny głos.
Dziewczyna w odpowiedzi chwyciła mnie
za rękę i pociągła przed siebie.
Dziwna jakaś. Może nie umie mówić?
Po małym maratonie krętymi
korytarzami chwilę później stanęliśmy przed wyżej wymienioną
klasą. Zapukała cicho i weszła, a ja zaraz za nią. Wszystkie pary
oczu skierowały się na nas. W tym i nauczyciela. Poczułem jego
świdrujący wzrok na sobie.
-Kolejne spóźnienie panno Styles -
powiedział niskim zachrypniętym głosem przenosząc wzrok na
dziewczynę, która stała obok mnie ze spuszczoną głową.
-Bardzo przepraszam, to moja wina,że
się spóźniła - próbowałem jakoś uratować sytuację Rudej.
Nauczyciel westchnął z politowaniem i
usiadł za biurkiem odsyłając nas gestem dłoni do ławek. Zapisał
coś w dzienniku i moment później już stał przy tablicy i
zapisywał temat lekcji. Muzyka współczesna.
Otrzepał palce z białej kredy i odwrócił się do klasy lustrując
ją wzrokiem, który spoczął na mnie.
-Ty - wskazał na mnie - jesteś nowy,
prawda?
Pokiwałem głową.
-Grasz na gitarze jak się nie mylę? -
bardziej stwierdził niż zapytał. Znów pokiwałem twierdząco
głową.
-Tak, na klasycznej.
-Widać. Masz okropne wgniecenia na
palcach od strun. Nie pomyślałeś może żeby poluźnić je trochę
albo wymienić je na nylonowe ?
-Nie, raczej nie - odparłem lekko
zawstydzony swoim brakiem tak łatwej wiedzy. Faktycznie, palce od
grania bolały mnie niemiłosiernie, ale i tak mimo bólu grałem
dalej, ponieważ gitara to jedyna rzecz, którą aktualnie kochałem
nad wyraz. Pozwalała mi przetrwać ten trudny okres w Irlandii.
Profesor Winchester nie miał już do
mnie pytań, więc opadłem na krzesło i wsłuchałem się w monolog
nauczyciela.
Byłem pełny podziwu. Jeszcze nikt tak
jak on nie opowiadał o muzyce z miłością. Moi starzy nauczyciele
zwykle czytali monotonnym głosem kilka zdań z podręcznika o muzyce
klasycznej i na tym kończyła się lekcja. A tu jest inaczej.
Profesor z pełnym zamiłowaniem
opowiadał o charyzmie Freddiego Mercury, o kontrowersjach Sex
Pistols, pięknym, lecz zachrypniętym i wulgarnym głosie Janis
Joplin.
Jeszcze nigdy nie widziałem żeby
jakakolwiek klasa była tak oczarowana wywodem nauczyciela. Gdy
rozległ się dzwonek, gdzieniegdzie usłyszałem pomruki
niezadowolenia z powodu końca lekcji. Wstałem ze swojego miejsca i
ruszyłem do wyjścia za rudą nieznajomą. Chwyciłem ją za ramię.
-Hej, poczekaj - wypadałoby się
chociaż przedstawić, nieprawdaż? Dziewczyna zatrzymała się pod
wpływem mojego dotyku i spojrzała na mnie wyczekująco. Mimo,że
byłem gejem kobiecy wygląd nadal mnie oczarowywał, a muszę
przyznać,że oczy dziewczyny były hipnotyzujące. - Jestem Niall
Horan - przedstawiłem się wreszcie - i dzięki za pokazanie klasy.
Wyszczerzyłem zęby w przymilnym uśmiechu.
-Désir Styles - wyciągnęła do mnie
dłoń, którą od razu uścisnąłem - i nie ma za co. Uniosłem
brew w geście zdziwienia. Désir? Dziwne imię, ale gdzieś już je
słyszałem.
-No co?
-Jesteś francuską?
-Niezupełnie. Mama Francuska, tata
Irlandczyk. Podobno. Zginęli w wypadku gdy miała cztery lata
-powiedziała jakby nieobecnym głosem, lecz szybko się
zreflektowała.
-Za chwilę dzwonek, rusz swój tyłek
Horan, bo nie chcę zaliczyć kolejnego spóźnienia – krzyknęła
na mnie już weselej.
Tak więc powlokłem się za nią do
klasy. Tam też usiedliśmy razem na samym końcu, który był
bezpieczny i odcięty od wzroku nauczyciela.
Zauważyłem,że na drugą lekcję
doszły cztery nowe osoby,a dokładniej chłopaki których nie
widziałem godzinę temu i, których zapewne nie obchodziły zajęcia
muzyczne. Niech żałują. Szturchnąłem Des lekko łokciem i
wskazałem lekkim ruchem głowy na ową fantastyczną czwórkę.
-Co? - zapytała, lecz chwilę później
zreflektowała się pod wpływem mojego wzroku skierowanego na nowych
jak dla mnie chłopaków w modnych bejsbolowych kurtkach - to nasza
szkolna czwórka. Harry Styles to ten w loczkach. Jest moim
przyrodnim bratem. Liam Payne to ten w krótkich na Biebera, widzisz?
- pokiwałem głową - Louis Tomlinson siedzi za moim bratem. I jest
gejem. No i Zayn Malik. Ten z czarnymi postawionymi włosami. Niezłe
ciacho nie do zdobycia - westchnęła ciężko. Czyżby ktoś tu się
zakochał bez wzajemności?
-Jednym zdaniem można powiedzieć, że
są fajnymi i pustymi idiotami.
Wychyliłem się lekko z ławki by
lepiej zobaczyć twarz tego całego Louisa. Lekkie, dziewczęce rysy
twarzy. Przystojny, lecz nie w moim typie. Za to ten z
loczkami...Marzenie, ale zbyt przypominał mi Victora. Na całym
ciele poczułem lekkie ciarki na samo wspomnienie jego osoby.
-Jeśli chcesz opowiem ci o nich
więcej, ale to na przerwie na lunch, bo profesor Estacio patrzy się
na nas jakby chciała zabić – szepnęła i wróciła do robienie
notatek.
Grzecznie przeczekałem nudne wywody na
temat hiszpańskich czasowników nieregularnych i odliczałem minuty
do przerwy wpatrując się w profil twarzy chłopaka z loczkami.
Dwadzieścia minut. Oparłem twarz na
złączonych dłoniach i lekko przymknąłem oczy. Zaraz usnę.
Serio. Na chwilę straciłem łączność ze światem. Ocknąłem się
dopiero wtedy gdy profesor uderzył dziennikiem w biurko by uspokoić
Czwórkę, która zabrała jakiemuś okularnikowi piórnik i rzucali
nim po klasie. Biedak biegał od ławki do ławki by odzyskać swoją
własność. Faktycznie idioci jak to mówiła Désir. Nie była to
jedyna atrakcja na lekcji. Po chwili spokoju chłopcy zaczęli
śpiewać jakąś hiszpańską piosenkę.
-Me gusta marijuana, me gustas tu!
Me gusta colombiana, me gustas tu!
Nie znałem tego
języka, ale łatwo było się domyślić o czym to. Zaśmiałem pod
nosem. Może i głupki, ale zabawowi. Nie będzie z nimi nudno.
Spojrzałem na zegarek, który
wskazywał dwunastą dwadzieścia. Okej, jeszcze pięć minut.
Wytrzymam. Bądź dzielny Nialler, nakazałem sobie. Przymknąłem
oczy jeszcze na chwilkę.
Wybudził mnie długo oczekiwany
dzwonek. Spakowałem książki i wyszedłem z rudą z klasy.
Skierowałem swoje kroki za nią,
aczkolwiek jeszcze nie znam szkoły tak dobrze.
Weszliśmy do dużej stołówki i
wzięliśmy sobie po sałatce. Rozejrzeliśmy się za wolnym
stolikiem.
Jedyny wolny był z Fantastyczną
Czwórką. Des z uśmiechem na twarzy podeszła do nich, a ja za nią
niepewnym i nieśmiałym krokiem.
-Hej, chłopcy. Niezły cyrk na
hiszpańskim odwaliliście – przywitała się. - Przyprowadziłam
ze sobą nowego znajomego. Mam nadzieję, że nie macie nic
przeciwko. - Posłała im uśmiech, któremu nie można było
odmówić. Gdybym był hetero zakochałbym się w niej od pierwszego
spojrzenia.
Chłopcy wskazali nam dwa wolne miejsca
koło siebie. Usiadłem koło Harry'ego. Chyba tak miał na imię o
ile dobrze pamiętam.
-Jestem Niall Horan – kultura wymaga
przedstawienia się, nieprawdaż?
wypowiedzieli swoje imiona po kolei, a
ja starałem się je jakoś zapamiętać.
-Skąd jesteś? - Zapytał Liam. - Po
akcencie wnioskuję,że jakoś z północy (SPR).
-Dokładnie to z Irlandii -
sprostowałem i wsadziłem sobie do ust ostatni liść zieleniny.
Czuję się jakbym był jakąś modelką na wiecznej diecie, a to
wszystko przez mojego lekarza! Powiedział,że mam sporą nadwagę
jak na chłopaka w moim wieku i muszę sprzystopować z obcowaniem z
moją drugą miłością jaką było jedzenie.
Zostało nam jeszcze niecałe pół
godziny wolnego czasu, więc zaczęliśmy rozmawiać na różne
tematy, jedne mniej poważne, drugie jeszcze bardziej bezsensowne.
Chłopaki byli z typu tych ludzi, którzy na codzień mieli idealny
humor, nie okazywali słabości, nie denerwowali się gdy dostali zły
stopień tylko olewali to po całości, ale można było w nich
wyczuć też tą drugą troskliwą stronę, w której są świetnymi
przyjaciółmi. Widać,że długo się znali. Zazdroszczę im takiej
przyjaźni. Ja nigdy takiej nie doznałem. Zwykle byłem pomijany gdy
chodziło o domówki, jako ostatniego wybierano do drużyny, a nawet
zapominano jak mam na imię. Wtedy wołano na mnie 'ej, blondynku,
podaj mi to, przynieś mi tamto, masz może zadanie z angielskiego?'.
Tak, więc widać,że moje życie było do dupy.
z zamyślenia wyrwał mnie głos
mulata.
-Robię dziś u siebie małą imprezę,
wbijesz może? Chcemy cię lepiej poznać czy coś. Wydajesz się
spoko.
Otępiały nie odzywałem się dobre
kilka chwil.
-Coś nie tak? - Zapytał niepewnie.
-Nie,nie,nie - zaprzeczyłem szybko. -
Z chęcią przyjdę.
Wymieniliśmy się z Zayn'em numerami
telefonów. Chwilkę później na mój przyszedł adres chłopaka w
SMSie. Wydawał mi się całkiem znajomy. No przecież! Ja mieszkam
przy St. Helena 15, a on przy 18! To tylko trzy domy dalej.
-W takim razie witam sąsiada! Ja
jestem spod piętnastki.
-Ej, nie mów! To zajebiście, będziemy
mieli do siebie blisko w razie nagłego zaporzebowania alkoholowego -
puścił mi oczko, a ja się zaśmiałem z jego słów, po czym
zwrócił się do pozostałej trójki mówiąc żeby nie zapomnięli
o piwie.
Wykruczali pod nosem coś na kształt
'pewnie', 'jasne' i wrócili do jedzenia swoich frytek.
Akurat gdy tematy do rozmowy się
wypaliły zadzwonił dzwonek informujący o końcu przerwy co nie
obeszło się bez negatywnie nastawionych uczniów co by chcieli,żeby
przerwa trwała wieczność.
Cóż,nie ma tak łatwo niestety.
Całą szóstką wyszliśmy i mozolnym
krokiem ruszyliśmy na ostatnią lekcję jaką była geografia.
Wszyscy usiedliśmy w ostatnich ławkach żeby spokojnie dokończyć
nasze bezsensowne konwersacje.
*
Po lekcjach wraz z Désire poszliśmy
na mały spacer, który zakończył się posiedzeniem w kawiarni na
ciastku i kawie latte.
Odstawiłem na szklany stolik do połowy
pełną szklankę z kawą. Porozmawialiśmy o błahych rzeczach,
dojedliśmy szarlotkę do końca, zapłaciłem za nas oboje i
wyszliśmy.
-Ej, Des - przypomniałem sobie
wreszcie - miałaś mi opowiedzieć coś więcej o nich.
Serio byłem ciekawy jacy są.
Szczególnie intrygował mnie chłopak z loczkami, ale tak bardzo
przypominał mi Victora, że patrzenie na niego aż bolało i
przypominało to całe upokorzenie,którego doznałem ostatnimi
czasy. Ale! Jestem już w nowym miejscu, mam nowych znajomych. Nie
licznych, ale zawsze. I to już w moim pierwszym dniu szkoły.
-Hmm - zamyśliła się chwilę i
zaczęła mówić - chłopcy znają się prawie od zawsze. Poznali
się już w podstawówce i od tej pory trzymają się razem. Każdy z
nich jest inny i wyjątkowy przez co kocham każdego z nich jak
brata. Traktują mnie jak młodszą siostrę. Martwią się o mnie To
miłe z ich strony, prawda?
Mruknąłem w geście zrozumienia.
-Opisz mi ich może jakoś -
zaproponowałem.
-Okej - przytaknęła - no to zacznę
od Liam'a. Jest chyba najcichszy z całej czwórki i zawsze trzyma
się na uboczu. Taka szara myszka z niego, ale mimo to chłopaki go
uwielbiają. No i ma cudowny głos - dziewczyna rozmarzyła i
zamyślała się nad tym co chciała jeszcze powiedzieć.
Chwilę później wylała z siebie
hektolitry słów zachwycających się nad Zayn'em Malikiem i
opisujących jaki on to nie jest wspaniały i cudowny. Zakochana jak
nic!
Louis Tomlinson był gejem co
powiedziała mi już wcześniej. Dusza artysty, wspaniały i
delikatny głos. Łatwo go zranić.
-A Harry...cóż ci mogę o nim
powiedzieć. Jest straszny.
-Czemu?
-Jest typem takiego bad boy'a. Wyrywa
dziewczyny na pęczki i zmienia je jak stare rękawiczki. I jest
homofobem. Heteryk jakich mało - westchnęła ciężko i zapatrzyła
się w dal.
-To jak w takim razie radzi sobie z nim
Louis?
-Harry nie wie. Reszta chłopców też.
Powiedział o tym tylko mnie. I lepiej gdyby Harry o tym nie
wiedział, bo nie chcę wiedzieć co by zrobił Louisowi.
-Co masz na myśli? - zapytałem
szczerze zaniepokojony. Homofob, no pięknie. Nienawidzę takich
ludzi. Nie wiem co innym przeszkadza odmienność. To przecież nic
złego.
-Dwa lata temu nasi rodzice wysłali
nas na taki obóz, po prostu chcieli się nas pozbyć na dwa
miesiące. No i tam był taki chłopak. Patrick chyba. Można by
powiedzieć, że gdyby nie krótkie włosy wyglądałby jak
dziewczyna. W ogóle delikatny jakiś był. No i oczywiście co
pierwsze zaczął robić mój brat?
Wzruszyłem ramionami czekając na
odpowiedź.
-A no, zaczął z niego szydzić. Jaki
on to jest taki, owaki. Później było jeszcze gorzej. Nie wiem co
mu przeszkadzało w tym chłopaku.
-Ale co masz na myśli
'gorzej'?-Zapytałem zaintrygowany.
-Zwyzywał go od gejów, pedałów i
tych podobnych. Nawet nie wiesz jak mi było za niego wstyd.
Wieczorami wymykałam do tego chłopaka żeby go przeprosić za
mojego brata, ale po tym co zrobił mu potem przeprosiny to mało –
widać, że ciężko było jej o tym mówić. Nie dziwię jej się.
Współczuję jej. Brat homofob to najgorsze chyba to może się
przytrafić. - Ale nie zgadniesz co wydarzyło się pod koniec
wyjazdu. Mieliśmy takie małe ognisko pożegnalne. Co jak co, ale
ludzie potrafią się ze sobą zżyć przez dwa miesiące. No, to
wracając...Starałam się ustawić jakoś Harry'ego i Patricka żeby
nie siedzieli zbyt blisko siebie, ale na staraniach się skończyło.
Patrick wstał z swojego miejsca i poszedł po coś, ale tym samym
musiał przejść niestety koło tego idioty. I zaczęło się. Pat
przypadkowo zahaczył biodrem o ramię mojego brata. Ten momentalnie
wstał i bez zastanowienia wymierzył mu cios. Pat jako, że był
drobnej budowy upadł od razu, ale Harry widząc to nakręcił się
jeszcze bardziej i po prostu go skopał. Wyobrażasz to sobie? Kopał
go i wyzywał od pedałów. Próbowałam go jakoś odciągnąć od
tego biedaka, ale odepchnął mnie i upadłam na coś. Nie powiem na
co, bo sama nie wiem. Straciłam przytomność – skończyła
opowiadać.
Pociągnęła nosem i ciężko
westchnął. Zrobiło mi się jej szkoda. Mimo,że jeszcze dobrze
nie znam Harry'ego czuję do niego jawną niechęć. Jak można być
takim idiotą? Prawie zabić kogoś tylko dlatego, że go dotknął.
Okej, rozumiem, że chłopak był inny, a Styles nie toleruje
inności, ale mógł po prostu nie zwracać na niego uwagi, a nie
pokazywać jaki on to jest mega hetero.
Zatrzymałem dziewczynę i przytuliłem
ją do siebie by w miarę moich możliwości poprawić jej humor.
Chwilę później oderwała się ode mnie posyłając marny uśmiech.
Widać, że boli ją sprawa jej brata.
Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę, a
przy okazji Ruda oprowadziła mnie po kilku miłych miejscach w
Londynie i zmyła się tłumacząc, że spotyka się ze swoimi
koleżankami.
Poczekałem z nią na przystanku
autobusowym i ruszyłem do swojego domu.
Przywitałem się z rodzicami, zdałem
szybką relację z pierwszego dnia w szkole i zamknąłem się w
swoim pokoju. Poczułem wibracje w kieszeni.
Zayn
Wbij o 19 ;)
Spojrzałem na zegarek, który akurat wskazywał równa osiemnastą.
Jako, że miałem chwilkę dla siebie. Wziąłem prysznic żeby zmyć
z siebie wrażenia z całego dnia i z ręcznikiem owiniętym wokół
bioder wróciłem do pokoju. Po drodze zatrzymała mnie mama.
-Wybierasz się gdzieś?
-Tak, znajomy ze szkoły mnie zaprosił – wyjaśniłem.
-Cóż...szybko kogoś znalazłeś. Zostawić ci jakieś pieniądze
żebyś z pustymi rękami nie szedł?
W odpowiedzi mruknąłem, że jeśli chce to niech zostawi i zmyłem
się do swojego pokoju.
Wybrałem jakieś pierwsze lepsze rurki i koszulkę polo, a na to
wszystko szary kardigan. Uwielbiam takie swetry. To wszystko
dopełniały białe Conversy za kostkę. Przejrzałem się w lustrze
i byłem już gotowy do wyjścia. Zabrałem przygotowane przez mamę
pieniądze i wyszedłem. Po drodze zahaczyłem o sklep i kupiłem
sześciopak piwa. Niech Bóg błogosławi podrobione dowody osobiste!
Chwilę później już stałem przed domem Malika. Otworzył mi
Louis. Obwiódł mnie wzrokiem, przytulił na powitanie i przepuścił
w drzwiach. Poszedłem do wskazanego mi pokoju. Na grubym dywanie
siedziała już trójka z puszkami piwa w dłoni. Prócz Liama.
-Siema – przywitałem się i postawiłem piwo gdzieś na boczny
stolik.
Styles w zapraszającym geście klepnął dłonią w miejsce koło
siebie. Usiadłem, a Liam rzucił mi puszkę, której zawartość
piłem już chwilę później.
-Nie pijesz? - zwróciłem się do chłopaka.
-Nie może pić – odpowiedział mi za niego Harry.
-Ma jedną nerkę – uzupełnił go Louis, który przysiadł się do
nas.
Pokiwałem głowa ze zrozumieniem.
Chwilę rozmawialiśmy i śmialiśmy się na przemian. Potem
wypytywali o mnie, czemu się przeprowadziłem, skąd i tym podobne.
Kiedy byliśmy już trochę wstawieni od piwa postanowiliśmy
obejrzeć jakąś głupią komedię. Liam podszedł do półki z
filmami i co chwilę rzucał przez ramię tytułami filmów.
-Wywiad
z wampirem?
-Nie! - Krzyknęliśmy chórem.
-Ona
to on?
-Też
nie.
-American
Pie?
-Tak! Kocham to! Tam jest dużo lasek, a jeśli są i one to są też
cycki. Lubię cycki – powiedział Styles z poważną miną jednakże
sekundę później wybuchnął śmiechem, a reszta chłopaków w tym
ja poszliśmy w jego ślady. Payne wsadził płytę do odtwarzacza i
usiedliśmy całą piątką na kanapie.
Louis z trudem mieścił się na małym kawałku siedziska, więc
usiadł mi na kolanach.
Lekko zażenowany spojrzałem na chłopaków.
-Spoko – usłyszałem głos Mulata – on tak zawsze.
Któryś z nich zgasił światło i zaczął się film.
Szczerze mówiąc film mnie całkowicie nudził Wszędzie gołe,
nieszanujące się dziewczyny, które uprawiały seks gdziekolwiek i
z kimkolwiek. Obrzydliwe. Plusem było to, że grało tam kilku
całkiem przystojnych aktorów. Chociaż było na czym oko zawiesić.
-Ten brunet jest niezły, co? - usłyszałem cichy szept Louisa,
który oparł się plecami o moją klatkę piersiową. Przepraszam
bardzo, ale niby skąd on o mnie wie?! Przez cały wieczór starałem
się nie powiedzieć nic głupiego ani nie mówić aluzji z
podtekstem seksualnym - ej, spokojnie, nie musisz się tego
wstydzić. To jak? Fajny jest, no nie?
Pokiwałem nieśmiało głową. Faktycznie, mężczyzna był całkiem
całkiem. Aż bym brał.
-Co tak szepczecie? Powiedz na głos, pośmiejemy się wszyscy! -
powiedział Harry cytując dzisiejszy tekst dnia naszej nauczycielki
od matematyki.
-Nic, nic – powiedział szybko Louis – obgadujemy tylko tą
blondynę z sztucznymi piersiami.
-Aaa ta. Już ja bym się nią porządnie zajął – mruknął
oblizując wargi.
Chłopaki widząc to wydali z siebie zbiorowy okrzyk.
-Fuuuj, Styles, jesteś obrzydliwy – napomknął Liam.
-No nie mów, że nie jest fajna?
-Nie,
ona jest po pięćdziesiątce. Przecież to mama Stiflera!
-Oj, nie bądź taki sztywny. Gdyby była młodsza sam byś pewnie
brał tak, aż by łóżko pod wami trzeszczało.
-Przepraszam bardzo – wtrącił się Zayn, który widocznie
wciągnął się w oglądanie tego tandetnego filmu – ja tu się
staram oglądać.
Na prośbę chłopaka ucichliśmy i wróciliśmy do oglądania.
-O fuj, weźcie patrzcie na to – Styles wskazał palcem na ekran
telewizora. Dwóch całujących się chłopaków* - ale pedały. Kto
pisał ten scenariusz w ogóle? Za chwilę zwrócę wszystko co
jadłem – teatralnie zasłonił oczy by nie patrzeć na scenę.
Boże, trzymaj mnie, bo za chwilę wstanę i coś mu zrobię za te
nietolerancyjne odzywki.
Jednak zacisnąłem zęby i przetrwałem jakoś moment gdy Harry
komentował każdą scenę gdzie pojawiali się całujący mężczyźni.
On jest żałosny. Ale też przystojny. I fajnie się uśmiecha.
Horan, przestań myśleć i skup się na filmie!
-Co ci przeszkadzają homo? - zapytałem siląc się na obojętny ton
by nie pokazać,że jestem maksymalnie wkurzony.
-co? Wszystko. Powinno ich wyzabijać. Albo chociażby pozamieniać
ich na seksowne laseczki, które były by wszystkie moje.
Pozostawiłem jego odpowiedź bez komentarza. Już do końca filmu
żaden z nas się nie odezwał. Spojrzałem na zegarek, który
wskazywał już kilka minut po dwudziestej drugiej.
-Chłopaki, było zajebiście, ale muszę się już zbierać -
spojrzeli na mnie lekko nieobecnym tonem. Najtrzeźwiejsi pozostali
Liam, który i tak nie może pić i Louis, który wypił maksymalnie
dwa piwa.
-To do jutra - pożegnał mnie jako jedyny Harry.
Pomachałem chłopakom i ruszyłem do wyjścia. Usłyszałem jak ktoś
za mną idzie.
-Niall, czekaj - usłyszałem głos Louisa - odprowadzę cię do
drzwi.
-Dzięki, aż taki pijany nie jestem - zaśmiałem się.
Wzruszył ramionami i mimo tego co powiedziałem podprowadził mnie
do drzwi wejściowych. Otworzyłem je i już miałem wychodzić, ale
chłopak zatrzymał mnie chwytając za ramiona i pocałował szybko w
usta.
-Odkąd Des nas z tobą poznała wiedziałem,że jesteś inny.
Uśmiechnąłem się lekko zażenowany jego słowami. Aż tak bardzo
widać, że jestem gejem?
Nie powiedziałem już nic tylko wyszedłem. Louis nadal stał w
drzwiach mimo chłodnego wiatru, który rozwiewał jego włosy.
Schodząc z ostatniego schodka i stojąc już na chodniku przed
domem, odwróciłem się i posłałem mu swój najlepszy uśmiech.
Mimo krótkiego pocałunku, nie poczułem tych przysłowiowych
motylków w brzuchu. Mam nadzieję, że chłopak nie poczuje do mnie
niczego więcej. Oby.
Niestety ktoś mnie już oczarował.
*Nie jestem pewna czy w American Pie byli jacyś geje, no ale okej.
Ps. wolicie żeby cały czas Niall opowiadał czy czasem były jakieś narracje innych chłopaków dla urozmaicenia?
A tak w ogóle... możecie polecać moje opowiadanie ludziom, którzy lubią czytać takie coś? :3Aha, i podajcie jeszcze raz swoje twittery jeśli chcecie być powiadamiane o nowych ;)
niedziela, 25 marca 2012
M'aimes I
No to wracam z Narry'm :) Prolog jak na razie.
Tytuł tego to z francuskiego Pokochaj mnie.
Hope ya like it.
~
Tytuł tego to z francuskiego Pokochaj mnie.
Hope ya like it.
~
Nienawidzę przeprowadzek. Nienawidzę
szczerą nienawiścią. Tym razem musiałem opuścić moją kochaną
Irlandię i przyjechać tu do Londynu. Rodzice dostali lepiej płatną
pracę, więc czemu nie, prawda? Nie chciałem się przeprowadzać. W
Mullingar,
miałem przyjaciół, znałem większość ludzi. Okej, kłamię.
Przyjaciół nie miałem w ogóle. No, może kiedyś. Większość
nie zaszczyciła mnie jakąkolwiek cząstką swojej przychylności.
Zaczepki,obelgi, głupie hasła wykrzykiwane za mną gdy szedłem
korytarzem.
Gej. Pedał. Ciota.
Sam sobie na to zasłużyłem.
Szkolna impreza. Chłopaki z drużyny
futbolowej przemycili alkohol i dolali do do napojów przeznaczonych
dla uczniów. Wypiłem ich całkiem sporo. Tak,że wyszedłem na
parkiet i zacząłem tańczyć w tłumie dziewczyn w rytm głośnej
muzyki techno. Później dołączyli do nas rozluźnieni chłopcy,
którzy dotychczas podpierali ścianę. Był też tam Victor. Taki
szkolny przystojniak co na niego leciały wszystkie cheerleaderki. No
i ja. Kompletnie się w nim zauroczyłem.
Ideał chłopaka. Ciemnobrązowe nie za
długie loki, szaro-zielone oczy ukryte pod wachlarzem gęstych rzęs.
Miał mleczną, wręcz bladą karnację
co dodawało mu jeszcze więcej uroku. A o jego ciele wolę nie
wspominać. Idealnie zbudowany, z lekko zarysowanymi mięśniami na
brzuchu. Był piękny. O ile o chłopaku można tak mówić.
Ale wróćmy...Vic podszedł do mnie i
objął mnie od tyłu. Tańczyliśmy zmysłowo ocierając się o
siebie i kradnąc sobie małe, niezauważalne całusy. Prawdopodobnie
był tak pijany, że sam nie wiedział czy całuje chłopaka czy
dziewczynę. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałem
i...pocałowałem go. Nie opierał się co było plusem dla mnie.
Trwaliśmy w tym pocałunku może z pięć sekund? Zawsze coś.
Oderwał mnie od siebie gwałtownie i
otarł usta wierzchem dłoni, a z jego ust padły najgorsze słowa,
które mogłem usłyszeć i, które zniszczyły mi życie w tym
liceum.
-Horan, odpierdol się ty pedale! -
Wykrzyczał tak żeby wszyscy wokół go wyraźnie usłyszeli.
Rozległy się śmiechy i powtarzanie
słów Victora. Pedał. Pedał. Pedał.
Szybko stamtąd wybiegłem z łzami w
oczach. Pokazałem jaki jestem słaby.
Pół nocy szlajałem się po
okolicznych parkach wstydząc się wrócić do domu choć
wiedziałem,że moi rodzice i tak nic nie wiedzą. Prawdopodobnie
gdyby wiedzieli,że jestem homo to by mnie zabili. Nie chcieliby
odmieńca w rodzinie. Przykre jest to jak społeczeństwo jest
zacofane i nietolerancyjne.
Po tym incydencie nie pojawiałem się
przez tydzień jak nie więcej w szkole. Przed rodzicami udawałem,że
wszystko gra. Rano wychodziłem z domu jak gdyby nigdy nic, a później
szedłem na wagary. Jednak sielanka się skończyła po telefonie
dyrektorki do mojej mamy.
Szlaban na dwa miesiące i obcięte
kieszonkowe. Dziękuję bardzo.
Z wielką niechęcią wróciłem do
szkoły. Już od wejścia słyszałem wyzwiska, śmiechy, popychanie.
Cała moja szafka była w obraźliwych napisach.
Najgorsze było spojrzenie Victora.
Oblegany przez wianuszek dziewczyn
obrzucił mnie triumfującym spojrzeniem.
Popularność robiła swoje. Jako,że
nie zaliczałem się do szkolnej elity, w której oczywiście był
on, zmieszali mnie z błotem. Czułem się fatalnie. Na tyle
fatalnie,że przestałem radzić sobie z tym psychicznie. Miałem
ochotę sobie coś zrobić, ale nie miałem dostatecznie dużo siły
i odwagi.
Wieść, że się przeprowadzamy spadła
na mnie jak łaska z nieba. Chociaż nie cierpię przeprowadzek, ale
to już mówiłem.
Tak więc jesteśmy w Londynie. W miłej
dzielnicy, która mnie przeraża.
Chociaż lepsze to niż ciągłe
poniżanie w Irlandii.
Ojciec zaparkował wreszcie przed
naszym nowym domem. Nie różnił się niczym szczególnym od reszty,
którą minęliśmy po drodze. Przez resztę godzin rozpakowywaliśmy
się.
Później urządziłem swój pokój.
Nagle zawładnął mną taki dziwny
wewnętrzny spokój. Wreszcie pójdę do normalnej szkoły gdzie
ludzie nie będą wiedzieć o mnie nic. Będę po prostu dla
wszystkich tym nowym blondynkiem, który niedawno się przeprowadził
do Londynu.
Następnym nic nie znaczącym dla
otoczenia dzieciakiem.
poniedziałek, 19 marca 2012
Odcinek 12. EPILOG
Wiem, że nie będziecie zadowolone z tak krótkiego opowiadania :c
Ale serio nie mam pomysłu na dalsze losy chłopaków.
Także enjoy :3
Ale serio nie mam pomysłu na dalsze losy chłopaków.
Także enjoy :3
3
lata później
Przez te lata
działo się wiele. One Direction wydali dwie płyty. Jedna z nich
osiągnęła status złotej z czego chłopcy cieszyli się nad wyraz.
Niestety zdarzały się też te mniej szczęśliwe momenty.
Zayn wraz z
Tegan podczas pobytu w Hiszpanii wrócili z małą niespodzianką, a
mianowicie jego dziewczyna była w ciąży. Pobrali się jeszcze
przed porodem. Zayn'owi pozostały jedynie marzenia o całonocnych
imprezach, długiego balowania na galach i jako jedyny musiał
najszybciej dorosnąć.
Kilka
miesięcy później na świat przyszła India.
U Harry'ego i
Louisa też nie było tak kolorowo.
W ciągu ich
trzyletniego związku rozchodzili się kilkakrotnie jednak za bardzo
za sobą tęsknili żeby rozstawać się na dłużej niż tydzień.
Liam nadal
nie wybaczył Niall'owi. Tolerowali się jedynie dlatego, że byli
razem w zespole.
Niestety
przez ciągłe kłótnie dwójki One Direction zawiesili swoją
działalność.
Dla chłopaków
było to bardziej na rękę. Każdy z nich mógł zająć się swoim
życiem prywatnym.
Malik spędzał
więcej czasu z żoną i córką.
Można by
powiedzieć, że przerwa wyszła co poniektórym na dobre.
*
Harry
-Lou, Lou,
Lou, Lou, Lou! No powiedz wreszcie gdzie jedziemy! - Już od dobrej
godziny siedzę w aucie i za cholerę nie wiem gdzie mój chłopak
ciągnie mnie w sobotni wieczór, który zwykle spędzamy na
oglądaniu komedii romantycznych, jedzeniu popcornu i okazjonalnemu
kochaniu się do wschodu słońca.
-Nie, Harry,
uspokój się wreszcie – powiedział już lekko zirytowanym głosem.
Nie dziwiłem mu się. W ciągu całej godziny zadałem mu jedno
pytanie dziesięć razy. Nie moja wina, że byłem nadzwyczaj ciekawy
i podekscytowany.
Pozwoliłem
skupić mu się na jeździe i siedziałem cicho.
Z nudów
zacząłem przyglądać się Louisowi. Mimo razem spędzonych trzech
lat nadal mi się podobał i kochałem go z dnia na dzień coraz
bardziej.
uwielbiałem
budzić się każdego ranka przy jego boku. Kochałem każde
zbliżenie z nim, każdy seks na zgodę gdy pomiędzy pocałunkami
krzyczeliśmy sobie w twarz jak bardzo się nienawidzimy. Moja
podświadomość mówiła mi,że wywołujemy te kłótnie tylko dla
tego seksu.. Jesteśmy popieprzeni, wiem.
-Co tak
patrzysz? - zapytał spoglądając to na mnie to na drogę przed nim.
-Nie mogę
patrzeć na mojego chłopaka? - odparłem z udawanym oburzeniem.
nie
odpowiedział. Zauważyłem,że skręcił w wąską leśną drogę.
Nagle oprzytomniałem. No tak! Tędy jechało się do domku
letniskowego Zayn'a i Tegan.
Raczej to nie
był domek. To był dom. Duży, z wielkim ogrodem, basenem i małym
stawem z długim pomostem.
Wjechaliśmy
na podjazd.
Z daleka
widziałem,że dom był jasno oświetlony, w oknach raz po raz
widziałem przechodzących ludzi, grała głośna muzyka. Rozpoznałem
to po płynących basach. Lou wysiadł, przeszedł wokół samochodu
i otworzył mi drzwi.
-Zapraszam -
ukłonił się szarmancko i podał mi dłoń.
-Ależ
dziękuję - ująłem jego szczupłe palce i zapukałem w drewniane
drzwi. Chwilkę później otworzył nam Malik z córką na rękach.
Mała uściskała swoimi drobnymi rączkami i weszliśmy do środka.
ByŁy tam same znajome twarze. Wszyscy nasi znajomi.
Zauważyłem
siedzącego Niall'a na tarasie z drinkiem w dłoni. Pomachałem mu. W
odpowiedzi wygiął usta w lekki łuk.
Koło kominka
stał Liam i rozmawiał z Blue, naszą wspólną znajomą.
Przeleciałem
wzrokiem po poszczególnych twarzach żeby szybko poprzypominać
sobie ich imiona. Brian, Mikey, Anne, Destiny i inni. Stara paczka, z
która jeszcze utrzymujemy kontakt.
Poczułem,że
Louis chwyta mnie za dłoń i ciągnie do barku z alkoholami. Nalał
nam po kieliszku szampana. Upiłem łyk.
-No i po co
tu przyjechaliśmy? Mogłeś mi od razu powiedzieć,że jedziemy do
Malików, a nie robić z tego takiej tajemnicy - powiedziałem lekko
zirytowany tą sytuacją.
-Kotku,
pamiętaj,że wieczór się jeszcze nie skończył - powiedział
tajemniczo i wmieszał się w tłum tańczących ludzi.
Stałem tam
zdezorientowany i wpatrzony w niego.
Jak zwykle
tańczył nieziemsko. Kręcił biodrami co chwila przejeżdżając
dłonią po swoim ciele.
Zatrzymał ją
w okolicy krocza i spojrzał prowokująco na mnie. Momentalnie oblał
mnie zimny pot i upiłem łyk szampana zawstydzony jego osobą. Znamy
się już wieki, jesteśmy ze sobą trzy lata,a ja nadal rumienię
się na jego widok. Czuję się jak zakochana nastolatka, chociaż
okres nastoletni przeszedłem już dawno. normalni
dwudziestojednoletni faceci się tak nie zachowują.
ale cóż,
bywają wyjątki. To przez ciebie Tomlinson! Ty seksowny dupku, który
sprawiasz,że czuję się jak zawstydzona dziewczynka.
Puściłem mu
oczko i jednym łykiem dopiłem resztę szampana. Nalałem sobie
jeszcze trochę i ruszyłem do samotnie siedzącego przy otwartym
tarasie Nialla. Usiadłem koło niego na wygodnej pufie.
-Siemasz,
stary - przywitałem się znowu. - czemu się nie bawisz?
-Nie mam
ochoty - odparł nikłym głosem, ledwo go usłyszałem. Chyba nie
miał ochoty na rozmowę, bo w jego głowie na sto procent nadal
siedział Liam i uparcie nie chciał wyjść. Okej, może miałem
czasem wyrzuty sumienia za to,że ich skłóciłem, tym samym
pozbawiając zespołu dwóch wspaniałych głosów, ale gdyby nie to
nie był bym z moim Louisem.
Tak, wiem,
jestem egoistą zapatrzony tylko w swoje szczęście. Zabijcie mnie.
Ale...chyba pora żeby ta dwójka wreszcie zamieniła kilka słów od
tych dwóch lat. Notabene od zawieszenia działalności zerwali ze
sobą jakiekolwiek kontakty.
Widząc
zbolałą minę Nialla objąłem go ramieniem po przyjacielsku.
-Ej, słuchaj.
Wiem,że wracam do tego po raz setny, ale naprawdę nadal mi przykro.
-Daj już
spokój, to nie ważne.
-Niall,
słyszysz siebie? - zbulwersowałem się. - widzę jak za nim
tęsknisz. I nie zaprzeczaj. Nie sądzisz,że obydwoje jesteście na
tyle dorośli żeby wreszcie podać sobie rękę na zgodę? ile wy
ze sobą nie rozmawialiście? Dwa lata! Więc proszę cię, nie
denerwuj mnie już bardziej i chcę cię potem zobaczyć jak z nim
rozmawiasz. Jesteście moimi przyjaciółmi i kocham was jak nic
innego na świecie - zakończyłem swój wywód i otarłem lekko
wilgotne oczy. Ale wstyd. Wzruszyłem się.
-Harry...dziękuję
- nachylił się aby mnie przytulić.-postaram się jeszcze dziś coś
zrobić.
-Zuch chłopak
- powiedziałem uszczęśliwiony widząc zmianę nastawienia chłopaka
i wstałem. - a teraz wybacz, zostawię cię samego, bo widzę,że mi
James podrywa mojego kociaka.
Zostawiłem
Nialla na tarasie, a sam wmieszałem się w małą grupkę tańczących
i objąłem Louisa od tyłu. Położyłem głowę na ramieniu mojego
ukochanego i powiedziałem do tańczącego z nim blondyna.
-Wybacz
Jamie, ale ten pan dziś jest mój - zaśmiałem się i pocałowałem
go w szyję.
chłopak
uśmiechnął się ze zrozumieniem i dołączył do tańczącego
nieopodal innego blondyna. Zmieniłem pozycję tak,że teraz stałem
naprzeciw niego bardzo blisko i obejmowałem go za szyję.
Poczułem,żd jego ręce zaciskają się na moich biodrach.
-Jak jeszcze
raz zobaczę cię z kimś innym to już więcej ci nie obciągnę -
zagroziłem siląc się na poważny ton.
-Och, proszę
proszę, ktoś tu jest zazdrosny.
-Może i tak,
ale ta zazdrosna osoba ukazuje tym jak bardzo kocha - wyszeptałem mu
wprost do ucha muskając swoimi wargami raz po raz płatek jego ucha.
Mimowolnie zadrżał pod wpływem tego minimalnego dotyku. - Nawet
nie wiesz jak bardzo mam teraz na ciebie ochotę.
-Och, uwierz
mi, wiem to. A raczej czuję - spojrzał wymownie w dół moich
spodni.
-Uh! To twoja
wina, widzisz jak na mnie działasz - powiedziałem i wpiłem się w
jego wargi.
Kocham go
całować. Nadal dziwię się sobie,że tak długo broniłem się od
tego uczucia.
Piosenka się
skończyła, a my usiedliśmy przy stoliku wraz z Zayn'em i Tegan.
-Zdenerwowany?
- zagaił Zayn do Louisa. O czym oni mówią? Czuję się nie w
temacie.
-Bardzo. Aż
za bardzo.
-Oj, Lou,
ogarnij się, wszystko pójdzie idealnie - powiedziała żona Malika.
-Ekhem -
chrząknąłem znacząco - można wiedzieć o co chodzi?
-Nie! -
odparła mi chórem cała trójka.
będąc na
przegranej pozycji, chwyciłem za nowy kieliszek z szampanem i
przytuliłem się w louisa z naburmuszoną miną.
*
Niall
wWiąłem
sobie do serca słowa Harry'ego.
Muszę do
niego iść, porozmawiać, przeprosić.
Wstałem z
pufy. Jak gdyby na moje zawołanie za mną stał Liam.
-hej -
przywitał się nieśmiało - możemy porozmawiać? Chyba mamy sobie
co nieco do wyjaśnienia.
Skinąłem
twierdząco głową. Usiadłem na swoim starym miejscu, a on zmieścił
się jakoś obok.
teraz,
stykając się ramię w ramię miałem ochotę rzucić się na niego,
całować i mówić jak mi przykro.
-Jak tam u
ciebie? - z fantazji wyrwał mnie jego głos.
-Leci jakoś
- odparłem bez zbytniego przekonania w głosie.
-Słuchaj,
muszę ci coś powiedzieć - powiedzieliśmy jednocześnie.
parsknąłem lekkim śmiechem.
-Okej, mów
pierwszy – powiedziałem.
Liam
westchnął i spojrzał mi w oczy.
-Wiesz, nie
chciałem tego wszystkiego. Zareagowałem wtedy zbyt gwałtownie
nawet nie dałem ci się wytłumaczyć, nie dopuszczałem do siebie
myśli, że ty i Louis to przeszłość. Przepraszam.
Nie chciałem
wygłaszać zbędnego kazania. Nawet Nie miałem na to pomysłu.
-Wróć do
mnie - zaryzykowałem - nawet nie wiesz jak za tobą tęsknię. I
nadal cię kocham. Nieprzerywanie od tych pieprzonych trzech lat -
głos mi się załamał i schowałem twarz w dłoniach. A jeśli on
nie będzie chciał do mnie wrócić? Jak powie,że kogoś już ma i
nie chce nic zmieniać. Albo...jeśli powie żebyśmy zostali
przyjaciółmi? Kurwa, nie myśl tyle Horan.
Wziął twarz
w swoje dłonie i zmusił mnie żebym spojrzał w jego oczy.
-Ucieknij ze
mną - wyszeptał. Mój Boże...pamiętał.
-Kiedy tylko
chcesz...
Bez
jakiegokolwiek pozwolenia wpiłem się w jego wargi. Długo nie
czekałem, aż odwzajemni pocałunek.
niestety
romantyczną chwilę przerwał nam Louis stukający łyżeczką o
pusty kieliszek żeby zwrócić na siebie uwagę wszystkich.
*
Harry
Louis stał
na kilku wyższych stopniach schodów. Wszystkie twarze były
zwrócone ku niemu.
-Harry,
mógłbyś tu podejść?
przeszedłem
przez tłum zgromadzonych wokół Louisa i stanąłem koło niego.
-zapewne
wszyscy wiecie - zwrócił się do zebranych - jak bardzo kocham
Harry'ego. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego. Kocham go
całego. Jego uśmiech, to w jaki sposób się śmieje, jak się
rumieni na każdy usłyszany komplement. Ale nie jest też idealny.
Nienawidzę kiedy zostawia wszędzie brudne rzeczy, jak wyjada w nocy
ciasteczka z szafki, a potem zostawia okruchy, które ja muszę
sprzątać. I jestem też cholernie zazdrosny o to jak patrzą na
niego inni faceci. Ale te wszystkie rzeczy sprawiają, że kocham go
nade wszystko. I wiem,że obydwoje jesteśmy jeszcze trochę za
młodzi, ale nie mogę dłużej czekać - Lou sięgnął do kieszeni
swojej marynarki i wyciągnął małe czerwone pudełko. Moje serce
zaczęło szybciej bić, w brzuchu poczułem miłe mrowienie.
Podejrzewałem co się zaraz stanie.
brunet
ukląkł przede mną.
-Harry,
kochanie, wyjdziesz za mnie? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem
na twarzy. Po takim czymś nie mogłem odmówić. Moje oczy
momentalnie zrobiły się mokre. Pozwoliłem płynąć łzą.
-tak! Kurwa,
tak! - powiedziałem, a raczej bardziej wykrzyczałem.
Lou wstał i
założył mi srebrno-czarną obrączkę i podniósł się z klęczek.
Otarłem łzy,rzuciłem się na niego i zacząłem obsypywać jego
twarz pocałunkami.
Wokół
siebie słyszałem czułe westchnienia i brawa.
przestałem
go całować i pociągnąłem go w górę schodów do jednego z
pierwszych pokoi. Sypialnia Zayn'a i Tegan.
Pchnąłem
Lou na łóżko i usiadłem na jego biodrach.
Spojrzałem
na obrączkę i znowu poczułem łzy w oczach.
-Ej, kociaku,
no nie płacz - Louis podniósł się do pozycji siedzącej przez co
zsunąłem się na jego uda i przytulił mnie mocno do siebie. - albo
wypłacz się. -westchnął zrezygnowany.
-Lou, ja po
prostu jestem...szczęśliwy - pociągnąłem nosem i otarłem łzy w
koszulę bruneta.
-wiem
skarbie, ja też - posłał mi uśmiech, którym darzył tylko mnie -
ale wyobraź sobie jaka męczarnia czeka cię przy mnie po ślubie.
-Przy tobie
wszystko wydaje mi się rajem.
Louis
uśmiechnął się słysząc te słowa i wpił się namiętnie w moje
usta.
Teraz do
pełni szczęścia nie potrzebowałem już niczego innego.
Mam przy
sobie cały mój świat.
Jest
idealnie.
KONIEC.
Słodko i wszystko dobrze się skończyło :3
Aha, a co do drugiego opowiadania...
Wybrałam ZIALL'A ! Bo Nialler i Zayn jakoś idealnie mi pasują do roli ;)
Spodziewajcie się epilogu jakoś za dwa tygodnie? Tydzień? Nie wiem.
Ale chwilowo Was żegnam.
I chciałabym podziękować wszystkim komentującym <3
Gdyby nie komentarze i te 5000 tysięcy wejść na bloga nie chciałoby mi się tego pisać.
Kocham Was ! :D
EDIT!
JEDNAK NARRY.
EDIT!
JEDNAK NARRY.
sobota, 17 marca 2012
Odcinek 11.
Za dużo wulgaryzmów i niektórych nieodpowiednich słów.
Alee...niektórzy się wreszcie doczekali! :D
Alee...niektórzy się wreszcie doczekali! :D
Louis
Nie spałem całą noc czekając, aż
wróci Harry. Około czwartej, kiedy robiło się już widno
usłyszałem zgrzyt klucza w drzwiach. Szybko zbiegłem. I nie
myliłem się. W przedpokoju ledwo stał Styles. W świetle rzucanym
przez latarnię zauważyłem,że ma czerwone ślady na policzkach i
kilka zadrapań.
Próbowałem wypytać go co się stało,
ale całkowicie mnie zignorował i poszedł do swojego pokoju,
sprawnie mnie wymijając.
Dobrze, niech się nadal boczy o tą
pustą blondynę. Rozumiem gdyby był zazdrosny jakbym na przykład
pieprzył w tej łazience faceta, no ale żeby o dziewczynę? Skoro
doskonale wie,że bardziej mnie ciągnie do facetów. Kobiety były
tylko przykrywką dla mediów.
Ta cała sytuacja robi się już
żałosna. Nie łatwiej było by po prostu porozmawiać, przyznać
się i wyznać sobie tą dożywotnią miłość? Ale nie. Pan
szanowny Harry Styles zawsze musi mieć jakiś problem i wszystko
utrudniać.
No, ale okej. Ja nie będę wymagać
dużo od emocjonalnie rozchwianego osiemnastolatka.
Podobno ludzie w jego wieku dopiero
odkrywają swoją seksualność.
Ale jak wytłumaczyć to,że mnie
pocałował? Tak mu się nagle zachciało?
Niedorzeczność.
Muszę z nim dziś porozmawiać. Mam
już dość tego wszystkiego.
Chcę go wreszcie wziąć w ramiona,
przytulić, pocałować i powiedzieć,że wszystko będzie dobrze, bo
ma mnie.
Że go nigdy nie opuszczę, bo
cholernie go kocham jak nigdy nikogo.
Ale on tego nie widzi, zaślepiony
bezpodstawną zazdrością.
Otwarcie powiem, że jest żałosny.
Wszystko jest żałosne!
W takich chwilach jak te żałuję, że
nie jestem hetero. Nie byłoby takich kłopotów. Miałbym kochającą
dziewczynę, która zrobiłaby dla mnie wszystko i wzajemnie. Ale
nie. Bo ja musiałem akurat się zakochać w przyjacielu, który w
dodatku sam nie wie czego chce, mówi jedno, a robi drugie. Czasem
chciałbym wiedzieć co się dzieje w jego głowie. Wejść do niej,
ogarnąć sytuację, wyjść i wyprostować wszystkie sytuacje, które
go męczą.
Zaczynam myśleć jak kompletny czubek.
Widzisz Styles? Pieprzysz mi w głowie.
*
Puk puk. Nie odpowiedział. Próbuję
drugi raz.
Bez jego pozwolenia otwieram powoli
drewniane drzwi. Widzę go. Siedzi oparty o ramę łóżka. W dłoni
trzyma swojego iPoda. Na uszach ma swoje ulubione białe słuchawki.
Słyszę ciche basy piosenki. Patrzy na mnie spod swoich długich
rzęs. Obrzuca mnie obojętnym spojrzeniem i wraca do wpatrywania się
w niewielki wyświetlacz.
Podchodzę do niego i zdejmuję
słuchawki, co spotyka się z cichym protestem z jego ust.
-Możemy wreszcie spokojnie
porozmawiać? - Pytam.
Wzrusza ramionami, lecz po chwili
odkłada wszystko czym był zajęty i wpatruje się we mnie
wyczekująco. Chwilę wpatruję się w jego zielone oczy, które tak
uwielbiam.
Jednakże teraz widziałem w nich
smutek, ból i rozczarowanie. Rozczarowanie prawdopodobnie moją
osobą.
-Mów - mówi obojętnym tonem.
Wziąłem głeboki oddech żeby dodać
sobie odwagi i nie stchórzyć mówiąc jakieś wymijające głupstwo.
-chciałbym cię przeprosić. Za
wszystko. Ale teraz to co ci powiem nie będzie takie miłe. I wiesz
co? Będę miał głęboko w powarzaniu to jak się poczujesz. - mimo
to,że było mi go wcześniej żal przez to jak go potraktowałem
musiałem mu powiedzieć coś to kumulowało się wewnątrz mnie już
od dłuższego czasu.- powiem ci tylko tyle,że mam dość twgo jak
mnie traktujesz, jak bawisz się moimi uczuciami i zarzekasz się,że
nic do mnie nie czujes choć jest kompletnie na odwrót.twoje
zachowanie jest żałosne. I nie powiem,że moje było idealne, bo
wiem,że zachowałem się jak idiota umawiając się z tymi
wszystkimi dziewczynami, ale to było tylko dla tego żeby o tobie
zapomnieć albo zrobić ci cholernie na złość! - już prawie
krzyczałem wyrzucając z siebie te wszystkie słowa.
- i wiesz dlaczego ci to mówię? -
kontynuowałem. - bo cholernie mi na tobie zależy. A patrząc na
twoje zachowanie nie zaprzeczaj,że tobie nie.
-nie zal... - przerwał mi.
-przestań do cholery kłamać! Po co
to wszystko? Jak ci nie zależy to po co przychodziłeś codziennie
do szpitala i mówiłeś,że mnie kochasz? Tak tylko dla zabawy?
Kręci cię ranienie ludzi, którzy cię kochają? I powiedz coś w
końcu! Nie patrz się na mnie jak na idiotę! - wykrzyczałem mu w
twarz.
wstał i w ciągu sekundy stał przede
mną.
-Powiedziałbym gdybyś mnie dopuścił
do głosu i nie pieprzył ciągle o tym bezsensownym uczuciu!
-Bezsensownym? - Sztuczny i gorzki
śmiech wydobył się ze mnie. - Ja ci powiem zaraz co jest
bezsensowne. Ty! Ty i te twoje głupie gierki pod tytułem ''zakocham
się w Louisie, ale będę udawać,że tak nie jest'' - mówiąc
to zrobiłem cudzysłów w powietrzu.
My już nie rozmawialiśmy normalnie.
My się na siebie wydzieraliśmy niczym Britney Spears i jej mąż
przy podziale majątku. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się
trącając mnie lekko w ramię.
-Boże, aż na dole was słychać! -
Powiedział z wyrzutem Liam. Niall, który stał za nim twierdząco
pokiwał głową. - O co tym razem?
-Nie wasza pierdolona sprawa -
wycedził przez zęby Curly i wyszedł z pokoju.
Trzask drzwi.
Spojrzeliśmy na siebie. Po minie Liama
wiedziałem co chciał mi powiedzieć.
-Tak, wiem. Znowu spieprzyłem -
westchnąłem. - Jeśli nie wróci za dwie godziny idźcie go szukać.
Ze mną pewnie nie będzie chciał rozmawiać.
Obydwoje równo kiwnęli głowami.
Uśmiechnąłem się widząc tą zgodność. Są dla siebie idealni.
Zrobiło mi się ciepło na sercu
widząc jak mój Nialler jest
szczęśliwy.
Przeprosiłem
ich i wyszedłem z pokoju Harry'ego. Wróciłem do siebie i rzuciłem
się na łóżko.
Jedną
ręką odszukałem leżącego gdzieś na nocnym stoliku telefon i
słuchawki.
Włączyłem
pierwszą lepszą piosenkę. Chciałem przestać myśleć o chłopaku,
ale niestety nie udawało mi się to. Czemu on musi być taki uparty?
Szkodzi sam sobie. Tak to już dawno moglibyśmy być szczęśliwi.
Głupi uparciuch.
Tak
szczerze to jestem zmęczony tym wszystkim. Chciałbym wrócić do
sytuacji sprzed roku. Wtedy wszystko było w porządku. Osoba, która
wtedy dawał mi szczęście jest szczęśliwa z kimś innym. Choć
nadal podnosi mnie na duchu i zawsze jest gotowy pocieszyć mnie to
wiem, że nie mogę tak po prostu podejść do niego i pocałować.
Potem zdjąć wszystkie ubrania i...
Nie
ważne. Kocham Harry'ego, więc nie powinienem wracać do
przeszłości.
Louis,
przestań myśleć.
Zamknąłem
oczy.
*
Niall
Cicho
zapukałem do pokoju Louisa i wszedłem.
Leżał
na łóżku i rytmicznie kiwał głową do piosenki. Zauważył mnie
i ściągnął słuchawki.
-Słońce,
my z Liam'em idziemy szukać twojego chłopaka – powiedziałem
puszczając mu oczko.
Powiedział
tylko żeby go informować w razie czego i wyszedłem.
Na
dole czekał już na mnie ubrany brunet. Chwyciłem go za rękę i
wyszliśmy z domu.
Najpierw
skierowaliśmy się do ulubionej kawiarni Harry'ego. Fancy.
Nie było go.
Tak
szczerze to nie wiedzieliśmy gdzie go szukać.
Poczułem
wibracje w kieszeni. SMS od Lou.
Park.
Chociaż jedna wskazówka. Pociągnąłem mojego chłopaka w stronę
przejścia dla pieszych i ruszyliśmy w stronę parku.
-A jeśli go tam nie będzie? - Zapytał bez przekonania Liam.
-To będziemy szukać gdziekolwiek byleby go znaleźć. Nie pozwolę
żeby Lou ciągle przez niego cierpiał. Przeproszą się jeśli
nawet miałbym każdego zmusić – powiedziałem hardo. Weszliśmy
do parku. Przystanęliśmy i rozejrzałem się wokół. Był całkiem
wielki. I gęsty. Za dużo drzew!
-Niall, musimy się rozdzielić. Szybciej nam pójdzie –
zaproponował.
-Okej – cmoknąłem go szybko w usta i rozeszliśmy się.
Ruszyłem w stronę wielkiego wzniesienia. Z trudem się na nie
wdrapałem. Stanąłem na szczycie i zgiąłem się łapiąc się za
kolana dysząc ciężko. Muszę popracować nad kondycją.
Uspokoiłem oddech i rozejrzałem się wokół siebie. Nad fontanną
nie było nikogo. Plac zabaw tak samo pusty. Pod rozłożystym
drzewem siedziała mała kuląca się postać z loczkami na głowie.
Zbiegłem zboczem i ruszyłem do niego. Z daleka mogłem już
zauważyć dym unoszący się nad jego głową. Palił? Boże,
następnym.
Przyśpieszyłem kroku. Chwilę później byłem już przy nim.
Harry
-Czemu uciekłeś? - Zapytał mnie blondyn.
Nie chciałem odpowiadać na to pytanie ponieważ sam nie wiedziałem
czemu. Zachowanie godne pożałowania.
-Mam dość – słowa same wypłynęły z moich ust. - To wszystko
jest takie dziwne i popieprzone. Kocham go. Serio to powiedziałem?
Blondyn pokiwał głową.
-Czemu mu tego nie powiesz?
-Gdyby to było takie łatwe – zaciągnąłem się gorzkawym dymem.
Chwilę potrzymałem go w płucach i wydmuchałem przed siebie, z
dala od Niall'a. Wiedziałem, że nienawidzi papierosów. - Po prostu
się boję. Boję się zaangażowania i związku. I odrzucenia. Sam
już dokładnie nie wiem czego.
-Czasem warto zaryzykować i dopiąć swojego – no co ty nie
powiesz, blondynku. - Wiesz co? Wiedziałem, że zranisz Louisa. Gdy
jeszcze byliśmy razem powiedział mi, że będzie o ciebie walczyć
mimo wszystko. Mimo że go zranisz on zawsze będzie się o ciebie
starać póki nie będziesz jego.
Wyrzuciłem do połowy wypalonego papierosa i spojrzałem na niego
pytająco. Że on niby był z Louisem? Owszem, zauważyłem, że
kiedyś byli jakoś blisko siebie, ale nie byłem specjalnie
zazdrosny, bo wiedziałem, że to nic takiego. Po prostu się
przyjaźnili. Jakże się myliłem.
Gwałtownie wstałem i spojrzałem na blondyna. Widziałem, że
żałuje powiedzenia mi tego.
-Niall. Nie podejrzewałem – powiedziałem z wyraźnym obrzydzeniem
w głosie. - Jesteś pieprzoną dziwką!
Obróciłem się od niego i szybkim krokiem odszedłem. Obszedłem na
około wzniesienie. Po chwili dogonił mnie chłopak. Błagał żebym
nie mówił nic Liam'owi. Przepraszał mnie płaczliwym głosem.
Całkowicie go ignorowałem.
Z daleka zobaczyłem siedzącego na ławce Liam'a. Przyśpieszyłem
kroku. Chłopak widząc mnie zerwał się na równe nogi i podbiegł
do mnie i blondyna, który ledwo dobiegł do nas.
-Liam, skarbie – powiedziałem przesłodzonym głosem –
wiedziałeś może, że nasi kochani chłopcy byli kiedyś razem?
Całowali, przytulali, pieprzyli się? - Widziałem znaczne
zdziwienie na twarzy bruneta. - Tak, twój Nialler'ek i Louis byli
razem. Nie mówił ci o tym? Jakaż szkoda.
Spojrzałem mściwie na blondyna. Miał łzy w oczach. W głębi
siebie poczułem obrzydzenie do samego siebie.
-Niall, proszę cię, powiedz mi, że to nie prawda .
Chłopak nic nie odpowiedział. Schował twarz w dłonie. Jego ciałem
wstrząsnął szloch.
-Liam...kochanie...Tak mi przykro. Ale to już było dawno i nic dla
nie nie znaczyło!
Oj, zaraz się zacznie.
-Chłopaki, to ja was zostawię...- powoli wycofałem się. Nawet nie
zauważyli, że sobie poszedłem. W oddali słyszałem ich
podniesione głosy.
Wyszedłem z parku i poszedłem do domu wykorzystując to, że długo
nie będzie w nim Liama i Niall'a. Wszedłem do domu i ściągnąłem
z siebie płaszcz i po cichu poszedłem do pokoju Louisa. Nie pukając
wszedłem.
-Harry! Jesteś! - ucieszył się na mój widok.
-Owszem.
Leżał na łóżku. Wykorzystałem to i jednym zwinnym ruchem
wskoczyłem mu na biodra i chwyciłem za obydwie ręce
uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
-Wiesz - zacząłem niewinnie. - Twój były chłopak się wygadał.
-O czym ty mówisz?
-Och, nie udawaj skarbie – nachyliłem się i mocno pocałowałem
jego wargi. Nie byłem już zły. Zły i niepewny tego co czuję.
Chciałem się trochę nim teraz pobawić – Niall. Dobry był?
Chłopak się zmieszał.
-To było dawno.
Westchnąłem zirytowany. Pocałowałem go raz jeszcze. Przygryzłem
jego wargi. Poczułem pod moimi biodrami,że komuś robiło się
ciasno w swoich niebieskich jeansach. I nie tylko jemu. Mimo że
nadal trochę było mi przykro, to ta zazdrość wywołana przez to
co powiedział w parku Niall podniecała mnie. Zazdrość jest
podniecająca.
Frustracja ogarnęła mnie już całkowicie. Nachyliłem się nad nim
i wyszeptałem.
-Louis, mimo że jesteś aktualnie w moich oczach zwykłą dziwką,
to wiedz, że miałeś rację. Kocham cię. Ale proszę cię, nie rób
mi tu teraz zbędnego wywodu. Wiem, że oboje czekaliśmy na to już
od dłuższego czasu...- znowu nachyliłem się nad nim i mocno
pocałowałem jego wargi . Ta wulgarność była pociągająca. I to
jego spojrzenie. Jakby rozbierał mnie wzrokiem. I wzajemnie. -
Louis, bo ja już nie wytrzymam.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Kurwa – westchnąłem ciężko zirytowany niedomyślnością
chłopaka – pieprz mnie!
Nie czekałem długo na odpowiedź. Zrzucił mnie z swoich bioder i
przycisnął do łóżka.
Nie był delikatny. Bolało. Ale podniecało mnie to jeszcze
bardziej.
Z głośnym krzykiem oboje doszliśmy w tej samej chwili.
W parę chwil pozbyliśmy się swojej garderoby.
Nie powiem, że nie, ale to była najintensywniejsza rzecz jaka
kiedykolwiek doznałem ze strony drugiego chłopaka.
Po wszystkim leżeliśmy spoceni i wtuleni w siebie, a Louis gładził
mnie po włosach.
-Długo nam to zajęło.
-Wiem, ale dzięki temu uświadomiłem sobie, że serio cię kocham.
-Och, zamknij się już, ty romantyku – zaśmiał się i pociągnął
mnie za włosy żeby mnie pocałować.
Czemu wszystko co robiliśmy było brutalne? Nie wiem, ale podobało
mi się to.
Wreszcie ze szczerym uśmiechem na ustach zasnąłem z kimś kogo
kocham u boku.
*
Miesiąc później
Blondyn i brunet siedzieli naprzeciw siebie. Na ich odkrytych
nadgarstkach nie ma już znaku ich miłości. Nikt nie lubi kłamstwa,
prawda? Ale czasem można wybaczyć.
Tylko, że brunet nie umie. Chociaż cholernie tęskni za swoim
chłopakiem. Za pierwszą prawdziwą miłością.
-Tęsknię za tobą – szepnął blondyn.
Liam nie odpowiedział. Nie odezwał się do Niall'a od chwili gdy
zdarł bransoletkę z dłoni i rzucił nią w oszołomionego
blondyna.
-Myślałem, że
jestem tym jedynym i wyjątkowym. Mam gdzieś to, że byłeś z nim
już dawno. Że nic do niego nie czułeś. Nienawidzę cię, Horan.
Nie widzę sensu być nadal z tobą.
Payne zostawił zapłakanego blondyna i ominął go sprawnie.
Ruszył przed siebie nie zwracając uwagi na wołania tamtego.
Nie wiedział gdzie idzie. Nie chciał wiedzieć. Chciał tylko
wykrzyczeć każdemu kogo minie, że nadal kocha tego blond idiotę.
Pytanie :3
Hej. Tak właśnie przebiegło mi przez myśl, że jak skończę to opowiadanie zabiorę się za następne.
Oczywiście fabuła i reszta będą dokładnie przemyślane. Nie tak jak to.
Więc...o jakim bromansie chciałybyście przeczytać?
Prócz Larry'ego i Niam'a.
No to czekam na odpowiedzi ;)
Ziam | | | | | | | |
Narry | | | | | | | | |
Zarry | | |
Lilo | | |
Lirry |
Zouis |
Ziall | |
Nouis |
Zouis |
; )
Oczywiście fabuła i reszta będą dokładnie przemyślane. Nie tak jak to.
Więc...o jakim bromansie chciałybyście przeczytać?
Prócz Larry'ego i Niam'a.
No to czekam na odpowiedzi ;)
Narry | | | | | | | | |
Zarry | | |
Lilo | | |
Lirry |
Zouis |
Ziall | |
Nouis |
Zouis |
; )
środa, 14 marca 2012
Odcinek 10.
Z góry przepraszam za błędy, nie chce mi się sprawdzać :D
Jeśli lubicie hip-hop polecam przy czytaniu posłuchać tego Peja-Pozwól mi żyć.
Louis
Jeśli lubicie hip-hop polecam przy czytaniu posłuchać tego Peja-Pozwól mi żyć.
No nie rozumiem
go. Głupi czy po prostu świetnie udaje,że to wszystko w szpitalu
się nie wydarzyło?
Tysiące aluzji co
do tego, a on nic!
Lecz bardziej
stawiam na to,że idealnie udaje.
W sumie...jak on
mi tak ja jemu. W mojej głowie już tworzył się plan co do
wieczornego wyjścia. Ale to dopiero za kilka godzin.
Plan na teraz?
Ignorować Harry'ego jak tylko się da.
Wstałem z
wygrzanego łóżka, umyłem się, ubrałem w coś w miarę czystego
i zszedłem do kuchni skąd dobiegał zapach naleśników z
cynamonem.
Już od progu
zobaczyłem całą trójkę siedzącą przy stole.
-Dzień dobry, Lou
- przywitał mnie Curly z szerokim uśmiechem na twarzy.
Odburknąłem mu
coś niewyraźnie i przeszedłem koło niego obojętnie po drodze
całując Niall'a i Liam'a na przywitanie w policzki.
Kątem oka
zauważyłem zazdrość malującą się na twarzy Harry'ego.
Punkt dla mnie.
Cierp kochanie, cierp teraz ty.
Zaśmiałem się
gorzko pod nosem i przygotowałem sobie tosty francuskie.
Z gotowym
posiłkiem usiadłem koło naszej pary z dala od Harry'ego.
Chwyciłem kubek z
herbatą Liam'a co oczywiście nie obyło się bez głośnego ''ej''
i upiłem łyk.
-To jaki dziś
klub zaliczamy? - zapytałem.
-Niedawno
otworzyli... - zaczął Styles, ale mu przerwałem.
-Nie ciebie pytam
- wiem, że to było bardzo nie miłe, ale cóż poradzić.
Z osłupieniem na
twarzy wpatrywał się we mnie chwile po czym wstał głośno
odsuwając od siebie krzesło i wyszedł z kuchni. Usłyszałem
trzask drzwi. Oj, czyżby ktoś tu się obraził? Mam nadzieję.
-No co? -
zapytałem widząc spojrzenia chłopaków.
-Mam nadzieję, że
za chwilę wstaniesz, wyjdziesz z kuchni i pójdziesz przeprosić
Harry'ego – odparł sztywno Liam nie patrząc mi w oczy.
-Chyba śnisz –
prychnąłem. Nie zamierzam. Dojadłem do końca tosty i wstałem od
stołu.
Wróciłem do
swojego pokoju, po drodze zahaczając o łazienkę. Szybki prysznic i
znów byłem w pokoju. Otworzyłem wielka szafę i przyjrzałem się
uważnie zawartości. To nie. To też nie. Wyrzucałem z szafy co
mniej atrakcyjne ubrania i ciskałem nimi w kąt pokoju.
W reszcie w moje
ręce wpadły całkiem dobre rurki w miętowym odcieniu. Dobrałem
pasującą koszulkę. Omiotłem wszystko jednym spojrzeniem i
stwierdziłem, że jest całkiem znośnie.
Przejrzałem się
kilka razy w lustrze. Lekkie poprawki. Gotowe.
Odruchowo
spojrzałem na zegarek. Dopiero osiemnasta. Naprawdę spędziłem aż
tyle godzin od rana na dobieranie ubrań? Boże, jestem gorszy niż
Zayn. A propos niego.
Chwyciłem za
telefon i wystukałem szybko wiadomość.
Zayn, tam
Hiszpania? Pozdrów Tegan xx
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
Jest świetnie, chyba zostaniemy na dłużej. Teg też pozdrawia x
Krótko, zwięźle. Cały Malik.
Znudziło mi się siedzenie w pokoju i podziwianie siebie w lustrze.
Przeszedłem do naszego salonu. Cała sofa dla mnie! Ledwo włączyłem
telewizor gdy cała trójka zeszła ze schodów.
-Lou, wyłącz to. Wychodzimy już – powiedział Niall ubierając
buty.
Wyłączyłem to wielkie pudło i również ubrałem moje białe
Conversy. Na całość zarzuciłem jeszcze jeansową kurtkę.
Na zewnątrz czekała już na nas taksówka.
*
Nie powiem, że nie, ale klub był świetny! Wszystko w neonowych
barwach. Grała głośna klubowa muzyka. Na parkiecie było multum
ludzi. W powietrzu unosił się zapach ludzkich ciał i mieszanki
damskich i męskich perfum. Zamówiliśmy po drinku i usiedliśmy w
loży. Z zaciekawieniem rozglądałem się wokół. A raczej szukałem
wzrokiem jakiejś w miarę ładnej dziewczyny. Kilka próbowało
przyciągnąć do siebie mój wzrok posyłając całusy i machając
zalotnie.
Brzydka. W miarę. Brzydka. O, bliźniaczki. Blondynka. Okej, biorę.
-Wybaczcie panowie - przeprosiłem chłopaków i ruszyłem w stronę
dziewczyny tanecznym wzrokiem. Na powitanie pocałowałem ją w
policzek chociaż w ogóle jej nie znałem.
-Lou - szepnąłem swoje imię w jej ucho.
-Viki.
-Usiądziemy? - Zaproponowałem i wskazałem głową na wysokie
krzesła przy barze. Specjalnie wybrałem takie miejsce, aby
dokładnie widzieć twarz Harry'ego.
Mimo kilku drinków moja rozmowa z blondynką nie kleiła się za
bardzo. Jest jeden sposób. Chwyciłem jej podbródek i przyciągnąłem
ją do siebie. Nasze usta się spotkały.
Dziewczyno, więcej błyszczyku się nie dało? Mimo tego nadal ją
całowałem. Przechyliłem lekko głowę i spojrzałem na nasz
stolik. Curly siedział sam. I zabijał mnie wzrokiem. Cel
osiągnięty.
Oderwałem od siebie dziewczynę i zeskoczyłem z barowego krzesła
ciągnąc za sobą dziewczynę. Chwyciłem jej dłoń i przedarliśmy
się przez tłum w stronę toalet.
Odwróciłem się po raz ostatni i rzuciłem kontem oka na Harry'ego.
Mimo błyskającego kolorowego światła widziałem jak jego oczy
błyszczały. Ależ to smutne. Tylko się nie popłacz, Słoneczko.
Wepchnąłem Viki do męskiej toalety. Chwyciłem ją za jej
wychudzone uda i posadziłem na umywalkach. Oplotła mnie w pasie i
przyciągnęła za koszulkę. Wpiła się zachłannie w moje usta.
Nawet nie zauważyła, że nie oddawałem pocałunku. Objąłem ją
za biodra, a żeby nie stać tak przed nią jak ostatni idiota.
Usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
Momentalnie, całym sobą zaangażowałem się w pocałunek żeby był
wiarygodniejszy.
Otworzyłem lekko oczy.
W odbiciu lustra zobaczyłem Stylesa. Spojrzałem na niego lekko
zawistnym spojrzeniem. Patrz i cierp, skarbie.
Jego pełne wargi rozchyliły się w zdziwieniu, ale szybko je
zamknął i wyszedł trzaskając drzwiami toalety. Oderwałem się od
dziewczyny i skierowałem się za chłopakiem.
-Ej! - Usłyszałem za sobą piskliwy głos blondynki.
Zignorowałem go i wyszedłem szybko z pomieszczenia.
Rozejrzałem się po zatłoczonym lokalu w poszukiwaniu loczków.
Stał przy barze trzymając w drżącej dłoni wściekle różowego
drinka. Zauważył mnie, ale odwrócił się do mnie plecami.
No i co z tego mam? Chciałem żeby był o mnie zazdrosny, pokazał
wreszcie, że choć trochę mu zależy. No i pokazał.
Teraz wiem jak on cierpiał gdy spotykałem się z Libby. Czuję jak
go to bolało.
Poczułem jakbym miał związane gardło. Zachowałem się jak
pieprzony nastolatek, który chciał zemsty. Jestem idiotą.
Wróciłem do naszego stolika gdzie przytulali się Niall i Liam.
Obydwoje obrzucili mnie pogardliwym spojrzeniem. Jakby wiedzieli co
się przed chwila stało.
Dopiłem jakieś piwo, które leżało na blacie przede mną.
Odłożyłem butelkę w chwili gdy podszedł do nas Harry.
Nawet na mnie nie spojrzał. Chwyciłem go za rękaw koszuli w tym
samym momencie gdy sięgał po swoją marynarkę. Szybko wyszarpał
się z mojego uścisku.
-Zostaw mnie - warknął. - Chłopaki, ja się zbieram. Spotkamy się
w domu.
Liam kiwnął głową i równo z blondynem pomachali mu na
pożegnanie.
Chłopak przebrnął przez tłum tańczących i skierował się do
wyjścia.
Zerwałem się z skórzanej kanapy i ruszyłem szybkim krokiem za
nim.
W twarz uderzył mnie podmuch zimnego wiatru.
-Harry, zaczekaj! - Zawołałem za nim, ale nawet się nie odwrócił.
Zniknął za rogiem. Ne dając za wygraną poszedłem za nim.
Dogoniłem go i znów chwyciłem za dłoń. Tym razem mocniej, żeby
znowu mi się nie wyrwał.
-Puść mnie do cholery! - Tym razem zatrzymał się i oparł o
pobliski ceglany mur. Wyszarpał swoja dłoń i sięgnął do
kieszeni spodni skąd wyciągnął małe czerwone opakowanie, które
doskonale znałem. Wiśniowe Djarumy.
-Od kiedy ty palisz? - Zapytałem z oburzeniem. Nigdy! Nigdy nie
palił w mojej obecności.
-Co się to obchodzi w ogóle? Zostaw mnie po prostu, okej?
Wsadził papierosa do ust i odpalił go. Mocno się zaciągnął i
dmuchnął mi wiśniowym dymem prosto w twarz po czym odszedł przed
siebie.
Nie chciałem dać mu od tak odejść. Dogoniłem go i dotrzymywałem
mu kroku.
-Harry, porozmawiajmy – powiedziałem błagalnie. Nie odpowiedział.
Szedł nadal zapatrzony przed siebie i ignorował moje jakiekolwiek
słowa. Teraz czułem się winny. Mimo że to to on ranił mnie
bardziej, to czułem się nieswojo w tej sytuacji. Nie chciałem, aby
był na mnie zły, ale jak widać przez moją głupotę straciłem u
niego jakiekolwiek szanse. Gdybym je w ogóle miał.
Zauważyłem, że nie ma już szans na to, aby się odezwał słowem,
więc zostawiłem go tam. Na tej ciemnej ulicy, na której nie
świeciła się żadna latarnia, a w zaułkach aż roiło się od
podejrzanych typów.
-Zobaczymy się w domu - powiedziałem na pożegnanie i złapałem
taksówkę. Odjeżdżając odwróciłem się i ostatni raz dziś
spojrzałem na oddalającą się postać.
Przepraszam Harry. Przepraszam, że jestem takim idiotą.
Po raz kolejny zgromiłem się w myślach.
Założyłem słuchawki na uszy i
próbowałem zagłuszyć jakoś natłok swoich myśli.
Byłem już zmęczony tym. Zmęczony
miłością, która wcale nie jest taka piękna i cukierkowa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)